Twórczość Johna Le Carre, brytyjskiego mistrza powieści szpiegowskiej, cieszy się sporym zainteresowaniem wśród filmowców. Niektóre jego książki zostały zaadaptowane przez telewizję, inne zaś przez kino. Tych drugich było, rzecz jasna, więcej. Thriller szpiegowski "The Deadly Affair" (1966) oparty na jego debiucie literackim "Call for the Dead" (1961) zrealizował Sidney Lumet, reżyser tyle uniwersalny, co bardzo nierówny.
Charles Dobbs (James Mason), agent MI5, bada zagadkową śmierć urzędnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Samuela Fennana, byłego komunisty, który najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Dobbs nie za bardzo daje wiarę w taki scenariusz, tym bardziej, że rozmawiał z nim w dniu, w którym targnął się na swoje życie i nic nie wskazywało, by znajdował się w kłopotach, zaś żona Fennana, Elsa (Simon Signoret), była więźniarka obozu koncentracyjnego, wyraźnie coś ukrywa. Zwierzchnicy Dobbsa przyjmują do wiadomości oficjalną wersję wydarzeń i domagają się, aby zamknął sprawę. Jednak Dobbs decyduje się prowadzić prywatne śledztwo, dobierając sobie do pomocy emerytowanego policjanta, Mendela (Harry Andrews). Wyniki są zaskakujące, obaj odkrywają, co było przyczyną śmierci Fennana, docierając do dobrze zakamuflowanej siatki szpiegowskiej. Jednocześnie Dobbs dowiaduje się, że jego żona-nimfomanka ma kolejny romans, a nowym obiektem jej uczuć stał się jego kolega z czasów wojny, Dieter Frey (Maximilian Schell), który traktuje ją bardzo instrumentalnie, starając się, wydostać od niej informacje na temat śledztwa.
Lumet w zgodzie z przesłaniem powieści Le Carre pokazuje, że bycie szpiegiem wcale nie musi być tak ekscytujące, tak romantyczne, tak efektowne, tak atrakcyjne, jak mogłoby się wydawać, oglądając wyczyny innego brytyjskiego arcy-szpiega, Jamesa Bonda. Charles Dobbs, filmowy odpowiednik George'a Smileya, nie jest typem superbohatera. Mieszka raczej skromnie, jego mieszkanie to standard najwyżej średni, nie opływa w luksusy, kobiety się za nim nie uganiają. Nie ma do dyspozycji różnych efektownych gadżetów ani drogiego samochodu. Używa przede wszystkim rozumu, działając rutynowo, spokojnie, metodycznie. W tym sensie bardziej przypomina zwykłego detektywa, szukającego kolejnych śladów, które później będzie mógł połączyć w logiczną całość. Tak więc porusza się tylko po Londynie, nie bywa wysyłany w egzotyczne, odległe zakątki świata, gdzie toczy zapierające dech w piersiach pojedynki. Fizycznie nie jest atrakcyjny, ani na jotę nie przypomina Bonda. Dobbs to ktoś, kogo mijając na ulicy nie podejrzewałoby się o bycie tajnym agentem, co najwyżej można by dojść do wniosku, że ma się do czynienia z urzędnikiem lub bibliotekarzem.
Nieoczekiwane pojawienie się przyjaciela wprowadza zamęt w życie Dobbsa, szczególnie gdy dowiaduje się o jego romansie ze swoją żoną. Wydarzenia z życia prywatnego wpływają na zachowanie głównego bohatera w pracy, choć nie do końca zdaje on sobie z tego sprawę. Niemniej w swym fachu odnosi sukcesy, w przeciwieństwie do spraw osobistych, które jawią się jako klęska. Żona wyraźnie jest nim znudzona, szuka pocieszenia w ramionach innych mężczyzn, co wyraźnie sugeruje, że Dobbs jest impotentem. Bierny, świadomy swojej klęski i upokarzającej sytuacji, w jakiej się znajduje, znosi wszystko ze stoickim spokojem. Mocne wyeksponowanie wątków życia osobistego głównego bohatera silnie przecinających główną oś fabularną, czyni go postacią bardziej ludzką, emocjonalnie skomplikowaną, a nie żadnym napakowanym herosem.
Akcja została osadzona w Londynie pod koniec lat 60., który w "The Deadly Affair" pięknie sfotografowany idealnie odzwierciedla ponury i rozpaczliwy świat z powieści Johna Le Carre - świat szpiegów, oszustów, zdrad. Brzydkie, tandetnie urządzone mieszkania, brudne kamienice, szare, deszczowe ulice, ludzie przegrani, ludzie słabi, wzajemnie się wykorzystujący, ludzie o wątpliwej moralności, ulegający szantażom, żyjący cały czas w strachu, w poczuciu zagrożenia, ludzie złamani przez wojnę, nie zdolni do samodzielnego funkcjonowania. Są samotni z nieustającym poczuciem klęski, odbijającym się na ich egzystencji. Pełen kontrast w stosunku do kolorowych, tętniących życiem i emocjami filmów na podstawie powieści Iana Fleminga. W filmowych adaptacjach dzieł Le Carre pozornie dzieje się nie wiele, ale to dlatego, że na pierwszym planie są partie dramatyczne, ukazujące sytuacje, w jakiej znaleźli się bohaterowie, jak wpływa ona na nich, na ich zachowanie, na sposób działania, na charakter. Ważne są nie tyle czyny, co postawy ludzi, ich emocje. Jest w filmie jednak miejsce na atmosferę i suspens, wynikający z intrygi szpiegowskiej.
Przytłaczająca atmosfera, ponura obserwacja życia "cichego bohatera wywiadu", o takich jak on w mediach jest głucho, osoba reżysera, gwiazdorska, międzynarodowa obsada, tematyka oparta na dziele uznanego pisarza, chyba nie będzie przesadą, jeśli Le Carre nazwiemy klasykiem gatunku, ścieżka dźwiękowa w wykonaniu Quincy'ego Jonesa (choć może nie każdemu się spodoba, bo mocno kontrastuje z tonem filmowej opowieści) sprawiają, że warto "The Deadly Affair" obejrzeć. Umiejętnie prowadzony thriller szpiegowski, inny niż większość filmów tego nurtu, bardziej kameralny, bardziej surowy i bliższy realnemu życiu, wszak Le Carre współpracował z wywiadem. Taki Anty-Bond, po prostu.
Lubię kino szpiegowskie, zarówno bondowskie jak i anty-bondowskie. Niestety, Johna le Carre'a nie czytałem, a z ekranizacji jego książek widziałem tylko "Krawca z Panamy" i "Wiernego ogrodnika". Ten pierwszy raczej średniak, ten drugi - rewelacyjny, chociaż z thrillerem szpiegowskim nie ma nic wspólnego. "The Deadly Affair" ma kapitalną obsadę, w tym także Harry Andrews, który miał świetną rolę we "Wzgórzu" Lumeta. Muszę to zobaczyć.
OdpowiedzUsuńJa widziałem wszystkie ekranizacje na podstawie powieście Le Carre. Z filmów są jeszcze: "Mała doboszka" z Diane Keaton, "The Russia House" z Seanem Connerym, "The Spy Who Came In from the Cold" z Richardem Burtonem, "The Looking Glass War" z Anthony Hopkinsem, "Tinker Tailor Soldier Spy" z Garrym Oldmanem oraz film telewizyjny "A Murder of Quality"
UsuńAle polecam również obejrzeć seriale: "Tinker Tailor Soldier Spy" i "Smiley's People" - oba z Alekiem Guinnessem i "A Perfect Spy"
Czytałem tylko jedną, wczesną rzecz Le Carre - ' Spy Who Came From Cold ' ( Ze Śmiertelnego Zimna ) - rewelacja. Film Martina Ritta chętnie obejrzałbym. Widziałem ' Małą Doboszkę' i ' Krawca z Panamy' , obydwa bardzo dobre. Facet potrafi doskonałe fabuły wymyślac.
OdpowiedzUsuńQuincy jones jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, czy to jako jazzman, aranżer, czy kompozytor filmowy.
Że tak powiem film Ritta w sieci jest dostępny. Ale ty Simply miałeś oglądać Johnniego To ;-).
UsuńA propos szpiegów przyszedł mi jeszcze na myśl cykl o Harrym Palmerze. Trylogia z lat 60. "The Ipcress File", "Funeral in Berlin" i "Billion Dollar Brain" (wszystkie z Michaelem Cainem". Też bardziej realistyczne podejście do tematu niż Bond. Główny bohater to były przestępca, który w czasie wojny w Berlinie nielegalnie handlował i coś tam jeszcze miał na sumieniu i miał wybór albo więzienie albo praca dla wywiadu. I o tyle to ciekawe, że nie jest superbohaterem, daje się zwodzić, manipulować, ulega pozorom itd. W latach 90. o Palmerze powstały jeszcze dwa filmy telewizyjne, ale szkoda na nie czasu.
Obejrzałem ' Du Zhan' ( Drug War ) - rewelacja, zawodowo utrzymane napięcie od początku do końca - jednym satrzałem pociągnięta linearna story, cały czas na wysokich rejestrach, bez żadnych ,, dołków''. Narracji, to się na prawdę można ( trzeba ) od Johnnie'go To, uczyc.
OdpowiedzUsuńA patent z kolesiem o ksywie HaHa , kiedy gliniarz-emocjonalny minimalista zmuszony jest udawac jego pojebaną ekspresję, to mi humor poprawił na maxa :)
Ale nigdy nie polubię stylu, w jakim To aranżuje strzelaniny - choc tu i tak jest powyżej jego przeciętnej .