niedziela, 24 lutego 2013

Barry Shear - Across 110th Street


 ACROSS 110th STR


"Across 110th Street" dla szerszego grona odbiorców pozostaje właściwie filmem anonimowym, nie zyskał szerokiej rozpoznawalności czy też statusu dzieła kultowego jak Francuski Łącznik, Serpico lub Brudny Harry, które powstały mniej więcej w tym samym okresie, czyli w pierwszej połowie lat 70. XX wieku. Zasadniczo niesłusznie, bowiem wywiera niezatarte wrażenie oraz silnie oddziałuje na wyobraźnię.

Reżyser Barry Shear stworzył dramat kryminalny, o którym ciężko zapomnieć. Fabuła nie jest specjalnie oryginalna. Otóż głównym wątkiem jest napad dokonany przez trzech drobnych czarnych rzezimieszków, którzy postanowili okraść mafię, która w Harlemie z lokalnymi przestępcami dokonywała rozliczeń. Niestety pierwotny plan spalił na panewce, a skok zamienił się w krwawą łaźnię, gdzie zginęli nie tylko mafiosi, ale również patrolujący okolicę policjanci. Na nieszczęsnych złodziei, którzy rozpaczliwie starają się przeżyć, rozpoczyna się polowanie. Łowcami są zarówno policjanci jak i mafiosi, toczy się między nimi swoisty wyścig z czasem, komu pierwszemu uda ich się złapać.

Najważniejsza jest atmosfera filmu osadzonego w nowojorskim Harlemie. Shear zaprezentował kino na wskroś przesiąknięte realizmem, ocierającym się bardzo często o naturalizm. Kino dosłownie sprawiające ból, przeszywające cierpieniem, ukazujące Harlem bez żadnych humorystycznych akcentów, dosłownie jako piekło na ziemi. Prawdziwe życie na ulicach wielkiego miasta pokazane bez znieczulenia. Okolice brzydkie, brudne, w których roi się od przestępców, prostytutek, narkomanów, którzy pozostawieni sami sobie upadlają się jeszcze bardziej, pogrążając się w całym tym syfie i beznadziei jemu towarzyszącej. Gdzie jedynym sposobem na wyjście pozostaje zejście na drogę występku. Trójka złodziei, która ukradła pieniądze głównie dlatego, aby poprawić swój los. Skupienie na wątkach i uwarunkowaniach społecznych wyjaśnia też dlaczego w filmie jest niewiele scen akcji, ale są one wręcz porywające, mają duży wpływ na tempo filmu, posuwając fabułę mocno do przodu.



Ale "Across 100th Street" to nie tylko film kryminalny realistycznie ukazujący życie ulicy, to także film pokazujący zmiany zachodzące w społeczeństwie USA w okresie kontrkultury, która dokonała rewolucji na wielu płaszczyznach, począwszy od stosunków społecznych, a skończywszy na kulturze. To też właśnie film o zmianie pokoleń, który najlepiej odzwierciedla konflikt pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów, których grają Anthony Quinn oraz Yaphet Kotto. Pierwszy to zbliżający się do emerytury, 55-letni kapitan Matelli, drugi - porucznik Pope jest młodszy. Dzieli ich wszystko pochodzenie, wykształcenie, rasa, doświadczenie, charakter oraz przede wszystkim kodeks moralny - o ile Matelli jest skorumpowany, nie ma nic przeciwko dorabianiu na boku, o tyle Pope stara się postępować zgodnie z regulaminem. Matelli to przedstawiciel starej szkoły, który nie zawaha się użyć siły, aby wydobyć zeznanie od przesłuchiwanego, jego partner, nadany mu przez szefa pod przymusem, jest oczywiście jego zaprzeczeniem, jest mniej porywczy, bardziej opanowany, nie daje się łatwo sprowokować, w końcu zaś jest mniej podatny na różne układy. Zamiast użytku z siły pięści chce robić użytek ze zdobytej wiedzy w szkole policyjnej. Jednakże relacje dwójki głównych postaci na przestrzeni filmu ewoluują. Początkowo cechuje je wyraźna wzajemna niechęć, która z czasem przeradza się we wzajemny szacunek aż do dramatycznego końca. Finałowa scena najpełniej oddaje charakter filmu oraz przemian zachodzących w ówczesnym społeczeństwie.

Osobną kwestią pozostaje ogólne przedstawienie policjantów i przedstawicieli mafii. Przy czym, co charakterystyczne, obie grupy nie różnią się znacznie od siebie. Obie są tak samo zdeterminowane by ubiec rywala i użyć w tej rywalizacji wszelkich możliwych sposobów, aby szybciej dotrzeć do poszukiwanych. A tymi środkami są najczęściej szantaż, zastraszenie, pobicie. Bardzo realistyczne w swojej brutalności są sceny na posterunku, gdzie policjanci fizycznie atakują przesłuchiwanych mieszkańców Harlemu w celu zdobycia informacji o napadzie i napastnikach. Jeszcze gorsi pod tym względem są mafiosi, którym przewodzi psychopatyczny Nick D'Salvio (Anthony Franciosa), brutalnie torturując, poniżając, a w końcu zabijając ludzi odmawiających "współpracy". Bezwzględność mafii w dążeniu do zemsty najlepiej obrazują sceny tortur w murzyńskim burdelu oraz na dachu wieżowca, gdy gangsterzy D'Salvio pastwią się nad jednym ze złapanych złodziei. We wzajemnych relacjach na czoło wysuwa się kwestia rasizmu, ale nie jest to taka prosta, jednowymiarowa sprawa. Po trosze rasistami są przedstawiciele obu ras, bez względu na to czy są policjantami czy przestępcami. Podziały nie są jednoznaczne, nie wpadają w schematyczność.

Myliłby się jednak ten, który sądziłby, że film jest pochwałą przemocy. Wręcz przeciwnie, nie ma mowy o upiększaniu, o uromantycznieniu przemocy i zbrodni. Pokazuje jedynie jej realistyczną brutalność. Obraz Sheara potwierdza tezę, że przemoc i zbrodnia nigdy nie wygrywają, dlatego też w tym filmie nie ma zwycięzców. Reasumując "Across 110th Street" to takie małe arcydziełko kinematografii, niepozbawione wad, ale w żadnym razie nie wpływa to na przyjemność jego oglądania. Film kryminalny realistyczny do szpiku kości, trzymający w napięciu, nie gloryfikujący przemocy, a zarazem bardzo gorzki w swej wymowie. Z kapitalnymi kreacjami aktorskimi, ze szczególnym uwzględnieniem Anthony'ego Quinna. Efekt filmu potęguje dobrze dobrana klimatyczna muzyka, z motywem przewodnim w wykonaniu Bobby'ego Womacka, który później w filmie "Jackie Brown" wykorzystał Quentin Tarantino.

by vindom

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz