czwartek, 15 maja 2014

Krótkometrażowa Francja


Jest coś we francuskiej sztuce, co sprawia, że odbieramy ją często jako twór niespokojnego ludzkiego umysłu. Mrok wierszy Baudelaire'a, wywodzących się z dzieł Poego, muzyka Berlioza czy Debussy'ego, wreszcie obrazy pioniera kina, Georgesa Meliesa - wszystko to twory niejednoznaczne, często wywodzące się z mrocznej tematyki, rzadko poruszanej przez twórców z innych krajów. I choć kino tego kraju długo musiało czekać na swoje poważne entrée w gatunek grozy, to jednak na początku XXI wieku tematyka ta zdominowała obrazy pochodzące z Francji. Nastąpił wtedy prawdziwy wysyp francuskiego horroru, a obrazy takie jak Haute Tension, Frontieres, Inside, Ils czy Livide z miejsca stały się wizytówką współczesnego kina makabry. Zaczęto nawet mówić o francuskiej szkole horroru, co spowodowało ogromne zainteresowanie gatunkowym kinem à la modèle français. Wśród poruszanych przez reżyserów tematów nie bano się naruszać żadnego z obowiązujących tabu. Dziś dwa krótkie metraże, pozostających nieco w cieniu wobec swoich bardziej uznanych kolegów, stworzone przez dwie ciekawe persony francuskiego kina: Gaspara Noe oraz Philippe'a Barassata.

Gaspar Noe to francuski reżyser, który zasłynął przed laty jednym z najodważniejszych filmów dystrybuowanych poprzez drogę kinową - Irreversible (Nieodwracalne, 2002), który wywołał dyskusje o granicach ukazywania brutalności oraz tematów tabu w kinie. Nie był to pierwszy raz, gdy reżyser stał się obiektem kontrowersji, gdyż już w 1991 roku nakręcił film, który sprawił, że stało się o nim głośno. Mowa o Carne (fr. ścierwo, ochłap), krótkometrażowym obrazie ukazującym życie rzeźnika wychowującego nastoletnią córkę.

Film rozpoczyna się prawdziwym trzęsieniem ziemi - sceną końskiego uboju, a zanim zdążymy otrząsnąć się z tego, co widzieliśmy, reżyser wyprowadza kolejny szokujący cios - scenę porodu - obie ukazane z całą dosłownością. Poznajemy francuskiego rzeźnika (Philippe Nahon) , którego monotonne życie sprowadza się do ciężkiej pracy oraz wieczornego odpoczynku u boku wychowywanej samotnie nastoletniej córki (Blandine Lenoir). Codzienna rutyna w pracy jest przełamywana nadmierną troską o dojrzewającą córkę, którą podczas nieobecności rzeźnika opiekuje się zaprzyjaźniona kobieta. Dziewczynka nie dojrzewa jak inne dzieci, nie ma znajomych, wolny czas spędza w towarzystwie mrukliwego ojca. Pewnego dnia spotyka pracującego na niedalekiej budowie młodego chłopaka, który zaczyna ją podrywać - wystraszona ucieka do domu, a pech chce, że w tym samym dniu dostaje pierwszej miesiączki. Skutki owego zdarzenia są fatalne - rozwścieczony ojciec wpada w furię, dopuszczając się krwawej zemsty na niewinnym człowieku.


Film Noe dosłownie "bije po oczach" nagromadzeniem wściekłości, frustracji, podskórnego napięcia, którymi można by obdzielić kilka innych filmów. A to wszystko w niespełna czterdziestominutowym dziele, nagrodzonym jako najlepszy krótki metraż na festiwalach w Avignon i Cannes w 1991 roku. Wstrząsająca opowieść o beznadziejnym życiu dwojga ludzi, braku perspektyw na zmianę rutyny. Po seansie doznajemy uczucia zaglądania w mroczną czeluść posępnego ludzkiego umysłu, sprowadzonego do podstawowych ludzkich potrzeb - posiłku oraz kopulacji. Ogólny nastrój fatalizmu reżyser dodatkowo uwypukla krzykliwymi hasłami, co pewien czas zręcznie wmontowanymi w fabułę obrazu. Bohaterowie obrazu działają instynktownie, nie myśląc za wiele, narażając się na oczywiste konsekwencje - a te reżyser ukazuje bezlitośnie: akcja rodzi reakcję, za winę spotka nas kara, nie uciekniemy przeznaczeniu. Pesymistyczny wydźwięk całości podkreśla ścieżka dźwiękowa, oparta na basowym dudnieniu, korespondująca z surowymi, stonowanymi sepią zdjęciami. Nihilistyczna wizja współczesnego świata, właściwie bez jasnych tonacji. Rozwinięta później przez reżysera w pełnometrażowym debiucie fabularnym I Stand Alone (Sam przeciw wszystkim), z 1998 roku. 


Podobne przemyślenia oferuje nam także Philippe Barassat w swoim, stylizowanym na nieme kino, przesiąkniętym sepią obrazie Le Necrophile, zgodnie z tytułem opowiadającym historię z kilku dni życia francuskiego nekrofila (Freddy Bournane). Tym razem liryczna, nawiązująca do francuskich walczyków, ale i do taperskich podkładów muzyka, wraz ze stonowanymi kolorystycznie, odnoszącymi się do ekspresjonizmu zdjęciami, oddaje świetnie klimat francuskiego miasteczka, zamieszkałego przez samotnego nekrofila. Gdy policja oddaje mu w opiekę nastoletnią córkę zmarłej siostry, odmieni to na zawsze życie obojga.

Niezwykły to obraz już w warstwie dialogowej - poszczególne kwestie bohaterów są nie tyle wypowiadane, ile wygrywane przy pomocy ciekawego instrumentarium - poszczególnym głosom odpowiadają dźwięki fletu, czy saksofonu, a dialogi następnie pokazywane są na planszach wprost wziętych z kina niemego. Dużo tu nawiązań do wspomnianego ekspresjonizmu, francuskiej muzyki oraz kina grozy - główny bohater to przemykający wąskimi uliczkami niczym Nosferatu samotnik, okaleczony kuternoga, dzwonnik z Notre Dame żyjący w swoim własnym, nocnym świecie. Reżyser nie ukazuje zbyt wielu szczegółów z życia tej postaci, mimo wszystko jednak darząc go swego rodzaju zrozumieniem, przygląda się jego nocnym wycieczkom z ukrycia, niczym onieśmielony niemy świadek mrocznych poczynań nekrofila. Pięknie sfotografowany obraz, w końcówce unika jednak całkowitej powagi, rozładowując napięcie w przedziwnym pochodzie zmarłych i żywych, pozostającym na długo w pamięci.


Te dwa krótkometrażowce są tym, z czym kojarzy mi się francuskie kino grozy - odwaga w realizacji wymyślnej wizji, konsekwencja w ukazaniu tematyki, świetny montaż i realizacja. Mimo iż Carne nie należy gatunkowo do horroru, będąc raczej mrocznym moralitetem, ma w sobie coś, co fani tego kina uwielbiają - przekraczanie granic tego, co można pokazać w kinie, oraz niesamowicie mroczny klimat, którym obdzielić można by wiele czysto gatunkowych produkcji. Le Necrophile zaś, który miał duże problemy z cenzurą - głównie z powodu scen z nieletnią aktorką, był przez kilka lat w fazie produkcji, nie mogąc wyjść w reżyserskiej wersji do dystrybucji. Walka Francuza o ten film była jednak warta wielu wyrzeczeń - otrzymaliśmy wspaniałą, wieloznaczną opowieść o samotności odmieńca. 

haku



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz