poniedziałek, 24 lutego 2014

Jorg Buttgereit - Nekromantik II/Schramm

 

Sukces Nekromantika spowodował pytania o jego kontynuację - reżyser był zalewany prośbami fanów o kolejną część, które sam zresztą sprowokował zakończeniem swojego debiutu. Wkrótce po nim, nieco na przekór, nakręcił Der Todesking, surowe kino będące reżyserską wariacją na temat problemu samobójstwa. Buttgereit w końcu powrócił do tematu nekrofilii, w 1991 kręcąc kontynuację debiutu pod znaczącym podtytułem - Nekromantik II: Return of the Loving Dead. Film zupełnie inny od pierwszej części, bardziej dopracowany, tak montażowo, aktorsko, jak i dźwiękowo. 

"Chcę być władcą życia i śmierci"

W prologu poznajemy Monikę (Monika M.), która udaje się na grób bohatera pierwszej części, Roba, celem wykopania jego zwłok. Rozmiłowana równie mocno w nekrofilii kobieta ma wobec jego zwłok dalekosiężne plany. W międzyczasie poznaje Marka (Mark Reeder), pracującego jako dubbingowiec filmów pornograficznych, nieśmiałego fanatyka artystycznych filmów o jedzeniu, podczas których odreagowuje on stresy codziennej pracy. Monika zaś, prócz swej fascynacji nekrofilią, uwielbia oglądać brutalne dokumenty mondo, w których zatraca się wraz z grupką znajomych. Mark stanie się ofiarą jej niezwykłego planu, w którym główną rolę odegrają, podobnie jak w pierwszej części, ludzkie zwłoki.


Kolejny raz u Buttgereita historia nekrofila jest przedstawiona subiektywnie, z punktu widzenia głównej bohaterki. Jej świat, choć nie tak szary i beznadziejny jak Roberta Schmadtke z pierwszej części, jest równie mroczny i odpychający; mamy także podobny schemat fabularny - oto w pierwszym Nekromantiku mieliśmy do czynienia ze sceną zabicia i patroszenia królika, zaś w  kontynuacji mamy równie krwawe sceny obdzierania ze skóry fok, w filmie mondo oglądanym namiętnie przez bohaterkę. Ten film stanie się pierwszą rysą na związku z Markiem, który mimo, iż ma również dziwne hobby - oglądanie filmów o jedzeniu, to jednak daleki jest od brutalnego kina. Inny to związek niż w obrazie z 1987 roku - tam mieliśmy parę nekrofilów, w równym stopniu zafascynowanych śmiercią, w Nekromantik II tylko jedna osoba w związku ma tą obsesję. Buttgereit wraca do pomysłów z Hot Love, ukazując w równie cukierkowy, błahy sposób pierwsze spotkania pary zakochanych; mamy więc lunapark, chodzenie za rękę, pierwsze pocałunki. Te przesłodzone ujęcia kontrastuje jednak z obrzydliwymi kadrami, w których widać rozkładające się ludzkie zwłoki. Niedaleko od piękna do brzydoty, mówi reżyser, tym bardziej, że w dzisiejszym świecie pojęcia te straciły swe wartości, zmieniając diametralnie swe położenie. W scenie, w której Mark atakuje Monikę za jej pasję oglądania śmierci na ekranie, ona tłumaczy się ciekawością i chęcią poznania; dla niej to filmy pornograficzne, do których podkłada głos Mark są daleko bardziej perwersyjne.

Sceny gore w  tym obrazie znacznie przewyższają te z pierwszej części - są wykonane staranniej, z dużą dbałością o szczegóły; scena cięcia trupa w wannie, nawiązująca do podobnej w kultowym obrazie włoskiego kina, Buio Omega w reżyserii Joe D'Amato, jest nieznośnie przeciągającym się koszmarem, z którego trudno się otrząsnąć. To jednak tylko prolog do krwawych scen finałowych, w których reżyser wchodzi na nowy poziom w ukazaniu scen śmierci; w kwestii efektów specjalnych jest to jego magnum opus. Mroczny wydźwięk całości i ogólny pesymizm unoszący się nad obrazem przygotowuje grunt pod następny obraz Niemca, arcydzieło poruszające tym razem tematykę seryjnych morderstw. 

"Dziś jestem brudny, jutro będę tylko brudem"

Główny bohater obrazu, Lothar Schramm (w tej roli amator Florian Koerner von Gustorf) to małomówny, skryty człowiek, samotnie zamieszkujący mieszkanie w jednym z szarych, niemieckich blokowisk. Jego największym przyjacielem jest mieszkająca obok prostytutka Marianne (Monika M.) , którą darzy sympatią. Byłby z tego całkiem niezły melodramat, gdyby nie jeden ważny fakt - Lothar Schramm to działający chaotycznie seryjny morderca. Gdy pewnego dnia odwiedzają go świadkowie Jehowy, ten wpuszcza niczego nie podejrzewających ludzi do mieszkania, po chwili brutalnie ich mordując, układając ciała w seksualnych pozycjach, wszystko fotografując. Po zaspokojeniu swej morderczej żądzy, Schramm owija ciała w plastikową folię, biorąc się za przemalowanie na biało zakrwawionych ścian. Bohater wchodzi na drabinę, my zaś cofamy się o kilka dni wcześniej, poznając dokładniej jego postać.

Schramm to niespełniony seksualnie frustrat, marzący o zbliżeniu ze swoją sąsiadką; zapraszając ją na kolację, stara się być czarujący, lecz mimo to nie jest w stanie doprowadzić do upragnionego zbliżenia. Usypia więc Marianne, kończąc w samotności swój seksualny akt. Buttgereit w wizyjnych scenach robi wgląd w umysł mordercy, igrając z powszechnymi wyobrażeniami na jego temat. Oto dzieciństwo, najczęściej wskazywane jako podłoże zachowań morderców, wygląda radośnie i bardzo zwyczajnie - oto Schramm na łonie natury wraz z matką oddaje się beztroskim zabawom; żadnych treści związanych z przemocą, brak niestosownych zachowań ze strony rodziców - to jedyne szczęśliwe sceny w filmie. Prócz tego, Schramma nawiedzają jednak inne, mocno niepokojące wizje - pierwsza z nich to wizyta na fotelu dentysty, która kończy się wyrwaniem oka naszego bohatera; druga to dosyć osobliwa wizja uzębionej pochwy ( vagina dentata ), która symbolizuje lęk przed stosunkiem seksualnym. Kolejne wizje bohatera to powracający bieg, w którym bierze udział, podświadomie uzewnętrzniając lęk związany z amputacją nogi, oraz wizja tańca na balu.


Buttgereit, chcąc ukazać wnętrze umysłu seryjnego mordercy, subiektywizuje narrację, rezygnuje z linearnej fabuły, przełamując kolejne sceny wspomnianymi przerażającymi wizjami Schramma w najlepszej tradycji serii Nekromantik. Nie ma w tym obrazie jednak tego, co było ważnym elementem historii o nekrofilach - czarnego humoru. Schramm to obraz w stu procentach poważny, pozbawiony elementów komediowych (choć nie groteskowych), czerpiący swą siłę z oszczędnego sposobu filmowania, braku wymyślnych kadrów, czy ujęć. Dzieło niesamowicie przejmujące ukazaniem beznadziejności życia, braku szans na spełnienie, niemożliwości zmiany swojego przeznaczenia. Buttgereit nie pomaga widzowi w rozszyfrowaniu umysłu mordercy, nie sili się na drobiazgowość jego opisu, skupiając się raczej na skrupulatnej rejestracji wizji. Naturszczyk Florian Koerner von Gustorf, znakomicie odnajduje się w tej konwencji, zaś jego suchy, pozbawiony emocji sposób artykulacji tylko wzmacnia pesymistyczny wydźwięk obrazu. Schramm niczym nie wyróżnia się w tłumie - jest tak zwykły, jak tylko może być. I w tej normalności zasadza się wizja reżysera - każdy z nas może stać się Schrammem, może być nim sąsiad, znajomy sklepikarz, czy właściwie ktokolwiek.

Schramm pozostał ostatnim obrazem reżysera aż do 2009 roku, kiedy nakręcił pełnometrażową wersję swojej starej historii o Kapitanie Berlinie (Captain Berlin vs Hitler). W międzyczasie skupił się na tworzeniu teledysków, współtworzył efekty specjalne do Killer Condom, oraz kilka filmów dla niemieckiej telewizji. Stworzył także radiowe słuchowisko przedstawiające postać jednego z najbardziej znanych seryjnych morderców - Ed Gein Superstar oraz dokument Monsterland, przybliżający fenomen monster movies szerokiej publiczności. Reżyser nie próżnuje, jest często zapraszany na przeróżne festiwale i seanse jego dzieł; w następnym artykule, kończącym prezentowanie sylwetki reżysera na blogu, przedstawię wywiad, jaki przeprowadził z nim bloger z Uszatego Fotela podczas wizyty reżysera w Warszawie w 2006 roku.

haku

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz