wtorek, 19 listopada 2013

Gaslight/Gasnący Płomień



"Gaslight" oparty na sztuce Patricka Hamiltona to jeden z klasyków czarno-białego thrillera. Większym uznaniem cieszy się amerykańska filmowa adaptacja z 1944 r. w reżyserii Georga Cukora z Ingrid Bergman w roli głównej, która za swoją kreację nagrodzona została Oscarem, niż wersja brytyjska, zrealizowana cztery lata wcześniej znacznie skromniejszymi środkami i z mniejszym przepychem przez Thorolda Dickinsona, twórcy dziś zapomnianego.

W londyńskim domu zostaje zamordowana starsza kobieta, Alice Barlow. Policja nie potrafi wykryć zabójcy, dlatego sprawa pozostaje niewyjaśniona. Po kilkunastu latach do tego samego domu wprowadza się młode małżeństwo, Paul i Bella Mallen. Paul zdaje się coraz bardziej zaniepokojony stanem zdrowia żony, która zapomina, gdzie chowa biżuterię, gubi różne przedmioty i zaczyna miewać przywidzenia. Toteż pani domu uważa, że stopniowo zaczyna popadać w obłęd. W zachowaniu psychicznej równowagi nie pomaga jej tajemnicze zachowanie męża, znikającego co noc z domu, coraz bardziej apodyktycznego w stosunku do niej, ograniczającego jej wszelkie kontakty towarzyskie, starającego się poddać ją całkowitej kontroli, a nade wszystko ośmieszającego ją w oczach służby i oskarżający o kleptomanię. Nocą przeraża ją przygasające światło lamp gazowych i tajemnicze kroki dochodzące z górnych pięter domostwa. Pewnego dnia w mieszkaniu Mallenów pod nieobecność pana domu zjawia się pan Rough, były policyjny detektyw, który w przeszłości bezskutecznie próbował rozwiązać zagadkę śmierci pani Barlow, obecnie pracujący w stajni, twierdząc, że w jej mężu rozpoznał osobę mordercy, który powrócił na miejsce zbrodni, aby znaleźć ukryte w domu drogocenne rubiny. Odnalezienie klejnotów stało się dla niego obsesją. Jednakże pełne przeszukanie domostwa uniemożliwia mu obecność żony, w związku z tym stara się jej wmówić chorobę psychiczną, żeby móc odesłać ją do domu wariatów.


Diana Wynyard w roli Belli tworzy kreację kobiety subtelnej, kruchej, naiwnej, która bardzo łatwo ulega wpływom męża, podporządkowuje mu się, daje uwodzić sprytnym manipulacjom, nie zdając sobie sprawy z jego rzeczywistych zamierzeń. Bella jest zwyczajną kochającą kobietą, marzącą o rodzinie, dzieciach, a zamiast tego staje się pionkiem w chorej grze przygotowanej przez Paula, starającego się doprowadzić ją do obłędu, pionkiem zmuszonym do rozpaczliwej walki o własne życie, walki tocznej praktycznie tylko z jednym sojusznikiem, byłym policjantem (Frank Pettingell), obsesyjnie dążącym do rozwiązania sprawy sprzed lat. Anton Walbrook jest typowym czarnym charakterem pozbawionym jakichkolwiek cech pozytywnych. To postać od początku do końca niewzbudzająca w widzach sympatii. Paul Mallen to manipulator i psychopata, starannie zmierzający do zrealizowania własnego pomysłu, ukrywający pod maską pozorów i hipokryzji ciemną, odrażającą stronę swojej natury. Na pozór łagodny, opanowany, faktycznie zaś złowieszczy, gardzący innymi ludźmi. Bestialski mąż brutalizujący życie zastraszanej żony.


Film Dickinsona ma w sobie coś z hitchcockowskiej atmosfery, nawiązuje do tradycji mistrza gatunku w obrazowaniu suspensu - zaczyna się od tajemniczego morderstwa, przysłowiowego trzęsienia ziemi, a później napięcie już tylko rośnie. Drapieżny rytm, szybkie tempo i ostre zdjęcia Bernarda Knowlesa nadają "Gaslight" niepowtarzalnego, ponurego charakteru. W wersji z 1940 roku zostają zaakcentowane wątki polityczne, bowiem Paul Mallen zostaje przedstawiony jako skrywający mroczny sekret niemiecki emigrant, co jakby automatycznie sugeruje, że jego zachowanie i sposób bycia ulegają wszelkim możliwym wypatrzeniom, natomiast aspekty obyczajowe, mimo cenzury działającej w okresie wojny, zostały pokazane w sposób, no, powiedzmy, odważny, jak na tamte czasy, a przecież historia stanowiąca mieszankę kryminału w stylu wiktoriańskim z melodramatem dotyczy ludzi z wyższych sfer. Podkreślenie grozy i nastrojowości następuje poprzez okresowe zatarcie granicy pomiędzy jawą a snem. Bardzo klimatyczny film niesłusznie pozostający w cieniu swego hollywoodzkiego odpowiednika.

2 komentarze :

  1. Nie widziałem niestety ani brytyjskiej ani amerykańskiej wersji. Ponoć Amerykanie mieli w planach wykupienie wszystkich kopii filmu Dickinsona by je zniszczyć, aby hollywoodzka wersja pozostała "jedyną słuszną". Na szczęście do tego nie doszło, oba filmy można dziś obejrzeć, ale jak słusznie zauważyłeś brytyjska wersja pozostaje w cieniu oscarowego dzieła Cukora.
    Już pierwsze słowa recenzji skojarzyły mi się z Hitchcockiem, bo ów Mistrz również jeden ze swoich filmów oparł na sztuce Patricka Hamiltona - mowa o filmie "Sznur" z 1948.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Sznur" kojarzę, ale nie wiedziałem, że został oparty na sztuce Hamiltona.

    Całe szczęście, że nie doszło do tego zniszczenia. Stosunek amerykańskich producentów do konkurencji jakby zaczerpnięty z "Ojca Chrzestnego". ;-)

    OdpowiedzUsuń