Adieu l'ami ( Farewell Friend)
Często na dobry, wciągający film trafia się zupełnie przypadkiem, zwłaszcza, gdy przeczesuje się odmęty youtube.com. Szuka się jednego, a trafia na coś zupełnie innego, na coś niespodziewanego. Znalezienie filmowej niespodzianki, która trafia w gusta, może sprawić wiele radości każdemu kinomaniakowi. Takim właśnie sposobem miałem możliwość obejrzeć "Adieu L'ami" (1968) Jeana Hermana.
Interesująca intryga z mocnym, symbolicznym zakończeniem, które można różnorako interpretować. Piękne kobiety - Brigitte Fossey i Olga Georges-Picot - pełniące dwuznaczną rolę w całej historii. Przebiegły, piekielnie inteligentny detektyw policji, grany przez Bernarda Fressona, który nie daje sobie zamydlić oczu i domyśla się znacznie więcej niż przyznaje. W końcu niepowtarzalna mroczna, chłodna, momentami nieprzyjemna atmosfera, rodem z filmu noir. To wszystko wynika z bardzo oszczędnego scenariusza. Scenariusza, w którym istotną rolę pełnią szczegóły, tak, że wystarczy chwila nieuwagi, aby się zagubić, stracić wątek. "Adieu L'ami" wszystko ma przemyślaną konstrukcję, nic nie dzieje się przypadkowo, wszystko jest ważne. Każdy detal. Mimo całej tej otoczki najważniejsza jest jednak relacja pomiędzy dwójką głównych bohaterów.
Relacja dziwna, acz intrygująca, nadająca ton akcji. Dwóch facetów, których wojna pozbawiła złudzeń. Dwóch facetów będących niemal uosobieniem antybohaterów, których dzieli niemal wszystko poza wspólną wojskową przeszłością. Skazani wyrokiem losu na przebywanie ze sobą, wbrew własnej woli. Początkowo jeden przed drugim starają się udowodnić swoją wyższość, rywalizują ze sobą, toczą gry umysłów, popisują, a mówiąc obrazowo stroszą piórka niczym mali chłopcy. W raz z upływem czasu w "przymusowym więzieniu" dochodzą do porozumienia, prowadzącego do obopólnej współpracy, która z kolei przerodzi się w szorstką przyjaźń dwóch twardych facetów, w przyjaźń opartą na honorze oraz wzajemnym szacunku. Przyjaźń, z której przyjdzie im obu zdać egzamin w trudnym momencie, który zaważy na ich przyszłym losie.
Kryminalna historia, w której spotykają się dwie silne osobowości - Charles Bronson oraz Alain Delon. Obu poznajemy jako żołnierzy armii francuskiej wracających z wojny w Algierii. Pierwszy jest zawodowym żołnierzem, szukającym nowych okazji do zarobku, drugi zaś służył jako wojskowy lekarz. Obaj są samotnikami, obaj za sobą wyraźnie nie przepadają. Po zejściu na ląd ich drogi się rozchodzą, lecz przypadek ponownie łączy ich losy w bardzo nietypowych okolicznościach. Dino Barran (Delon) musi włamać się do sejfu, aby oddać skradzione akcje i tym samym dopełnić obietnicy złożonej zmarłemu przyjacielowi, Franz Propp (Bronson) podąża jego śladem, lecz jego celem jest wyczyszczenie sejfu z trzymanej w nim gotówki. Uwięzieni w budynku w czasie przerwy bożonarodzeniowej łączą siły, żeby sforsować zamek do sejfu. Jednakże gdy wydaje się, że robota zakończy się sukcesem, obu czeka
niespodzianka. By wyjść z opresji będą musieli sobie zaufać a przy okazji zachować honor. Honor złodziei.
Interesująca intryga z mocnym, symbolicznym zakończeniem, które można różnorako interpretować. Piękne kobiety - Brigitte Fossey i Olga Georges-Picot - pełniące dwuznaczną rolę w całej historii. Przebiegły, piekielnie inteligentny detektyw policji, grany przez Bernarda Fressona, który nie daje sobie zamydlić oczu i domyśla się znacznie więcej niż przyznaje. W końcu niepowtarzalna mroczna, chłodna, momentami nieprzyjemna atmosfera, rodem z filmu noir. To wszystko wynika z bardzo oszczędnego scenariusza. Scenariusza, w którym istotną rolę pełnią szczegóły, tak, że wystarczy chwila nieuwagi, aby się zagubić, stracić wątek. "Adieu L'ami" wszystko ma przemyślaną konstrukcję, nic nie dzieje się przypadkowo, wszystko jest ważne. Każdy detal. Mimo całej tej otoczki najważniejsza jest jednak relacja pomiędzy dwójką głównych bohaterów.
Relacja dziwna, acz intrygująca, nadająca ton akcji. Dwóch facetów, których wojna pozbawiła złudzeń. Dwóch facetów będących niemal uosobieniem antybohaterów, których dzieli niemal wszystko poza wspólną wojskową przeszłością. Skazani wyrokiem losu na przebywanie ze sobą, wbrew własnej woli. Początkowo jeden przed drugim starają się udowodnić swoją wyższość, rywalizują ze sobą, toczą gry umysłów, popisują, a mówiąc obrazowo stroszą piórka niczym mali chłopcy. W raz z upływem czasu w "przymusowym więzieniu" dochodzą do porozumienia, prowadzącego do obopólnej współpracy, która z kolei przerodzi się w szorstką przyjaźń dwóch twardych facetów, w przyjaźń opartą na honorze oraz wzajemnym szacunku. Przyjaźń, z której przyjdzie im obu zdać egzamin w trudnym momencie, który zaważy na ich przyszłym losie.
vindom
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz