Po dobrze przyjętym temacie z włoską muzyką napisaną do horrorów zapraszam do przeczytania niedawnego wywiadu z Fabio Frizzim, opublikowanego przez Dangerous Minds, w którym opowiada o swoich początkach, oraz teraźniejszych planach, m.in. o świetnej serii koncertów pod nazwą Frizzi 2 Fulci, podczas których wykonuje na żywo muzykę do obrazów swojego przyjaciela.
Opowiedz nam o Twoich początkach z muzyką, pierwszych
inspiracjach.
Fabio Frizzi: Muzyka była w domu od zawsze, ojciec śpiewał w
dużym chórze w Bolonii, gdzie mieszkaliśmy. Już w wieku 2-3 latach śpiewałem z
resztą rodziny na różnych spotkaniach. W wieku lat sześciu byłem już członkiem
szkolnego chóru. Gdy byłem nastolatkiem przydarzyło się jednak coś
strasznego. Nadal byłem zakochany w muzyce, lecz interesowały mnie także inne
rzeczy. Byłem pływakiem, i to nawet dosyć dobrym. W wieku 14 lat wykryto u mnie
astmę i lekarz odradził mi zawodowe pływanie. Była to dla mnie wielka tragedia,
tym bardziej, że miałem dopiero 14 lat! Wtedy mój ojciec wpadł na genialny
pomysł zatrudnienia nauczyciela muzyki na gitarze, gdyż wiedział o moich
zainteresowaniach. I tak, z dnia na dzień zacząłem ćwiczyć. To był dobry czas
dla muzyki, Beatlesi byli na fali, wszyscy ich słuchali. W wieku 15 lat założyłem swoją pierwszą grupę, graliśmy
utwory klasyczne, lecz wkrótce przeniosłem się na gitarę akustyczną a potem
elektryczną! Zawsze mówię o tym, że moje pierwsze dziewczyny spotykały się ze
mną na próbach, gdyż soboty i niedziele spędzałem właśnie tam! Gdy skończyłem naukę w szkole, poszedłem na studia
prawnicze, tak jak chciał tego mój ojciec, lecz studia były na drugim miejscu.
Spotkałem wielkiego włoskiego wydawcę Carlo Bixio, który we mnie uwierzył,
dzięki czemu założyłem swój pierwszy zespół Bixio-Frizzi-Tempera w wieku 23
lat. Trzeba zaznaczyć, że wtedy mój ojciec działał w branży filmowej. Miałem
więc nieco ułatwione zadanie; znałem aktorów prywatnie, chodziłem na premiery,
pasjonowałem się kinem coraz bardziej.
Jak zaczęła się Twoja droga w komponowaniu ścieżek
filmowych?
Producent i wydawca Carlo Bixio pochodził z rodziny, w
której nagrywano soundtracki do filmów. Na początek zaproponował mi stworzenie
muzyki do komedii w stylu lat 20-tych, co było dla mnie niezłą zabawą.
Następnie znalazł dla mnie obraz Amore Libero (Free Love), komedię nakręconą na
Seszelach. Był to dobry okres dla włoskiego kina - nie najlepszy, lecz bardzo
dobry - jak wiesz, kino gatunkowe dopiero się rozwijało. Mieliśmy dużo opcji do
wyboru.
Jak zaczęła się Twoja współpraca z Lucio Fulcim?
Zaczęło się od grupy Bixio - Frizzi - Tempera, w której
prócz mnie występował młodszy brat Carlo - Franco, oraz Vince Tempera, świetny
muzyk oraz kompozytor. Dostaliśmy ofertę nagrania muzyki do włoskiego westernu,
które to ówcześnie były bardzo popularne, różniąc się zasadniczo od
amerykańskich. Miałem wtedy między 24 a 25 lat, i udaliśmy się na pokaz surowej
jeszcze wersji I Quattro Dell’Apocalisse
(4 Of The Apocalypse), który to obraz miał świetną obsadę. Z Fulcim nie
współpracowało się łatwo, tym bardziej, że chciał "dużej" muzyki.
Puścili więc nam ten obraz bez muzyki, jedynie z piosenką “Knocking On Heaven’s
Door” Boba Dylana, chcąc muzyki w tym stylu! Jeżeli miałem stworzyć coś w stylu
utworów Dylana, poczułem że nie będzie łatwo. Z Bobem nie wygrasz.
Komponowaliśmy tą ścieżkę bardzo długo.
Pytałeś ,mnie na początku o inspirację, mogę Ci powiedzieć o
dwóch: Beatlesi i Bach. Lubiłem też muzykę w stylu Crosby, Stills, Nash &
Young, czy Simon & Garfunkel, grałem nawet w podobnym zespole w młodości.
Uwielbiałem te piosenki, więc napisanie czegoś w stylu Dylana przyszło mi
naturalnie. Napisałem więc 6 czy 7 utworów w tym stylu, które bardzo im się
spodobały. Wynajęliśmy grupę śpiewaków z Holandii wykonujących utwory po
angielsku, na koncertach z cyklu Frizzi To Fulci wykonujemy 3,4 piosenki z tego
okresu. Mam z tego czasu wspaniałe wspomnienia współpracy z ludźmi na planie i
samym Fulcim. Zaakceptował naszą muzykę i dał nam wolną rękę, dzięki czemu
rozpoczęła się nasza dłuższa współpraca.
Lucio Fulci jest chyba najlepiej znany z ukazywania bardzo
brutalnej, skąpanej we krwi przemocy. Jak pracowało Ci się na planach jednych z
najkrwawszych obrazów w historii?
Lucio i ja mieliśmy do nich podobne, profesjonalne
podejście. W dzisiejszych czasach możesz zabrać ze sobą obraz ze studia do domu
i tam nad nim pracować, zaś wtedy wszystko odbywało się w studio, gdzie na
bieżąco śledziłem prace nad obrazem; przyzwyczaiłem się do oglądania każdego
obrazu, każdego horroru z innego punktu widzenia.Mój najmłodszy syn często
ogląda Sky Crime, kanał z ciekawymi obrazami z Europy i Ameryki; gdy tylko na
ekranie jest ukazane morderstwo, krew, czy coś w tym stylu, tłumaczę mu
skrupulatnie, że to tylko efekt, manekin, nie prawdziwy człowiek. Lucio uwielbiał pracować nad swymi obrazami bez względu na
wszystko, był bardzo kreatywną osobą, i jak wielu z nas miał dwie twarze - był moim przyjacielem, ale gdy zaczynaliśmy
pracę potrafił być niemiły i wymagający. Wydaje mi się, że czasem poprzez przemoc w swoich
obrazach wyrażał siebie. Był taką osobą, która musiała gdzieś się wyładować, a
on robił to w filmach, wyładowując całą swą złość na kręceniu tych
niepokojących scen.
Czy osobiście lubisz horrory?
Choć nie jestem ich wielkim fanem, to lubię je. Mimo iż
robiłem w życiu wiele rzeczy, to właśnie tworzenie soundtracków do horrorów
najbardziej mi odpowiadało. Świetnie tworzy się muzykę do komedii, ale wolę
horrory - mogę usiąść za pianinem i w kilka minut wymyślić temat miłosny, ale
gdy przychodzi do horroru, może to trwać nawet cały weekend.
Mówiłeś, że tworzenie muzyki do horroru daje Ci większą przestrzeń,
oraz swego rodzaju większą wolność. Słyszałem że basowy temat Zombie Flesh
Eaters (aka Zombi 2) nagrałeś uderzając rękoma w talerz obrotowy gramofonu.
Nie tak dokładnie. W dzisiejszych czasach mamy samplery,
lecz wtedy, by wymyślić coś oryginalnego, trzeba było się bardziej postarać.
Potrzebowaliśmy bębna wydającego odgłos “dum dum dum", i Maurizio Guarini,
mój dobry przyjaciel, zaczął eksperymentować z brzmieniem. Gdy przyniosłem mu
ten temat, stwierdził, że zamiast bębna spróbujemy uzyskać ten odgłos uderzając
mikrofonem [można powiedzieć, że był to
taki zaczątek beatboxingu w naszym wykonaniu]. Nie od razu się nam udało
uzyskać ten efekt, po kilku próbach z niskimi i wysokimi częstotliwościami. Gdy
tego teraz słucham brzmi jak prawdziwy bęben, a to był tylko mikrofon
Pamiętam, że przy następnym obrazie, do którego tworzyłem
muzykę L’Ultima Volta (Born Winner) z Joe D’Alessandro w głównej roli była scena, w której
bohater ginie na motocyklu, nagrana w zwolnionym tempie. Chcieliśmy na jej
końcu użyć dźwięku rozstrojonego pianina, który zajmował nam niestety do 15
sekund czasu, co było zbyt krótkie, tym bardziej że mieliśmy z Vincem Temperą w
pamięci końcówkę A Day in the Life Beatlesów, gdzie ten dźwięk trwa i trwa w
nieskończoność! Odkryliśmy w końcu, że nagrywając dźwięk pianina dwa razy
szybciej, po odtworzeniu go na zwolnieniu, z 15 sekund zrobimy 30. Uwielbiałem
takie historie.
Jakie są Twoje ulubione ścieżki dźwiękowe, oraz ich
kompozytorzy?
Ulubionym obrazem pozostaje Blade Runner. Widziałem go wiele
razy, a za każdym razem odnajduję w nim coś nowego. Vangelis jako kompozytor
był wtedy na szczycie szczytów. Oczywiście uwielbiam całą masę innych
kompozytorów, także włoskich, np. Nino Rotę. Rota był kompozytorem Felliniego,
lecz pracował na całym świecie. Lubię też choćby Jamesa Newtona Howarda.
Czego możemy oczekiwać od
przedstawienia Frizzi To Fulci?
To projekt bardzo ważny dla mnie . Lucio był moim
przyjacielem, dobrym człowiekiem, pod koniec naszej współpracy staliśmy się
sobie bliscy, a ja do teraz dostaję od fanów dowody wdzięczności za moją z nim
współpracę. To będzie próba nowej interpretacji utworów - właściwie
większości tych które napisałem dla jego filmów. Minęło już 30 lat od tych
nagrań, mogę więc na nie spojrzeć z odpowiedniego dystansu. Liczę, że uda mi
się przekazać jak najwięcej emocji. Do niektórych utworów przygotowaliśmy pokaz
obrazów z danego filmu. Przygotowanie tego przedstawienia zajęło mi prawie dwa
lata, liczę więc na to, że spodoba się wszystkim widzom.
wywiad przeprowadzony został przez Dangerous Minds ,
tłumaczenie:haku
Nagrania z koncertu Frizzi to Fulci z 31 października 2013 roku są dostępne
tutaj:
Polecam te uwspółcześnione wersje.
Nie wiem czy taki był cel Twoich postów. Ale zapuściłem ścieżkę z The Beyond (...E tu vivrai nel terrore! L'aldilà). Akurat była cała na YT. Idealna muzyka do zabawy z moimi córkami, w szukanie duchów z latarką po mieszkaniu :):)
OdpowiedzUsuńWspaniała sprawa!!! Zawsze miałem jedno podejście do muzyki - dzieli się ona na: dobrą i złą.
UsuńA że z dziećmi bawisz się w duchy to w ogóle czad. Frizzi cieszyłby się zapewne jak dziecko, to bardzo fajny gość jest ;)
Super. Gdyby Lucjan żył. byłby zachwycony.
OdpowiedzUsuńZaskakujące, że Frizzi wspomina o Jamesie Newtonie Howardzie, to zresztą jego rówieśnik (obaj urodzili się w 1951). Ale to faktycznie zdolny kompozytor specjalizujący się w thrillerach i filmach grozy, choć ja najbardziej cenię jego soundtrack ze "Ściganego".
OdpowiedzUsuń