ACROSS 110th STR
"Across
110th Street" dla szerszego grona odbiorców pozostaje właściwie filmem anonimowym,
nie zyskał szerokiej rozpoznawalności czy też statusu dzieła kultowego jak
Francuski Łącznik, Serpico lub Brudny Harry, które powstały mniej więcej w tym
samym okresie, czyli w pierwszej połowie lat 70. XX wieku. Zasadniczo niesłusznie,
bowiem wywiera niezatarte wrażenie oraz silnie oddziałuje na wyobraźnię.
Reżyser Barry Shear
stworzył dramat kryminalny, o którym ciężko zapomnieć. Fabuła nie jest
specjalnie oryginalna. Otóż głównym wątkiem jest napad dokonany przez trzech
drobnych czarnych rzezimieszków, którzy postanowili okraść mafię, która w
Harlemie z lokalnymi przestępcami dokonywała rozliczeń. Niestety pierwotny plan
spalił na panewce, a skok zamienił się w krwawą łaźnię, gdzie zginęli nie tylko
mafiosi, ale również patrolujący okolicę policjanci. Na nieszczęsnych złodziei,
którzy rozpaczliwie starają się przeżyć, rozpoczyna się polowanie. Łowcami są
zarówno policjanci jak i mafiosi, toczy się między nimi swoisty wyścig z
czasem, komu pierwszemu uda ich się złapać.
Najważniejsza jest
atmosfera filmu osadzonego w nowojorskim Harlemie. Shear zaprezentował kino na
wskroś przesiąknięte realizmem, ocierającym się bardzo często o naturalizm.
Kino dosłownie sprawiające ból, przeszywające cierpieniem, ukazujące Harlem bez
żadnych humorystycznych akcentów, dosłownie jako piekło na ziemi. Prawdziwe
życie na ulicach wielkiego miasta pokazane bez znieczulenia. Okolice brzydkie,
brudne, w których roi się od przestępców, prostytutek, narkomanów, którzy
pozostawieni sami sobie upadlają się jeszcze bardziej, pogrążając się w całym
tym syfie i beznadziei jemu towarzyszącej. Gdzie jedynym sposobem na wyjście pozostaje zejście na drogę występku. Trójka złodziei, która
ukradła pieniądze głównie dlatego, aby poprawić swój los. Skupienie na wątkach i uwarunkowaniach
społecznych wyjaśnia też dlaczego w filmie jest niewiele scen akcji, ale są one
wręcz porywające, mają duży wpływ na tempo filmu, posuwając fabułę mocno do
przodu.
Ale "Across
100th Street" to nie tylko film kryminalny realistycznie ukazujący
życie ulicy, to także film pokazujący zmiany zachodzące w społeczeństwie USA w
okresie kontrkultury, która dokonała rewolucji na wielu płaszczyznach,
począwszy od stosunków społecznych, a skończywszy na kulturze. To też właśnie
film o zmianie pokoleń, który najlepiej odzwierciedla konflikt pomiędzy
dwojgiem głównych bohaterów, których grają Anthony Quinn oraz Yaphet Kotto.
Pierwszy to zbliżający się do emerytury, 55-letni kapitan Matelli, drugi
- porucznik Pope jest młodszy. Dzieli ich wszystko pochodzenie, wykształcenie,
rasa, doświadczenie, charakter oraz przede wszystkim kodeks moralny - o ile
Matelli jest skorumpowany, nie ma nic przeciwko dorabianiu na boku, o tyle Pope
stara się postępować zgodnie z regulaminem. Matelli to przedstawiciel starej
szkoły, który nie zawaha się użyć siły, aby wydobyć zeznanie od
przesłuchiwanego, jego partner, nadany mu przez szefa pod przymusem, jest
oczywiście jego zaprzeczeniem, jest mniej porywczy, bardziej opanowany, nie
daje się łatwo sprowokować, w końcu zaś jest mniej podatny na różne układy.
Zamiast użytku z siły pięści chce robić użytek ze zdobytej wiedzy w szkole
policyjnej. Jednakże relacje dwójki głównych postaci na przestrzeni filmu
ewoluują. Początkowo cechuje je wyraźna wzajemna niechęć, która z czasem
przeradza się we wzajemny szacunek aż do dramatycznego końca. Finałowa scena
najpełniej oddaje charakter filmu oraz przemian zachodzących w ówczesnym społeczeństwie.
Osobną kwestią pozostaje
ogólne przedstawienie policjantów i przedstawicieli mafii. Przy czym, co
charakterystyczne, obie grupy nie różnią się znacznie od siebie. Obie są tak samo
zdeterminowane by ubiec rywala i użyć w tej rywalizacji wszelkich możliwych
sposobów, aby szybciej dotrzeć do poszukiwanych. A tymi środkami są najczęściej
szantaż, zastraszenie, pobicie. Bardzo realistyczne w swojej brutalności są
sceny na posterunku, gdzie policjanci fizycznie atakują przesłuchiwanych
mieszkańców Harlemu w celu zdobycia informacji o napadzie i napastnikach.
Jeszcze gorsi pod tym względem są mafiosi, którym przewodzi psychopatyczny Nick
D'Salvio (Anthony Franciosa), brutalnie torturując, poniżając, a w końcu
zabijając ludzi odmawiających "współpracy". Bezwzględność mafii w dążeniu do zemsty najlepiej obrazują
sceny tortur w murzyńskim burdelu oraz na dachu wieżowca, gdy gangsterzy
D'Salvio pastwią się nad jednym ze złapanych złodziei. We wzajemnych relacjach
na czoło wysuwa się kwestia rasizmu, ale nie jest to taka prosta,
jednowymiarowa sprawa. Po trosze rasistami są przedstawiciele obu ras, bez
względu na to czy są policjantami czy przestępcami. Podziały nie są
jednoznaczne, nie wpadają w schematyczność.
Myliłby się jednak ten,
który sądziłby, że film jest pochwałą przemocy. Wręcz przeciwnie, nie ma mowy o
upiększaniu, o uromantycznieniu przemocy i zbrodni. Pokazuje jedynie jej
realistyczną brutalność. Obraz Sheara potwierdza tezę, że przemoc i zbrodnia
nigdy nie wygrywają, dlatego też w tym filmie nie ma zwycięzców. Reasumując "Across
110th Street" to takie małe arcydziełko kinematografii,
niepozbawione wad, ale w żadnym razie nie wpływa to na przyjemność jego
oglądania. Film kryminalny realistyczny do szpiku kości, trzymający w napięciu,
nie gloryfikujący przemocy, a zarazem bardzo gorzki w swej wymowie. Z
kapitalnymi kreacjami aktorskimi, ze szczególnym uwzględnieniem Anthony'ego
Quinna. Efekt filmu potęguje dobrze dobrana klimatyczna muzyka, z motywem
przewodnim w wykonaniu Bobby'ego Womacka, który później w filmie "Jackie
Brown" wykorzystał Quentin Tarantino.
by vindom
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz