czwartek, 20 lutego 2014

Samuel Fuller - Shock Corridor


W jednym z jego najwyżej ocenianych filmów, Shock Corridor, Samuel Fuller kolejny raz przyjmuje na siebie rolę głównego moralizatora Ameryki lat 60-tych. W obrazie tym przedstawia swoistą terapię wstrząsową, opisując historię człowieka z własnej woli trafiającego do zakładu psychiatrycznego. Niecodzienne przedsięwzięcie ma pomóc mu w rozwiązaniu kryminalnej zagadki. Sprawa niewyjaśnionego morderstwa staje się dla reżysera pretekstem do ukazania stosunków panujących w amerykańskim społeczeństwie. To swoisty akt oskarżenia wobec państwa nie umiejącego dobrze zaopiekować się swoimi obywatelami.

Popularny dziennikarz Johnny Barrett (Peter Breck) wpada na genialny pomysł, który, jak sądzi, pomoże mu w otrzymaniu upragnionej Nagrodę Pulitzera - oto na własne życzenie pakuje się wprost do zakładu psychiatrycznego, celem rozwiązania tajemniczego morderstwa dokonanego na jednym z pacjentów, niejakim Sloanie. Przy pomocy znajomego psychiatry i jednego z przyjaciół przygotowuje się do roli "chorego", w plany zostaje wtajemniczona rónież ukochana dziennikarza, Cathy, pracująca jako tancerka w nocnym klubie (Constance Towers). Po "zakwaterowaniu się" w zakładzie, pewny siebie Johnny rozpoczyna prywatne śledztwo, którego istotną częścią będzie próba wydobycia zeznań od trzech światków poddanych w szpitalu terapii. Pierwszy z nich, Stuart (James Best), jest byłym amerykańskim żołnierzem, weteranem wojny w Korei, gdzie dostał się do niewoli i został poddany praniu mózgu, stając się komunistycznym agitatorem. Po wymianie więźniów między Koreą a USA, w swoim kraju zostaje uznany za zdrajcę i zwolniony z wojska, po czym umieszczony w zakładzie psychiatrycznym, gdzie podaje się za generała Jamesa "Jeba" Stuarta, dowódcę kawalerii armii konfederackiej. Drugi ze świadków - Trent (Hari Rhodes), to jeden z pierwszych czarnoskórych studentów w historii, wysłany w ramach walki z segregacją rasową na Uniwersytet. W trakcie nauki nie poradził sobie z presją i prześladowaniami ze strony białych studentów. Przeszedł załamanie i wylądował w szpitalu. Tam zaczął podawać się za członka Ku Klux Klanu, próbując prześladować mniejszość murzyńską i wywołać zamieszki na tle rasowym (sic!). Trzeci z nich, Boden (Gene Evans) to fizyk atomowy, który poprzez doświadczenia związane z produkcją pocisków nuklearnych utracił swój genialny umysł, teraz rozumując na poziomie kilkuletniego dziecka. Johnny po kolei stara się wyciągnąć z nich informacje na temat zabójstwa Sloane'a; nie jest to łatwe, kolejne próby kończą się zamieszkami, a w efekcie elektrowstrząsami; sprawiają one, że coraz trudniej rozgraniczyć mu rzeczywistość od fantazji pacjentów. Stanem zdrowia Barretta coraz bardziej zaniepokojona jest Cathy. Młoda kobieta od początku sprzeciwiała się pomysłowi ukochanego, a teraz przy kolejnych odwiedzinach zaczyna przekonywać się jakie spustoszenie w umyśle Johnny'ego powoduje seria zabiegów, jakim został poddany.



Fuller w "Shock Corridor" kolejny raz zaatakował amerykańską moralność, tym razem biorąc pod lupę bardzo ważkie tematy: postępowanie wobec byłych żołnierzy, naukowców, osób pracujących "ku chwale" kraju, zaś po wykonaniu swojego patriotycznego obowiązku, są pozostawiane samym sobie a w wypadku problemów, zamykane w szpitalach psychiatrycznych oraz kwestie społeczne związane z segregacją rasową, o zniesienie której w latach 60-tych rozgorzała batalia. Odpowiedzialność państwa za żołnierzy została przez niego wykpiona, w emocjonalnym monologu wygłoszonym przez Jamesa Besta, wcielającego się w rolę Stuarta, w którym opowiada swoją historię. Pozostawiony samemu sobie, ogłupiony z jednej strony przez amerykańską propagandę sukcesu, z drugiej zainteresowany egzotycznym krajem i jego obyczajami ucieka w szaleństwo, stając się bohaterskim generałem kawalerii. W ten sposób przynosi w końcu dumę własnemu krajowi, tak bardzo przez niego wyczekiwaną. Jest romantycznym bohaterem z nieodłączną gitarą i śpiewem na ustach. Fuller drwi z systemu, który ofiarom wojennym nie przedstawia żadnej przyszłości, pakując pokiereszowanych życiowo żołnierzy prosto do zakładów psychiatrycznych.

Nie inaczej sytuacja ma się w przypadku drugiego świadka zbrodni, Trenta, który po zakładzie przechadza się z prowokacyjnym hasłem: "Integracja i demokracja nie idą w parze. Spadajcie, czarnuchy." Odrzucony przez większość białych Amerykanów, próbuje się do nich za wszelką cenę przystosować, co ostatecznie wywołuje karykaturalny efekt. Czarnoskóry student rasistą? Czemu nie, mówi Fuller, w naszym systemie nawet taka sytuacja ma prawo zaistnieć. Trent, przez całe swoje życie walczący z dyskryminacją rasową, właściwie bez jakiejkolwiek pomocy państwa, przegrywa tą walkę, zmieniając się w walczącego członka Ku Klux Klanu, prowadzącego zaciąg do tej organizacji w zakładzie.



Trzeci i ostatni świadek, Boden, to genialny naukowiec, laureat Nagrody Nobla, pracujący dla amerykańskiego rządu nad programem użycia głowic i pocisków jądrowych. Jego praca wyniszczyła go psychicznie do tego stopnia, że mentalnie wrócił do czasów bezproblemowego dzieciństwa, co w końcu uspokoiło go wewnętrznie. Jest on ostatnią szansą dla Johnny'ego, mającą pomóc mu w rozwiązaniu zagadki. Paradoksalnie, mimo iż wyjawia mu prawdę o śmierci Sloane'a, główny bohater, będący po kilku terapiach wstrząsowych, zapomina imię mordercy, pogrążając się w szaleństwie.

Barrett, brawurowo grany przez Petera Brecka, podczas każdej z tych rozmów przyjmuje inną postać, wyrozumiałą i odpowiednią wobec przesłuchiwanej osoby. Dosyć sprawnie oszukuje także lekarzy, idealnie odtwarzając przed nimi postać inteligentnego dziennikarza, mającego jednak problemy z własną tożsamością, pochodzącymi aż z mroków dzieciństwa. Wchodząc w coraz to inne postacie, zatraca się powoli w pozorowanym szaleństwie, w pewnym momencie dochodząc do jego granicy. Nic sobie nie robi z przestrogi Nietzschego mówiącej o spoglądaniu w otchłań; jest pewny siebie, swojej siły i nieuległości. Otchłań jednak również spogląda na niego, przyciągając coraz bardziej, sprawiając, że z tej podróży wróci zupełnie inny człowiek.

Tytułowy korytarz wstrząsów, to reżyserskie określenie nie tylko miejsca spacerowego zakładu psychiatrycznego, ale, przede wszystkim, korytarz przebiegający przez kraj, od Florydy do Waszyngtonu, od Arizony po Nowy Jork. Bardzo czytelna metafora Ameryki jako kraju dalekiego od ideałów demokratycznych, pełnego skumulowanych, nie dających się prosto rozwiązać problemów natury społecznej. "Na śniadanie bigoteria, ignorancja na obiad", jak mówi Stuart w swoim płomiennym monologu - taka jest Ameryka, powierzchniowo wypolerowana, jednak dogłębnie zepsuta i zdemoralizowana. Fuller kolejny raz wypomina swojemu krajowi brak zasad, cynizm, niemoralność, problemy z kwestią rasową ( a mamy rok 1963, okres słynnych przemówień Martina Luthera Kinga ). "Kogo Bóg chce zniszczyć, temu wpierw odbiera rozum" - ten cytat otwiera i zamyka obraz. Czy Bóg chce zniszczyć Amerykę, czy będzie nadal przez niego błogosławiona? Fuller nie daje jasnej odpowiedzi, sugestywnie trzymając się swojej wizji do samego końca obrazu. Obrazu momentami wstrząsającego, momentami niezamierzenie śmiesznego ( projekcja senna Barretta, przedstawiająca Cathy w rewiowym stroju ), całościowo będącego kolejną poważną, moralizującą, autorską wypowiedzią reżysera.

haku


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz