niedziela, 8 grudnia 2013

Clouzot. Kruk


Henri-Georges Clouzot, przyszły twórca "Ceny Strachu" i "Widma", zanim nakręcił swoje najwybitniejsze dzieła, zrealizował między innymi "Kruka" (tytuł oryginalny - "Le Corbeau"), prototyp europejskiego filmu noir oparty na klasycznym schemacie poszukiwania nieznanego sprawcy, stanowiący solidną wprawkę znamionującą początki charakterystycznego, autorskiego stylu z jakiego zasłynął w późniejszym okresie swej twórczości. Do dziś "Kruk" (1943) postrzegany jest jako jeden z największych skandali w historii francuskiego kina.

Seria anonimów podpisywanych przez tajemniczego "Kruka" burzy spokój małego miasteczka. Jego społeczność elektryzują pomówienia i oszczerstwa zwarte w listach adresowanych do prominentnych obywateli. Ujawnione zostają tajemnice i ciemne karty z przeszłości mieszkańców. Pierwszym celem "Kruka" staje się miejscowy ginekolog, dr Germain, oskarżony o romans z żoną psychiatry, dr Vorzeta i przeprowadzanie nielegalnych aborcji. Ofiar na liście zaczyna przybywać, podobnie jak podejrzanych wśród których znajdują się: zdradzany przez żonę notabl, ordynator szpitala zamieszany w niejasne interesy, wścibska uczennica, kaleka młoda kobieta, Denise. Całe miasteczko żyje zagadkowymi listami. Zaczynają budzić się dawno uśpione demony, emocje biorą górę na zdrowym rozsądkiem, rośnie wzajemna nieufność i podejrzliwość, stopniowo zmieniając się w psychozę. Pozorna sympatia i solidarność grupy przechodzi w niebyt. Powszechna staje się wzajemna nienawiść, mnożą się intrygi. W końcu dochodzi do tragedii, pojawia się pierwsza ofiara śmiertelna - samobójstwo popełnia pacjent, który z listu dowiedział się, że jego choroba jest nieuleczalna. Podejrzaną w tej sprawie stała się surowa pielęgniarka, ale jej aresztowania niczego nie zmienia. Po okresie spokoju listy "Kruka" ponownie krążą po okolicy. Zaangażowanie policji, badania grafologiczne, próby sporządzenia portretu psychologicznego nie dają oczekiwanych rezultatów. Znajdujący się w centrum uwagi Dr Germain postanawia odnaleźć autora anonimów, ale nie tylko on ma taki zamiar. Na "Kruka" poluje również matka samobójcy, chcąca pomścić przedwczesną śmierć syna. Gdy tożsamość winnego udaje się wreszcie odkryć, wydarzenia prowadzą do kolejnej tragedii.


Dla Clouzota kryminalna fabuła wraz z tradycyjnymi dla tego gatunku elementami: kluczeniem między bohaterami, zagęszczeniem ich relacji - nikt nie jest poza podejrzeniem, nie wiadomo komu można zaufać - wirtuozerskim suspensem uniemożliwiającym przedwczesne rozwiązanie zagadki, mrocznym realizmem, ironicznym humorem oraz wyraźnym dystansem - stanowi punkt wyjścia do studiów nad ludzką naturą, skrywaną pod fasadą zbudowaną z pozorów i konwenansów, a w rzeczywistości opętaną przez żądze, popędy i pragnienia, odciskające destrukcyjne piętno na moralnej kondycji człowieka. Clouzot w sugestywny sposób poddaje surowej krytyce małomiasteczkową hipokryzję, demonstracyjną bogobojność i udawany szacunek do prawa i porządku. Wszystko to jest swego rodzaju parawanem, pod którym chowają się ludzie źli, słabi, mali, zawistni, zawsze gotowi zgnoić bliźniego, traktując go jako zagrożenie dla własnej pozycji, nieskorzy do zrozumienia, bezdenni we własnej głupocie. W tym sensie "Kruk" jest bardzo pesymistycznym portretem społeczeństwa. Portretem z pobrzmiewającymi echami psychoanalizy i egzystencjalizmu, zaś miasteczko urasta do rangi francuskiego Salem, gdzie mroczna atmosfera wzajemnych podejrzeń, strachu oraz paranoi prowadzą do wybuchu histerii i swoistego "polowania na czarownice".

Film Clouzota zasługuje na miano arcydzieła kina francuskiego ze względu na charakterystyczną, niepowtarzalną narrację, złowieszczą, przeszywającą atmosferę, gęsty, piękny dla oka styl wizualny, skupiający masę detali i symboli, wspaniałą intrygę z dobrze prowadzoną dramaturgią wydarzeń, ważną dla klimatu dreszczowca, wzbogaconą o elementy zaczerpnięte z niemieckiego ekspresjonizmu - wyraźny światłocień, dynamiczne dekoracje, ustawienia kamery pod niezwykłymi kątami - z którym na pewnym etapie kariery reżyser miał intensywny kontakt.


A jednak oczywiste wartości "Kruka" zostały pominięte we wrzawie, jaka rozpętała się po jego premierze. Dzieło Clouzota szybko zyskało miano filmowego skandalu. Stało się tak z uwagi na okres i miejsce powstania, tematykę oraz kontekst historyczny. Henri-Georges Clouzot nakręcił film w okupowanej przez Niemców Francji w wytwórni "Continental", kontrolowanej przez hitlerowców. Co interesujące, był to jego drugi film w dorobku, a scenariusz został oparty na autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w miejscowości Tulle w 1917 r., kiedy pewna sfrustrowana stara panna sterroryzowała okolicę rozsyłając okropne anonimy. Prawdopodobnie ten fakt stanowił inspirację dla Agathy Christie, która o podobnych wypadkach napisała w powieści "Zatrute pióro"/"The Moving Finger" (cykl z Panną Marple). Scenariusz miał szansę realizacji jeszcze w okresie przedwojennym, lecz decydenci z La Société des Auteurs du Films wstrzymali jego realizację, uważając, że jest zbyt ponury i nie pasuje do aktualnych czasów. Firma Continental odziedziczyła go niejako w spadku  i nie widząc przeszkód postanowiła przekazać do nakręcenia filmu na jego podstawie. Podobno produkcje "Continentalu" w przeciwieństwie do tworów innych wytwórni nie podlegały tak bardzo restrykcyjnym obostrzeniom cenzury.

Clouzot w swoim debiucie - "Morderca mieszka po 21" (1942) - okazał się niezwykle zdolnym młodym reżyserem, dlatego to właśnie on otrzymał propozycję nakręcenia "Kruka", z której mimo pewnych obaw skorzystał. Proces realizacji nie przebiegał bez zgrzytów. Apodyktyczność, perfekcjonizm i brak współczucia sprawił, że reżyser szybko pokłócił się z resztą ekipy. Produkcja była przerywana awanturami i groźbami rezygnacji wysuwanymi przez niektórych członków zespołu. Doszło i do tego, że odgrywający główną rolę Pierre Fresnay (dr Germain) zerwał przyjacielskie stosunki z Clouzotem - obaj panowie później już ze sobą nie pracowali. Napięta atmosfera na planie oraz brak wsparcia dla reżysera mogły zadecydować o tym, że jeszcze przed premierą zdecydował się zrezygnować z dalszej współpracy z Continentalem.


Stare przysłowie mówi, że jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził, a Clouzot poszedł o krok dalej. Z jego filmu nikt nie był zadowolony, krytykowały go wszystkie środowiska. Wspólny front oburzenia połączył Koła Prawicowe, Państwo Vichy, Kościół Katolicki, Komunistów, Lewicę, Ruch Oporu - słowem utworzyła się egzotyczna koalicja, która Clouzota wystawiła pod pręgierz opinii publicznej. Francuzi byli oburzeni sposobem, w jaki reżyser przedstawił naród na przykładzie społeczności małego miasteczka. W ich przekonaniu uczynił tak celowo, aby podlizać się okupantowi i spełnić propagandowe zachcianki, pokazał mieszkańców jako osoby podłe, nikczemne, cechujące się prymitywizmem, ulegające najgorszym emocjom i nastrojom. Obraz denuncjantów, moralnych kanalii pozbawionych wyższych uczuć. Film traktowano jako dzieło defetystyczne, niemoralne, nihilistyczne nawet, z całą pewnością obraźliwe i szkodliwe w tak trudnych czasach, w jakich znalazła się Francja.

Oliwy do ognia dolały pogłoski, że Niemcy rzekomo wyświetlają ten film u siebie jako dzieło propagandowe, mające odnosić się do ogółu społeczeństwa francuskiego. Ale i Niemcy nie byli szczególnie ukontentowani pesymistycznym wydźwiękiem filmu, który w ich oczach w bardzo ponurym świetle stawiał instytucję informatorów, z aktywności których korzystali organizując chociażby wywózki do obozów koncentracyjnych. Paradoksalnie rzecz biorąc, podobno cenzura niemiecka długo żałowała, że scenariusz przeszedł przez jej gęste sito nadzoru i z uwagi na ogólną wymowę działa zakazała go wyświetlać na terenie Rzeszy.

Niemniej faktem stało się, że po wyzwoleniu Francji Henri-Georges Clouzot został pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Na szczęście już 1947 r. zakaz został zniesiony, w czym jak głosi fama dużą zasługę miał Jean-Paul Sartre, który jako jeden z nielicznych dostrzegał rzeczywiste zalety "Kruka", pomijając zupełnie kontekst zarówno polityczny jak i historyczny. Na szczęście dziś, po latach, "Kruk" nie budzi już takich kontrowersji i gorących sporów.

Otto Preminger w 1951 r. nakręcił remake zatytułowany "The 13th Letter".

2 komentarze :

  1. Znakomity film, niezapomniane kadry z kobietą w żałobnej czerni - ciekawe czy stary Bava miał okazję to obejrzeć, bo brzytwa powinna mu przypaść do gustu ;). Co do prototypu francuskiego noir to chyba trzeba by sięgnąć jeszcze przed wojnę do "Pepe le Moko" Juliena Duviviera, zresztą Amerykanie i ten obraz skopiowali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo możliwe, że i w okresie przedwojennym można się dopatrzeć początków francuskiego czy nawet europejskiego noir, choćby i tylko w pewnych elementach. Tak na marginesie to: Amerykanie w filmach jak Chińczycy w produkcji innych towarów - wszystko skopiują ;-) .

    OdpowiedzUsuń