wtorek, 29 października 2013

The Prisoner - Patrick McGoohan



Czy się to komuś podoba, czy nie - żyjemy w czasach seriali: Breaking Bad, Dexter, Homeland, Downtown Abbey, Lost i setki innych; lepsze lub gorsze, z mniej lub bardziej zawiłą intrygą, co tydzień zostawiają nas w stanie swoistego zawieszenia, oczekujących na dalszy ciąg zwykle nierozwiązanych aż do ostatnich odcinków fabuł.
Doszło nawet do dosyć kuriozalnej sytuacji, w której jeden z najlepszych współczesnych aktorów pisze list pełen uwielbienia do gwiazdy jednego z tych show. Możemy sobie jedynie wyobrażać, ile listów dostał Patrick McGoohan po emisji ostatniego odcinka projektu jego życia - serialu telewizyjnego The Prisoner. Zapewne nieliczne z nich zawierały pochwały - serial, początkowo uwielbiany, stał się dla wielu widzów niezrozumiałym po dosyć enigmatycznym zakończeniu - McGoohan bał się linczu, na dwa tygodnie zaszywając się z dala od świata w szkockich górach. To tylko dowodzi wielkich emocji, jakie od zawsze budziły seriale w widzach - od gospodyń domowych do wysmakowanych koneserów kina, doszukujących się wszędzie drugiego dna. The Prisoner odcinek po odcinku postawił podwaliny pod współczesne serial e telewizyjne, stając się niejako prekursorem sposobu ich opowiadania - jego schemat fabularny po dziś dzień jest widoczny w większości najlepszych serii.

Urodzony w 1928 roku w Nowym Jorku McGoohan wyjechał po kilku latach z rodzicami do Irlandii, gdzie familia osiadła na stałe. Młody Patrick imał się różnych zawodów: był bokserem, pracował na kurzej farmie, w fabryce, w banku, jako taksówkarz, czy w końcu w teatrze w Sheffield, gdzie mieszał. Aktorem stał się z przypadku - w teatrze w którym pracował zastąpił w ostatniej chwili chorego aktora. Z czasem zauważono w nim naturalny talent aktorski oraz charyzmę, która w połączeniu z nieodpartym urokiem stworzyła z niego aktora wyrazistego, charakterystycznego. Po kolejnych sukcesach na deskach teatru, po McGoohana upomniała się telewizja, w osobie Lew Grade'a, szefa ITC Entertainment, jednej z najważniejszych postaci brytyjskiej rozrywki XX wieku, oferując mu główną rolę w szpiegowskiej serii The Danger Man, prapoczątku omawianego dziś przeze mnie serialu. McGoohan wcielił się w rolę tajnego agenta Johna Drake'a uczestniczącego w przeróżnych akcjach wywiadu brytyjskiego. W odróżnieniu od przygód Jamesa Bonda, seria została napisana w poważniejszym tonie, bliższym ówczesnemu napięciu towarzyszącemu zimnej wojnie. Pierwsza seria przepadła, jednak już druga stała się wielkim sukcesem, czyniąc z McGoohana gwiazdę pierwszej wielkości. To był zaczątek pomysłu aktora nad stworzeniem od początku do końca własnego dzieła, w którym mógłby wypowiedzieć się nie tylko aktorsko, ale i na innych polach w temacie wolności człowieka, jego uległości względem społeczeństwa i przyjętych zasad. Podczas realizacji jednego z odcinków przygód Drake'a, który rozgrywał się w małej wiosce w północnej Walii o nazwie Portmeirion, zaczął zastanawiać się nad sytuacją, w której jego bohater zostałby uwięziony w tego typu miejscu, celem uciszenia i wyciągnięcia ważnych informacji. Pomysł przedstawił Lew Grade'owi, zastrzegając sobie wyłączność w decydowaniu o tym, jak przebiegnie on pod względem fabularnym. McGoohan chciał początkowo nakręcić 7 odcinków tworzących zamknięta całość - Lew Grade myślał o 24 - stanęło na 17-tu. Tak powstał pomysł The Prisoner.



Czołówka serialu była niezmienna ( z małymi wyjątkami w kilku odcinkach ) - oto widzimy tajemniczego mężczyznę ( zwanego z racji braku imienia The Man ), który w swoim Lotusie 7 przyjeżdża do biura organizacji w której pracuje, składając rezygnację z oferowanych przez siebie usług. Chwilę później, już we własnym mieszkaniu, zostaje odurzony i uprowadzony przez równie tajemniczych ludzi, przebudzając się w nadmorskiej Wiosce - miejscu, z którego nie ma ucieczki, zasiedlonym przedziwnymi postaciami, pragnącymi wydobyć z niego informację - dlaczego zrezygnował z pracy; w Wiosce zostaje nadany mu numer 6 - w ten sposób przebiega komunikacja między mieszkańcami - strażnikami i więźniami - każdy z nich ma nadany własny numer. Od pierwszego odcinka dajemy się wciągnąć w nieco fantastyczną fabułę, zaś sam serial z biegiem odcinków staje się coraz bardziej alegoryczny i naszpikowany symboliką. W końcówce zaś, nie dając prostych odpowiedzi staje się wyraźnie nakreśloną wypowiedzią artystyczną McGoohana - producenta, scenarzysty, aktora i reżysera kilku odcinków. To jego wizja, to jego świat zbudowany od podstaw - "Wioska to miejsce w którym próbuje się zniszczyć ludzką indywidualność w każdy możliwy sposób; złamać w człowieku ducha, sprawić, by zaakceptował to kim inni chcą by był - na zawsze. W końcu jednak pojawia się w niej ktoś, kto nie daje się złamać." - tak mówił o swoim pomyśle po latach.

W kolejnych odcinkach widzimy więc próby złamania Numeru 6 szeregiem podstępnych sposobów - niektóre z nich to znane z innych filmów metody szpiegowskie; inne zaś to dosyć oryginalne pomysły McGoohana i grupy scenarzystów, których zatrudnił do realizacji swojej wizji. Nad terenem pieczę sprawuje Numer 2, składający raporty enigmatycznemu, nieznanemu numerowi 1 - pomysłodawcy Wioski. Po przebudzeniu w Wiosce nasz bohater od razu stara się znaleźć z niej wyjście, ucieczkę, która jednak okazuje się niełatwym zadaniem: Wioska otoczona jest z jednej strony masywem górskim, z drugiej morzem; jej mieszkańcy są monitorowani i inwigilowani przez całą dobę systemem kamer i podsłuchów. W razie, gdy któryś z nich przechytrzy ten system, może spotkać się z Roverem - balonem meteorologicznym, który ściga każdego uciekiniera, fundując mu marny koniec. To świat z koszmaru, z którego nie da się przebudzić - miejsce, gdzie krok po kroku, "by hook or by crook", by zacytować znamienne słowa Numeru 2, niszczy się ludzką wolę, indywidualność, po to, by spokojnie móc zaszeregować potem daną jednostkę w tryb pracy dla wspólnego dobra - infiltrowania i szpiegowania kolejnych mieszkańców. W roli Numeru 2 za każdym razem występuje inny aktor/aktorka - niektórzy kilkukrotnie - mający za zadanie rozpracowanie i wydobycie najważniejszej informacji z numeru 2: Dlaczego zrezygnowałeś? 




Wchodząc w obszar interpretacyjny The Prisoner bardzo łatwo wpaść w pułapkę, zastawioną przez McGoohana - o ile możemy poskładać fakty w całość i odpowiedzieć na pytanie z poprzedniego akapitu, o tyle tożsamość Numeru 1 - "właściciela", stojącego za wszystkim, niczym Bóg kierującego marionetkami poprzez polecenia telefoniczne, pozostaje nieznana. Who is number one? - pyta aktor w czołówce każdego odcinka, nie dostając prostej odpowiedzi. Nie dostaną jej na tacy również widzowie - co jakiś czas pojawiają się na forach dyskusyjnych kolejne teorie na ten temat - dowód na uniwersalność fabuły i świetnie dopracowanego zakończenia... Czy faktycznie? Mając na względzie to, że ostatni, decydujący odcinek McGoohan napisał w tydzień, dopisując intrygę do poprzedniej części, można mieć co do tego wątpliwości. Zakończenie serialu podzieliło widzów - obiektywnie trzeba zaznaczyć że ostatni odcinek jest wspaniałym podsumowaniem całej serii, na tyle jednak otwartym, pełnym przedziwnych skojarzeń, symboliki, angielskich rymowanek nursery rhymes i jeden McGoohan wie czego jeszcze, że pozostaje po dziś dzień jednym z najdziwniejszych zakończeń seriali telewizyjnych ( osobiście miałem przyjemność przetłumaczyć dwa ostatnie odcinki - pod względem językowym rzecz po prostu znakomita, pełna odniesień do literatury i muzyki ).

Wizja McGoohana pozostaje po dzień dzisiejszy alegorycznym obrazem rzeczywistości, w której żyjemy - wizja świata jako wielkiej, globalnej Wioski, zamieszkiwanej przez dwie grupy: więźniów i strażników, rządzonej przez niewidzialnego, wydającego rozkazy, pociągającego za wszystkie sznurki Numeru 1; przy skomplikowanym systemie powiązań można by założyć, że taka osoba nie istnieje. McGoohan, pisząc scenariusz w okresie Zimnej Wojny pokazywał widzom, że w dzisiejszych czasach nie można ufać komukolwiek; największy przyjaciel może okazać się wrogiem, zmieniając nasze życie w koszmar bez wyjścia. The Prisoner to także wyjątkowy pokaz mniej lub bardziej możliwych do zaistnienia technik szpiegowskich - ich przegląd mamy w każdym odcinku.



Jak już pisałem, Wioska dzieli się na więźniów, oraz strażników - wyjątkiem tutaj jest postać karła - lokaja, grana przez Angelo Muscata, oraz postać Nadzorcy (w tej roli Peter Swanwick ). Karzeł jest postacią będącą "po środku" - symbolizuje to jego czarno - biały parasol, nawiązujący do dwóch sił zamieszkujących Wioskę. Symboliki znajdziemy tutaj co niemiara, choćby w plakietkach z numerem identyfikacyjnym mieszkańców - jest na nich bicykl, symbolizujący stary ład i porządek, ironicznie komentujący progres technologiczny, dzięki któremu możliwe są przeróżne techniki śledzenia, nie pomagające jednak w złamaniu głównego bohatera. Codzienne pozdrowienie mieszkańców - "be seeing you" - nawiązuje wyraźnie do Orwellowskiej rzeczywistości w jakiej się znajdują, po latach weszło do języka potocznego w Wielkiej Brytanii. Sam serial stał się niewyczerpanym źródłem inspiracji, odniesień i nawiązań:
- wokalista Iron Maiden, Bruce Dickinson jest wielkim fanem serii: dał temu upust w tekstach utworów The PrisonerBack in the Village, oraz w swej solowej twórczości,
- znakomity słoweńsko - włoski projekt Devil Doll pod wodzą enigmatycznego Mr Doctora nagrał płytę w całości poświęconą serialowi, tytułując ją nazwą jednego z odcinków serii - The Girl Who Was Death, zaś poszczególne części dzieła, trwającego 66 minut i 6 sekund, nazywając tytułami kolejnych odcinków,
- w całej masie filmów przeróżnych gatunków filmowych widać odniesienia do serii - wystarczy wspomnieć Truman Show, Watchmen, odcinki Dr Who, Lost, agenta Smitha oglądającego przez moment jeden z odcinków The Prisoner w Matrixie, czy nawet Shreka - to tylko najpopularniejsze z nawiązań.

Na koniec należy wspomnieć o McGoohanie i jego wybitnym  występie - momentami bliskiemu manierze aktorskiej Rogera Moore'a z serialu The Saint ( którą to rolę wcześniej proponowano właśnie McGoohanowi ); Numer 6 w jego wykonaniu to agent bardzo w stylo bondowskim - szarmancki, precyzyjny, profesjonalny agent wywiadu, skuteczny i konsekwentny w działaniu - wszystko to z nienaganną dykcją angielskiego dżentelmena. Rola ta stała się dla niego zarówno wielkim sukcesem, jak i przekleństwem; mimo całkiem niezłych późniejszych roli, choćby w Ice Station: Zebra, czy w Braveheart, świat zapamiętał go jako Więźnia.

Na koniec zapraszam do zobaczenia wspaniałej czołówki, a tym, którzy nie mieli jeszcze okazji zobaczyć The Prisoner, gorąco go polecam. Nie powinniście się zawieść.


- Gdzie jestem?
- W Wiosce
- Czego chcesz?
- Informacji.
- Po czyjej jesteś stronie?
- To zależy. Chcemy informacji...informacji...informacji!
- Nie dostaniecie ich!
- Wszelkimi sposobami... zdobędziemy je.
- Kim jesteś?
- Numerem Dwa.
- Kto jest Numerem Jeden?
- Ty Jesteś Numerem Szóstym.
- Nie jestem Numerem, jestem wolnym człowiekiem!


haku


10 komentarzy :

  1. Nie widziałem tego serialu, z brytyjskich seriali z lat 60. oglądałem tylko kilka odcinków "Świętego", także "Rewolwer i melonik" oraz hit mojego dzieciństwa "Randall i duch Hopkirka". Co zaś się tyczy aktora, P. McGoohana, to chociaż oglądałem "Ice Station: Zebra" to jednak najbardziej zapamiętałem go z "Braveheart", gdzie zagrał postać wrednego króla Anglii, głównego antagonisty tytułowego bohatera.

    To prawda, żyjemy w czasach seriali, które cieszą się coraz większą popularnością niż filmy kinowe. Po rozczarowującym finale "Dextera" zacząłem niedawno oglądać dwa seriale: "Breaking Bad" i "Vikings". Oba jak na razie bardzo mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie wielosezonowce bardzo męczą. O wiele bardziej wolę zwarte, jednosezonowe formy/ miniseriale. Kolega Vindom kiedyś polecił świetny Top of the Lake - polecam zdecydowanie. Co do Dextera, początkowe sezony były świetne, im dalej w las, tym niestety gorzej. Breaking Bad jakoś niespecjalnie mnie ujął, przerwałem po dwóch sezonach. Teraz jestem na etapie Elementary, ale pewnie zakończę po 1 sezonie :D
    Co do Prisonera - to rzecz oderwana od The Saint czy Avengers; na tyle oryginalna, że nieporównywalna z niczym innym.

    OdpowiedzUsuń
  3. McGoohan występował w innym hicie lat 60. - "Danger Man". Z tych klimatycznych produkcji z lat 60, to jeszcze pamiętam był taki serial z Rogerem Moorem i Tonym Randallem.

    Z seriali to i owo widziałem, szczególnie brytyjskich to parę tytułów mógłbym podać. Wielosezonowe na dłuższą metę nudzą i poza "Boardwalk Empire" przestałem takowe oglądać. Lepsze są krótsze formy po kilka odcinków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednym z moich ulubionych seriali jest właśnie wielosezonowiec "24 godziny", ale zacząłem go oglądać 10 lat temu, kiedy nie miał jeszcze aż 8 sezonów. Możliwe, że nie dotrwam do końca "Breaking Bad", ale np. "Vikings" na razie ma tylko 9 odcinków, więc póki co jeszcze nie jest wielosezonowcem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś rok temu w lokalnym lumpeksie kupiłem sobie, za 8 złoty, box ze wszystkimi odcinkami Prisonera (o to wydanie). Jeszcze nie oglądałem, bo na seriale zawsze sobie trzeba trochę czasu wyłuskać, ale póki co leży sobie na półce i czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłeś o tej cenie nie wspominać... :/
      Chyba, że chcesz sprawić takiemu jednemu blogerowi prezent ;)

      Usuń
  6. Jak obejrzę i uznam, że to straszne gówno, którego nie chcę mieć w domu, to się z tobą skontaktuje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak czułem :D
      liczę w takim razie, że Ci się nie spodoba :)
      Na poważnie to jak już posiadasz, to znajdź na niego czas - naprawdę warto.

      Usuń
  7. Haku pamiętaj, że jakbyś jednak dostał ten serial, kto oczekuje, że zrobisz mu prezent. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba po prostu poruszę znajomości na Wyspach ;)
      zima nadchodzi, Mikołaj wyrusza z Laponii...

      Usuń