niedziela, 10 sierpnia 2014

Kanibal. Joe D'Amato - Antropophagus


Westerny, komedie erotyczne, filmy peplum, thrillery, filmy kung - fu, kino wojenne, przygodowe, dokumenty mondo, hardcore porno, horrory, fantasy, oraz kino o kataklizmach post-atomowych; nie ma chyba gatunku filmowego, za który nie zabrałby się Aristide Massaccesi (najlepiej znany pod pseudonimem Joe D'Amato), jeden z najbardziej płodnych wloskich reżyserów. D'Amato właściwie całe życie spędził na planie filmowym - zaczynał jako operator kamery, a skończył jako producent i reżyser. Stworzył kilka westernów komediowych (Go Away! Trinity Has Arrived in Eldorado,1972; Cormack of the Mounties, 1973), filmów wojennych (Heroes in Hell, 1973) oraz filmów akcji ( Tough to Kill, 1978), które charakteryzują się napiętą akcją oraz dobrymi scenami walk (pomijając oczywiście niski budżet, z jakim borykał się Massaccesi).

Przez całą karierę kręcił głównie dwa gatunki filmów: erotyki oraz horrory. Eksplorował erotykę w każdej możliwej postaci, od komedii do współczesnych dramatów, który akcja rozgrywa się na egzotycznych wyspach, oraz hard porno. Kilka razy zmieszał erotykę z horrorem w filmach osadzonych na Karaibach (Black Sex, Hard Sensation, Porno Holocaust, wszystkie z 1980) oraz Il fantasma (1998); co więcej wiele z jego najlepszych erotyków zawiera elementy horroru: Blood Vengeance (1975), Brutal Nights (1976), Images in a Convent (1979), Voodoo Baby (1980), Hot Afternoon (1989). Massaccesi stworzył też kilka czysto gatunkowych thrillerów i horrorów, a także produkował filmy Claudio Lattanziego, Michele Soaviego, Umberto Lenziego, Fabrizio Laurentiego, Claudio Fragasso, Luigiego Montefiori, Lucio Fulciego, Roberto Leoniego. Horror, według Joe D'Amato, to straszliwy duch kobiety w Death Smiles to the Murderer (1973), popadający w obłęd bohaterzy w Beyond the Darkness (1979), zombie w Erotic Nights of Living Dead (1980), potworny kanibal w Antropophagus (1980), niepowstrzymany morderca w Absurdzie(1981), czy telepatyczne połączenie mózgów będącej w śpiączce dziewczyny oraz potwora Frankensteina w Return From Death (1992). Horroy D'Amato wyróżniają się ekstremalnymi scenami gore, brakiem związku przyczynowo - skutkowego, rządzą się bardziej prawami koszmaru, niż logiki. 



UWAGA, SPOILERY!!!

Antropophagus z 1980 roku to jeden z dwóch najbardziej znanych horrorów gore Włocha (ten drugi to oczywiście Buio Omega a.k.a. Beyond the Darkness). Pretekstowa fabuła, która nieuchronnie prowadzi do niesamowicie krwawej kulminacji. Zacznijmy od początku. W prologu widzimy zakochaną parę spacerującą wąskimi uliczkami nadmorskiego greckiego miasteczka. W tle rozbrzmiewa zorba, klimat iście wakacyjny, zakochani kierują się na pobliską plażę. Muzyka zmienia nastrój i natężenie, kobieta rozbiera się i wchodzi do morza zażyć kąpieli. Mężczyzna zostaje na brzegu, zakłada słuchawki i zaczyna słuchać paskudnego euro disco. I wtedy pojawia się głodny kanibal (później okaże się, iż na imię ma Nikos), który wpierw rozszarpuje kobietę, a następnie zbliża się do nieświadomego zagrożenia młodzieńca. Po chwili widzimy zakrwawiony czerep z wbitym w niego toporem - cóż za niesamowity początek!

Niestety dalej nie jest już tak kolorowo. Napięcie "siada", a my jesteśmy świadkami greckiej wycieczki kilkorga młodych ludzi. Wracamy do zorby, a reżyser nie wiedząc czemu, zaczyna pokazywać nam walory turystyczne tego kraju, wraz z ukazaną zmianą warty strażników(sic!). Na szczęście D'Amato szybko przypomina sobie, jaki gatunek tym razem kręci, i że nie ma on wiele wspólnego z turystyczną agitką. Młodzi ludzie docierają do miasteczka, w którym zginęła para z prologu. I o ile wtedy jeszcze było ono przepełnione ludźmi, tak teraz wygląda na całkowicie opuszczone. Niezrażeni tym turyści decydują się na wyruszenie w rejs. Gdy jednak ich jacht odpływa od brzegu, z uwięzioną kobietą w ciąży, sprawy się komplikują. W końcu, po kilkudziesięciu minutach nieco nudnawego seansu do gry ponownie wkracza tytułowy Antropophagus, sprawiając, że ostatnie 20 minut filmu ogląda się z zapartym tchem, obserwując kolejne ataki wygłodniałego kanibala. Ów finał obrazu to jedna z najbrutalniejszych sekwencji włoskiego gore, z najsłynniejszą chyba sceną, w której główna postać obrazu dosłownie wyciąga płód z ciała ciężarnej kobiety, następnie ze smakiem się nim zajadając. Nie pomogły tłumaczenia ekipy, że owym płodem był obdarty ze skóry zając, a wszystko odbyło się w humanitarny sposób - owa scena sprawiła, że film został momentalnie zakazany w krajach, do których trafiał. Jeszcze lepsza scena czeka nas w finale, gdzie dokonuje się akt autokanibalizmu, ukazany z całą dosłownością, pozostawiając widza z otwartą szczęką jeszcze długo po seansie. 

Można zarzucać reżyserowi wiele - kulawy montaż, niepotrzebne dłużyzny, nijakie dialogi. Jednak wszystkie niedociągnięcia są nam rekompensowane dobrze zbudowanym klimatem osaczenia i uwięzienia, oraz finałowymi scenami gore. Wspaniały George Eastman w roli Nikosa może przerazić co bardziej wrażliwego widza, doskonale odtwarzając postać milczącego, szalonego kanibala. Totalnie niskobudżetowe kino, które dzięki dwóm wspaniale obrzydliwym scenom wpisane zostało do kanonu najkrwawszej odmiany horroru. Po roku reżyser powrócił do tej postaci, znów granej przez dwumetrowego George Eastmana, w niezwiązanym fabularnie Absurdzie, będącym raczej włoską odpowiedzią na Halloween Johna Carpentera, niż kolejnym filmem o motywach kanibalistycznych. Dziś Antropophagus to kultowe gore, jeden z najlepszych przykładów specyficznej, włoskiej szkoły horroru, która nadal ma swoich fanatyków, także w Polsce, o czym świadczy fakt, iż obraz jest obecny na portalu You Tube z polskimi napisami (!)


haku


18 komentarzy :

  1. Lubię tego pana. Massaccesi serwuje thrash w pierwszorzędnym gatunku.
    ,,Absurd'' ma według mnie jeszcze lepsze otwarcie, niż ,, Antropophagus'' - wielki chłop spierdala z duszą na ramieniu rezając po drodze kogo się da i przypadkiem wypruwa sobie flaki , a goni go niepozorny ksiunc , niczym jakiś Van Helsing. Dalej jest podobnie , akcja w pewnym momencie siada kompletnie, za to finał nadrabia w dwójnasób.
    Muszę odświezyć ,, La Morte Ha Sorriso All'Assasino'' - zdrowo wygięty mindfuckerski gotyk ( typu Poe na bad tripie ) z elementami giallo, seksem lesbijskim, Evą Aulin na pierwszym planie i Kinskim na drugim.
    Z kolei ,, Buio Omega'' to już ewidentnie wyższa półka - zero niedoróbek,pokurwiona story leci sobie na złamanie karku da capo al fine ; dla mnie ,, Buio...'' wraz z ,, Maniakiem'' i ,, Don't Go to The House'' układa się w stalk'n'slasherską świętą trójcę przełomu dekad .

    OdpowiedzUsuń
  2. Buio Omega niedługo zagosci tutaj, sam się dziwię że jeszcze o nim nie napisałem . Absolutny top włoskiego gore - zbiera się na przypominalny seans na dniach.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Antrhro..." jest fajnym filmem, choc wole erotyki D'Amato. Zostaje z niego glownie genialnie stopniowane napiecie, malownicze zdjecia i glowna kreacja George'a Eastmana. Ten wybitny wprawdzie nie byl, ale zrobil kilka zajebistych filmow, jak np. "Baba Yaga" (1974), adaptacja S/M "Valentiny" w stylu erotycznego giallo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z erotyków znam Emmanuelle and the Last Cannibals i Porno Holocaust - ten ostatni wysoce zabawny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Postaram się w tym tygodniu obejrzeć kilka filmów tego pana. Na pierwszy ogień pójdą "Antropophagus" i "Buio Omega".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to być może na początku przyszłego tygodnia ukażą się jednocześnie trzy teksty o Buio Omega :)

      Usuń
    2. jest to wielce możliwe... :)

      Usuń
  6. Słyszeliście dzisiejszą szokującą wiadomość? Robin Williams nie żyje. Podobno popełnił samobójstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszeliście. Wielka szkoda, wybitny aktor komediowy, który również sprawdzał się w rolach poważniejszych. Pozostaną z nami jego filmy i występy stand-up, z których dwa można obejrzeć na YT.

      Usuń
    2. Właśnie się dowiedziałem-na wieczór seans Fisher King obowiązkowy.

      Usuń
  7. To ja może też, bo akurat "Fisher Kinga" słabo pamiętam. To chyba komediodramat, a więc film dla niego najbardziej reprezentatywny, bo specjalizował się zarówno w komediach jak i dramatach. Mnie bardziej podobały się jego dramatyczne role: nauczyciel w "Stowarzyszeniu Umarłych Poetów", psycholog w "Buntowniku z wyboru", przestępca w "Bezsenności", fotograf w "Zdjęciu w godzinę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi klasyfikować ten obraz Gillama - dla mnie to wielki mały film, choć może patrzę na niego poprzez sentymentalne wspomnienia.
      To bardziej film o tym, jak znaleźć w sobie człowieczeństwo w konsumpcyjnym, korporacyjnym świecie wielkich konglomeracji, gdzie masa jest wszystkim a jednostka niczym.

      Usuń
    2. A jak ktoś nie ma za dużo czasu, to sobie może Williamsa obejrzeć w teledysku do piosenki Bobby'ego McFerrina "Don' Worry, Be Happy".

      Usuń
  8. ... no, zapalić i zaśpiewać. Bo i tak wiadomo, że
    nie poleci to aż tak daleko
    jak daleko odeszła Velma...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo... i Lauren Bacall też opuściła ziemski padół :(

    OdpowiedzUsuń
  10. "Antropophagus" mnie rozczarował. Zgadzam się, że po niesamowitym początku napięcie siada. Sceny gore zajebiste, ale reszta mnie nie przekonała. Już mniejsza o scenariusz i aktorstwo, bo w takim trashowym kinie nie o to chodzi, ale włoskie kino grozy cechuje się specyficznym klimatem - i ja tego klimatu niestety nie poczułem. Może to z powodu braku jakiejś dobrej muzyki. Wierzę że "Buio Omega" będzie lepsze pod tym względem, bo w czołówce widnieje nazwa "The Goblins".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że nie przekonało, bo to właściwie tylko prolog i ostatnie 20 minut warte uwagi. Klimat małego miasteczka mnie jednak wciągnął. Co do Buio Omega, myślę, że spodoba Ci się dużo bardziej, choćby ze względu na lepiej zarysowaną fabułę, i dużo świetnie zrobionego gore. Jest też panujący nad całością ciekawy motyw muzyczny.

      Usuń