Ringo Lam, który razem z Johnem Woo doprowadził do odrodzenia azjatyckiego kina akcji w latach 80-tych, wielkiej kariery w Hollywood nie zrobił. Skończyło się na nakręceniu jednego filmu - "Maximum Risk", w którym główną rolę zagrał Jean-Claude van Damme. Wspólny film duetu Lam-Van Damme krytycy przyjęli bez entuzjazmu, większym powodzeniem cieszył się wśród publiczności. Rozczarowany poziomem swego dzieła, niedorównującym jego wcześniejszym obrazom, Lam postanowił wrócić do Hong Kongu. Nakręcony w 1999 "Victim" jest trzecim filmem reżysera od czasu powrotu z Ameryki.
"Victim" to thriller kryminalny, wzbogacony o treści charakterystyczne dla kina grozy. Takie gatunkowe połączenia to nic nadzwyczajnego, chociaż w przypadku Lama jest to swoiste novum, zaskakująco odmienne od tego, do czego przyzwyczaił fanów. Reżyser zrezygnował z elementów typowych dla kina akcji, wysunął na pierwszy plan atmosferę i dwuznaczności fabularne, co skutkuje intrygującym wynikiem końcowym i przypomina, z zachowaniem odpowiednich proporcji, film typu hitchcockowskiego z elementami horroru. Ciekawszym od zaklasyfikowania gatunkowego może wydawać się inna kwestia. Otóż "Victim" stał się ofiarą walki dwóch odmiennych wizji - reżysera i producenta, dlatego w kinach dystrybuowano go z dwoma różnymi zakończeniami.
To jeden z tych filmów, w przypadku których lepiej nie zdradzać zbyt wiele fabuły, toteż ograniczę się do krótkiego jej zarysu. Bezrobotny mężczyzna (Sean Lau) zostaje porwany z parkingu przez nieznanych sprawców. Policyjny detektyw (Tony Leung Ka-Fai) próbuje rozwikłać sprawę tajemniczego uprowadzenia, w końcu odnajduje w opuszczonym hotelu poszukiwanego: pobitego, krwawiącego i powieszonego, ale ciągle żywego. Posiadłość cieszy się złą sławą, jako miejsce przeklęte, gdyż wedle legend poprzedni właściciel zamordował w niej swoją rodzinę, a następnie popełnił samobójstwo i teraz jego duch nawiedza budynek. Po powrocie do domu Informatyk zaczyna zachowywać się bardzo dziwnie, zupełnie tak, jakby został opętany. Natomiast detektyw nabiera podejrzeń, że porwany tylko udaje, aby zmylić policję i odwrócić jej uwagę od innych, o wiele bardziej istotnych spraw.
Między innymi tym filmem Ringo Lam potwierdza, że jego przygoda z Hollywood zakończyła się przedwcześnie. Doskonale wyczucie stylu i umiejętności reżyserskie plasują go w czołówce twórców azjatyckiego kina popularnego. Nieprzewidywalne zwroty akcji, suspens, symbolika wsparta o narracyjne zwodzenia widza, dają bardzo interesujący efekt końcowy, choć nie obyło się bez błędów. Z jednej strony Lam chce, żeby widz pozostał zawsze krok w tył w stosunku do wydarzeń, z drugiej przenikanie elementów thrillera i kina grozy zostało zakłócone. Nie odbywa się ono płynnie, czasem można odnieść wrażenie, że pewne połączenia wybrano przypadkowo. Brakuje w nich wyraźnego porządku, co sprawia, że postaci czasem nie nadążają za zmianami. Mimo tego "Victim" zachowuje autorski sznyt, poczucie dwuznaczności i niedopowiedzenia, a nade wszystko niepodrabialną atmosferę, którą zagęszczają nawiązania do kina grozy, potęgujące mroczną wymowę - opuszczone domostwo, cmentarz, przyciemnione oświetlenie; prezentują się przerażająco na tyle, że nabierają złowrogiego wyglądu, idealnie współgrającego z budowanym napięciem, odzwierciedlając emocjonalne stany bohaterów.
Biorąc pod uwagę, że "Victim" został zaprojektowany, aby utrzymać widza w niepewności dotyczących motywacji bohaterów, wybór aktorów prowadzących przyniósł bardzo dobre skutki. Obaj idealnie odnajdują się w przyjętych rolach, przekonująco oddają dwuznaczne zachowania postaci wynikające z ciągłego zagrożenia. Stany emocjonalne szczególnie mocno podkreśla mimika bohaterów, zwłaszcza "pusty wyraz" twarzy Laua, przypominający oblicze człowieka nieprzewidywalnego, powoli zapadającego się w szaleństwie. Film na swój sposób wartościowy, ale niezaliczany do miana klasyków lat 90-tych. Dobrze zrobiony, przedstawiający interesującą historię, choć nie posiadającą zbyt wielu związków z realizmem, zachowujący suspens, wprawnie korzystający z różnych stylistyk kinowych. Typ obrazu o nieprzesadnie szybkim tempie, który jednak potrafi utrzymać widza w napięciu do samego końca.
vindom
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz