W 1967 roku Peter Yates nakręcił
"Robbery", film , który umożliwił mu kontynuowanie kariery w
Hollywood, gdzie zadebiutował, kultowym obecnie, "Bullittem". Pewne rozwiązania zawarte w
"Robbery" zaadaptował zresztą w "Bullicie". Film ten jest na swój sposób cudownie
staroświecki, nie zawiera ani scen nagości, ani wulgarnego
słownictwa, a sceny przemocy, mimo, że to kryminał łączący w
sobie cechy thrillera, ograniczone zostały do absolutnego minimum.Jest tak, mimo iż film nie powstał za żelazną kurtyną, gdzie panowała
cenzura, lecz w państwie zachodniej Europy o dość liberalnym
podejściu do spraw społecznych, kulturalnych bądź językowych.
Konserwatyzm reżysera nie wpływa w żadnym razie
ujemnie na film, który trzyma poziom, przykuwa uwagę i w żadnym razie
nie można zarzucić mu banalności.
Fabuła nawiązuje do Wielkiego Skoku
na pociąg, który miał miejsce w Londynie, w 1963 roku. Akcja podzielona
została na trzy części - fazę przygotowań, następnie przebieg
skoku oraz jego konsekwencje dla losów grupy przestępców biorących
w nim udział. Zaczyna się od kradzieży diamentów i brawurowej
ucieczki ulicami Londynu przed policjantami. Tak bardzo realistyczna
sekwencja pościgu na terenie miasta była bodaj pierwszą tego typu
w historii kina. Jej ulepszoną wersję, tym razem w scenerii San
Francisco, można obejrzeć w filmie "Bullitt". Napad był
jedynie przygrywką, swoistym pierwszym aktem, miał na celu
pozyskanie pieniędzy na tytułową kradzież, gdzie łupem
przestępców miało paść 3 mln funtów przewożonych koleją na
trasie Glasgow-Londyn.
Yates, w stylu charakterystycznym dla
filmów dokumentalnych, skupia się przede wszystkim na starannym
przedstawieniu motywu przewodniego tj. napadu na pociąg. Nie stara
się odciągnąć uwagi widza mnożąc i rozbudowując wątki
poboczne, dlatego charakterystyka postaci jest minimalna, ledwie
zarysowana. Niewiele wiadomo o członkach bandy, której przewodzi
charyzmatyczny Peter "Mr. Big" Clifton - w tej roli Simon
Baker. Gangsterom towarzyszy aura tajemniczości, niedomówienia,
niemniej wystarcza to do zrozumienia ich motywacji. Zależy im
wyłącznie na pieniądzach, tak więc aby osiągnąć swój nie
cofną się przed niczym. To zaś sprawia, że stają się bardzo
antypatyczni, nie wzbudzają sympatii widzów. Planują na chłodno,
działają na chłodno, prawie jak roboty. Nie mają chwili
zwątpienia - pełen automatyzm postępowania. Świadczy to o głębokim stopniu profesjonalizacji w fachu, albo o braku
jakichkolwiek uczuć, albo o jednym i drugim naraz. W pozostałych
rolach wystąpili m.in. James Booth, Barry Foster, Frank Finlay,
George Sewell, William Marlowe oraz Joanna Pettet jako zaniedbywana,
narzekająca żona Cliftona, która chcąc nie chcąc musiała
pogodzić się z zawodem małżonka.
Oczywiście, przygotowania idą pełną
parą, acz nie bez problemów. Jeden z przestępców zostaje
rozpoznany jako kierowca w czasie ucieczki i aresztowany,
innego trzeba wyciągnąć z więzienia. Na tropie gangu
Cliftona jest ich nemezis, Inspektor Langdon (James Booth). Stara się
on rozwikłać sprawę napadu na konwój z diamentami, lecz dzięki
informatorom wpada na trop większej sprawy, zresztą sami przestępcy
nie są tu bez winy. Skok udaje się pomyślnie, ale ich zbytnia
pewność siebie przy jednoczesnym braku zachowania należytej
ostrożności prowadzi do błędów, które z kolei wykorzystuje
prowadząca śledztwo policja. Szybko wpada na trop bandytów i
ustala miejsce ich kryjówki. Zakończenie filmu, jak na tamten
okres, nie jest sztampowe, a wręcz nowatorskie. Wprowadzone zostało
pewne novum, które później uległo popularyzacji. Wcześniejsze
produkcje tego gatunku kończyły się bezwzględnym triumfem
sprawiedliwości, bowiem wszyscy przestępcy ginęli bądź skazywani
byli na długie lata odsiadki, jeśli uniknęli stryczka.
Reżyserowi udało się znakomicie
uchwycić portret Londynu swingujących lat 60-tych, oddać jego
klimat, zaprezentować szereg lokacji w trakcie pościgu. Akcja
przeniosła się nawet na stadion piłkarski, gdzie przestępcy w
trakcie meczu omawiali szczegóły planu. W filmie wmontowano zdjęcia
robione bezpośrednio na boisku. Oprócz scenografii atutem są
kostiumy, które nadają wiarygodności i odzwierciedlają ówczesną
modę. Osobną kategorią jest dobrze dobrane tło muzyczne, które
stanowi wartość samą w sobie, głównie za sprawą Johnny'ego
Keatinga. Reasumując mamy kolejny mały, zapomniany klejnot kina.
vindom
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz