W paryskiej dzielnicy Belleville zostaje zamordowany Paulo, informator policji. Głównym podejrzanym jest trzęsący okolicą szef gangu Roger Massina, który od lat cieszy się bezkarnością. Korzystający z nieczystych metod inspektor Palouzi postanawia znaleźć kolejnego kapusia, a jego wybór pada na Dede (Philippe Leotard) byłego członka bandy Messiny, obecnie drobnego alfonsa, stręczącego własną dziewczynę, Nicole (Nathalie Baye). Policjanci uważają, że Dede może stanowić klucz do złapania wiecznie wymakającego się sprawiedliwości gangstera, zwłaszcza, że w przeszłości obaj popadli w konflikt z powodu Nicole. Ale Dede w obawie o własne życie nie ma zamiaru szpiegować byłego szefa, dlatego policjanci, stosując prześladowania, manipulację, szantaż i inne brudne gierki, starają się wywrzeć presję na obojgu kochanków, by zmusić Dede do współpracy. Posiadanie informatora w grupie Massiny jest niezbędne, stanowi jedyną możliwość zdobycia przeciw niemu dowodów, bowiem nie korzysta on z telefonów i nie prowadzi notatek z obawy, że mogłyby wpaść w niepowołane ręce.
Tytuł filmu - "La Balance" - to używane we Francji określenie policyjnych tajnych informatorów, którzy zachowują równowagę między policją a kryminalnym półświatkiem. Ale to nie jedyne znacznie tego słowa. Równie dobrze może dotyczyć burzliwego związku Dede z Nicole, którzy desperacko próbują zachować równowagę w życiu, we wzajemnych zobowiązaniach i relacjach. Wieloznaczność tytułu sprawia, że nie jest to zwyczajny film policyjny. Wręcz przeciwnie, to jeden z tych filmów, gdzie elementy dramatu obyczajowego i romansu górują nad wątkami kryminalnymi, spychając go na drugi plan. Dla Swaima bohaterowie są ważniejsi od intrygi, od czynów kryminalnych w jakie zostali wplątani. Skupia się przede wszystkim na ukazaniu ich życia. Dede i Nicole urastają do rangi współczesnych Romea i Julii uwięzionych w sporze toczonym między dwiema rodzinami - policjantów i przestępców. Jedyne czego chcą, to aby świat zostawił ich w spokoju i pozwolił trwać dalej w miłości.
W sferze kryminalnej "La Balance" to dzieło na wskroś realistyczne, bez zbędnego upiększania, bez romantyzmu ukazuje dzielnicę, na ulicach której rozgrywa się krwawa historia. Belleville piękne jest tylko z nazwy, w rzeczywistości to środowisko prostytutek, alfonsów, handlarzy narkotyków i przestępców, często rekrutujących się z imigrantów. Miejsce brzydkie, brudne, obskurne, na myśl przywołujące porównania z Nowym Jorkiem ukazanym w "Taksówkarzu". Swaim jako twórca amerykański wychowany na hollywoodzkich produkcjach pokazujących świat policjantów i gangsterów wprost takim, jakim faktycznie jest, a nie takim jakim być powinien, obleczony w sentymentalizm i tęsknotę za minioną złotą epoką. Chociaż do amerykańskiego dorobku w gatunku thrillera kryminalnego podchodzi nieco ironicznie, obwieszając posterunek plakatami filmowych hitów z lat 70-tych w typie Brudnego Harry'ego, wspomnieniami "Bullitta", plakatów reklamujących film ze Stevem McQueenem.
Przy realizacji filmu Swaim współpracował z prawdziwym policyjnym detektywem, dlatego mocno zadbano o realizm i drobiazgowe odwzorowanie detali pracy francuskiej policji. Handel informacjami stanowi rodzaj pomostu łączącego dwa skrajnie różne światy, policyjne metody pracy i procedury często bywają na granicy prawa. Zdesperowani policjanci to ludzie porywczy, skłonni nie tylko do stosowania aktów przemocy wobec zatrzymanych. Arsenał środków mają zdecydowanie szerszy, bez najmniejszego poczucia wstydu i skrępowania potrafią poddać wymyślnym szykanom, podstępem wydobyć to, na czym im w danej chwili zależy, albo zagrozić rozpuszczeniem plotki o rzekomej współpracy, co dla odmawiającego współpracy, może oznaczać wyrok śmierci. Wszystko to wypada bardzo wiarygodnie, szczególnie w scenach rozgrywanych na paryskim komisariacie, gdzie konfrontacje policjantów z Dede i Nicole przybierają formę potyczek słownych, przybierających niekiedy dość figlarną formę, a jednocześnie nie wystawia policji najlepszego świadectwa.
Stróże prawa wypadają, choć zabrzmi to banalnie, gorzej od przestępców, którym Swaim właściwie nie poświęca tyle czasu co policjantom i parze głównych bohaterów. Swoich kapusiów traktują przedmiotowo, jak narzędzia. W razie ich "awarii" szukają zamienników, nie rozpaczają z powodu ich utraty, przechodzą nad tym do porządku dziennego, nie szczędząc ironicznych uwag rzucanych jakby mimochodem w miejscu odnalezienia zwłok. W końcu byli to tylko kolejni przestępcy. Kino francuskie przyzwyczaiło do kreowania policjantów w typie amerykańskim - oddanych sprawie, bezkompromisowych, brutalnych, bezwzględnych. U Swaima dysponują podobnymi cechami wzbogaconymi jeszcze o bezczelność, bezkarność, głupotę i emanowanie siłą wobec drobnych przestępców. Policjanci z "La Balance" bezkarnie wyżywają się na Dede, bo wiedzą, że w środowisku przestępczym jest nikim, pragnie zachować jedynie własną wolność i święty spokój, wobec gangstera większego kalibru, takiego jak Massina pozostają bezradni. Szczyt możliwości to zastraszyć dziwkę, żeby później ewentualnie skorzystać z jej usług bez konieczności płacenia.
Punktem zwrotnym historii jest zorganizowanie zasadzki, Dede daje cynk o włamaniu, w którym celem jest 80 milionów franków, a banda Massiny po jego przeprowadzeniu ma wpaść w ręce policji. I jak można się spodziewać, policjanci wykazali się przykładem niebywałej głupoty, nie przewidzieli pewnych wydarzeń, a sytuacja wymknęła im się spod kontroli zamieniając akcję w krwawe porachunki na ulicach Belleville, w których ofiarami stają się niewinni przechodnie. Co prawda policjanci w przeciwieństwie do wspólnika Massiny, Petrovicia, mieli opory przed otwarciem ognia, ale ostatecznie udało im się wziąć odwet w stylu, którego nie powstydziłby się Brudny Harry. Ale cóż z tego, skoro przy okazji zademonstrowali swoją słabość.
Mimo gry w kotka i myszkę między policjantami a Massiną, centrum filmu stanowi przesłaniający intrygę romans Dede i Nicole. Tragiczna relacja dwojga oddanych sobie osób, które wzajemnie się uzupełniają i pozostają lojalne, nawet jeśli policja poddaje ich licznym upokorzeniom, wymuszając pójście na współpracę. Przy czym Nicole wydaje się bardziej odporna na presję, stara się walczyć, aby zachować odpowiednią równowagę między samoobroną, a ochroną swojego chłopaka. Jest w tym zarówno przekonująca oraz tragiczna, choć potrafi zachować radość z życia. Zachowuje niezależność. Inaczej Dede, swoisty niebieski ptak, który długo lekkomyślnie odmawia policji, skupiając się na tym by nie podpaść za bardzo ani policji ani Massinie. Upór prowadzi do wydłużenia podchodów stróżów prawa, ale Dede w końcu daje się złamać i przystaje na współpracę.
"La Balance" nie jest filmem napakowanym sekwencjami akcji. Zamiast tego skupia się na życiu postaci i wyborach jakie zmuszone są podejmować. Nowoczesny typ thrillera policyjnego wykorzystującego neonowe światła, muzykę disco, kolorowe wizualizację, współczesną stylistykę i język filmowy, ale ciągle odnoszącego się do staroświeckiej potyczki policjantów i półświatka przestępczego, stanowiącej esencję gatunku, ale pozbawionej wyrazistości i odpowiedniej energiczności wobec rozłożenia akcentów skupiających się na bohaterach niż na intrydze.
vindom
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz