DIABELSKI TRÓJKĄT
Losem niektórych historii zdaje się rządzić
przeznaczenie. Najpierw była książka ‘Celle qui n’etat
plus’ (Ta, której już nie było ) inaugurująca działalność
autorskiej spółki Boileau-Narcejac. Ta osobliwa kronika ,,zbrodni
doskonałej’’ szybko zdobyła zainteresowanie filmowców. Henri Georges
Clouzot przenosząc powieść na ekran zyskał miano ,,francuskiego
Hitchcocka’’, co do pewnego stopnia wiązało się ze szczęśliwym zbiegiem
okoliczności, gdyż w tym samym czasie również sam Hitchcock zabiegał o zakupienie
praw do adaptacji książki…. I jeśli wierzyć apokryfom do historii X Muzy,
Clouzot uprzedził go dosłownie o kilka godzin.
Czy dobrze się stało? Z pewnością. Clouzotowi
udało się stworzyć thriller niemal doskonały , który wciąga bez
reszty od samego początku, nie dając wytchnienia, aż do zbijającego z
pantałyku, nieprawdopodobnego końcowego twista. Reżyser uzyskał to wszystko
nader skromnymi środkami, co jeszcze raz dowodzi wielkiego talentu oraz
filmowego instynktu – dywagacje, czy Hitch zrobiłby to lepiej, stają się czcze
po czymś, gdzie już de facto nie ma co poprawiać. ,,Widmo’’
wprowadzi Clouzota do panteonu bogów kryminału, jak i horroru , gdyż moment w
filmie, kiedy obydwa te gatunki podają sobie dłonie, wynosi je na taki
poziom,jak w bodaj żadnym innym z obrazów tamtej dekady. Reżyser osiągnie to za
sprawą szokującej zmiany tonacji opowieści, do tej pory rozwijanej z
zachowaniem odpowiedniej dyskrecji, zezwalającej na konstruowanie
napięcia wyłącznie poprzez interakcje między postaciami, bądź czysto
behawioralne ukazanie zmagań wewnętrznych bohaterki - bez
,,dopalania’’ wizualną, narracyjną, czy inną, ekscentrycznością.
Przyjrzyjmy się zatem samej historii.
KOCIE ŻARCIE
Trójkąt – tę najbardziej francuską z
figur, zapoznajemy w realiach peryferyjnej szkoły z internatem. Tworzą go
dyrektor szkoły Michel Delassalle ( Paul Meurisse ), jego żona Christine ( Vera
Clouzot ) i kochanka Nicole( Simone Signoret ), obie zatrudnione jako
nauczycielki. Układ między nimi jest chory i niereformowalny. Delassalle to
pewien swej bezkarności samiec alfa czerpiący siłę z nieustannego poniżania
i gnojenia obu kobiet. Panie znoszą to bez sprzeciwu, potwierdzając w ten
sposób jego dominację i konstytuując obraz pana i władcy. Sytuacja trwa
niezmiennie od jakiegoś czasu. W dodatku między kobietami nie ma wrogości ani
rywalizacji. Wręcz przeciwnie, zdają się pozostawać w przyjaźni dając
sobie wzajemne oparcie. Na osobę najbardziej poszkodowaną i całkowicie
bezradną w tym kole udręki, wyrasta Christina - szybko dowiadujemy się,
że to nie Michel, a właśnie ona jest głównym źródłem finansującym szkołę. Ale
nic z tego nie wynika, mąż jest samozwańczym i wyłącznym dysponentem jej
wniesionych w posagu pieniędzy. Którymi zresztą gospodaruje źle, interes idzie
kiepsko, Delassalle, by zaoszczędzić,
sprowadza przeterminowaną żywność na stołówkę, zmuszając
publicznie chorą z obrzydzenia Christinę do zjedzenia…śmierdzącej ryby,
której żaden kot by nie tknął.
Nicole też nie ma lekko z panem dyrektorem, który lubi
jej od czasu do czasu podbić oko, a poza tym pozycja, jaką zajmuje
w układzie, nie gwarantuje jej żadnej pewności na przyszłość.I to właśnie ona,
wykorzystując moment szczytowej awersji Christiny do męża ( po tym, jak po
akcji na stołówce jeszcze ją zgwałcił ), podsunie chytry plan pozbycia się go
raz na zawsze. Doprowadzona do ostateczności Christina, pomimo
moralnych oporów, zgodzi się wziąć udział w morderstwie.
PRZEBUDZENIE POSEJDONA
Od samego początku uderza zupełny kontrast między
bohaterkami, także fizyczny. Christina to dojrzała kobieta o kruchym
ciele i wewnętrznej bezbronności dziecka, która dalej nosi dziewczęce sukienki,
a włosy uplata w warkoczyki. Ze swą nienaturalnie bladą cerą i dramatycznie
odciśniętym spojrzeniem permanentnej męczennicy, wygląda jak kieszonkowa
Greta Garbo. Cierpi na przewlekłą chorobę serca, co będzie miało wpływ na
rozwój wydarzeń. Jest religijna, lecz wiara nie zdaje się być dla niej źródłem
siły, a podręcznym wehikułem dla eskapizmu. Ołtarzyk ze świętym obrazkiem i
świecami zaimprowizowany w pokoju jest jak jakiś kącik dla lalek, gdzie można
wymknąć się na krótką chwilę wrogiej rzeczywistości, dając nura w
pacierz.
Clouzot nie ma wątpliwości, że dla kogoś o naturze
ofiary, wejście z marszu w rolę kata nie będzie zbawiennym rytuałem przejścia.
Przyniesie chaos, strach ( ba, sumę kilku strachów ) i już całkiem
wytrąci grunt spod nóg. Według planu, Christina ma podsunąć mężowi
flaszkę Johnnie Walkera ze środkiem nasennym. Robi to, lecz cały czas targają
nią jeszcze wątpliwości, których amplitudę Clouzot pokazał genialnie. Kiedy
Michel podczas burzliwej rozmowy nalewa sobie w końcu banię i podnosi do ust,
Christina niby niechcący potrąca go, w podświadomym proteście
przeciw temu, co właśnie czyni. Michel oblawszy sobie krawat wścieka
się i bije ją po twarzy. Następną szklanicę Christina nalewa mu sama i to
natychmiast. Jeszcze z dolewką : sam tego chciałeś !
Obydwie zanoszą śpiącego do łazienki, gdzie Nicole
topi go w wannie. To chłodna i twarda kobieta, która z niejednego pieca
bagietkę jadła. Strzelista, lecz grubej kości, o ostrych, zmiękczonych
makijażem plebejskich rysach, w nieodłącznej garsonce, z trwałą na głowie.
Działa bez emocji, fachowo. To jej opanowanie i rzeczowość jest dla Christiny
jedynym punktem oparcia, gwarancją sensu i wiary w powodzenie całej
akcji. W sobie nie ma tego za grosz. Wszystko przebiega sprawnie. Denat
zmienia kolejno mniejszy akwen, na większy - pod osłoną nocy zostaje
wrzucony do pokrytego obleśnym kożuchem basenu pod szkołą, którego nie
czyszczono od dawna. Żadnych przypadkowych świadków. Pełny sukces.
Gdy po paru dniach napęczniały zezwłok nadal nie mąci tafli basenowej zawiesiny, zmęczona torturą oczekiwania Christina, korzystając z przypadkowego pretekstu, każe spuścić wodę. Chce mieć ten moment za sobą. Okazuje się, że basen jest pusty. Zwłoki zniknęły. I się zaczyna...
KADENCJA I KASKADA
Clouzotowi udało się osiągnąć efekt pełnej
identyfikacji widza z postacią Christiny. To z jej perspektywy śledzimy rozwój
wydarzeń, jej lęk i zagubienie przeżywamy. Dzięki wspaniałej kreacji swej
małżonki, Very Clouzot, mógł utrzymać dyscyplinę
,,trzecioosobowej’’, voyeurystycznej narracji; bez uciekania się do
subiektywnego wizjonerstwa i deformowania rzeczywistości widzianej
oczyma osoby, u której śmiertelne przerażenie narasta niczym crescendo,
podsycane kolejnymi niewytłumaczalnymi znakami. Clouzot nie poszedł drogą
Wellesa, czy Langa, postawił na oszczędność środków czysto
filmowych. Dominują pełne plany, półzbliżenia i ,,transparentna’’, nie
wychodząca przed szereg praca kamery, gra światłocienia też zasadniczo zostaje
podporządkowana realizmowi czasu i miejsca poszczególnych scen. Dopiero legendarny
finał, w mgnieniu oka przenosi nas w inny wymiar, gdzie opuszczone korytarze
szkoły stają się gotyckimi katakumbami, a noc wygrywa własną geometrię mroku i
lśnienia, gdzie czai się ostateczny koszmar. Wcześniejsza powściągliwość nie
umniejsza bynajmniej rosnącego przez cały czas napięcia i tajemnicy, a idealnie
pracuje na zmiecenie widza pod fotel, nijak nie oswajając go wcześniej z tym,
co ma nastąpić. W zamieszczonej na końcu odezwie reżyser zwraca się do widzów,
by nie zdradzali zakończenia tym, którzy jeszcze filmu nie widzieli.
Pod warstwą thrillera Clouzot
zaprezentował ponurą karuzelę ,,komedii ludzkiej’’ w pierwszorzędnym anty
burżujskim stylu, portretując ludzkie skundlenie, pazerność, wygodnictwo i
przyzwolenie na zło, jak niegdyś wielcy rodzimej literatury, od Balzaca
do Celine’a. Sam zresztą wcześniej się z klasyką mierzył, przenosząc w
realia okupowanej Francji ,,Manon Lescaut’’ księdza Prevosta – XVIII – wieczną
historię miłości fatalnej.
PĘKNIĘCIE
Film odniósł ogromny sukces frekwencyjny, ale niczym
za sprawą jakiegoś fatum, zenit sławy reżysera stanie się początkiem jego
zmierzchu, jak się okaże nieuchronnego. Młodzi reformatorzy spod znaku
,,nouvelle vague’’, którzy niebawem dokonają zmiany warty we francuskiej
kinematografii przypuszczą atak na Clouzota, stawiając jego kino, jako przykład
przebrzmiałej i archaicznej ramoty, spętanej gatunkowymi ograniczeniami i
rygorem, które nie mają prawa dłużej stać na drodze swobody filmowej wypowiedzi,
o jaką zabiegają ( coś, jak w latach 70-tych punk rockerzy przeciw gwiazdom
rocka progresywnego ). Paradoksalnie, gdy władzę w tamtejszym kinie przejmą
nowofalowcy, zafascynowani, jak by nie patrzeć, amerykańskim filmem noir i
Hitchcockiem ( o którym Truffaut napisze sążniste tomy analiz ), Clouzot
wyląduje niemalże na pozycji filmowej ,persona non grata’.
recenzję gościnnie przygotował Simply
Ten motyw z kocim żarciem jest naprawdę genialny, to właśnie wtedy widz przestaje mieć wątpliwości, że Delasalle to człowiek wyjątkowo odrażający, który nie zabiega o niczyją sympatię. Decyzja o morderstwie to może i przesada, ale dokonujące zbrodni kobiety, nawet zimna Nicole, wydają się niemal przez cały czas ofiarami działań tego podłego belfra - są jak niewolnicy szukający sposobu by się uwolnić spod jarzma tyrana.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za francuską Nową Falą, wolę zdecydowanie takie "archaiczne ramoty". Z filmów Clouzota bardziej mi się podobała "Cena strachu", ale "Widmo" to także rewelacyjny film w swoim gatunku.
A recenzja, oczywiście, świetna.
PS. Co mają oznaczać te dziwaczne rysunki? Simply to rysował? :-D
UsuńNie, to nie ja a Tammo De Jongh . Te ilustracje tworzą cykl pt. ,, 12 Archetypów''. I zostały umieszczone na okładce albumu King Crimson ,, In the Wake of Poseidon'' z 1970 r.
OdpowiedzUsuńŚwietnie dobrano aktora do roli Delassalle'a, Paul Meurisse ma tak genialnie wredną gębę, że masakra. Ale na przykład w ,, Drugim Oddechu'' Melville'a całkiem wiarygodnie wypadł, jako dośc sympatyczny gliniarz.
Nowa Fala miała w swoim czasie przepotężny wpływ na rozwój języka filmowego i to dla wielu różnych kinematografii, tego nie można lekceważyc. Swoją drogą, jeden z jej ojców założycieli, Claude Chabrol ( ,, Piękny Serge'' ,, Kuzyni'' ) wkrótce też poszedł w takie rejony antymieszczańskiego kryminału i to na dobre, jego kino się w prostej linii z Clouzata wywodzi.
Z resztą , akurat w tym wypadku, czas wszystko elegancko zweryfikował.
Dzięki za dobre słowo.
Świetnie się to czyta. Dobrze napisane, lepiej niż komentarze.
OdpowiedzUsuńZ Chabrolem jest problem z dostępnością, jak to mówią, kontentu i napisami.
Dzięx. W Zatoce Maracaibo jest około 20 Chabrolów, nawet taka obskura, jak ,, Alicja Ucieka po raz Ostatni''. (ale z niektórymi napisami, to faktycznie może byc problem - tu akurat są wspawane angielskie )
UsuńNiestety, nie zauważyłem mojego faworyta ,, Niech Bestia Zdycha'' - wstrząsającego, psychologicznego kryminału, który mi totalnie zrył czachę, gdy go widziałem w TV, gdzieś na początku podstawówki. Po latach też się obronił.
A tak jeszcze a propos Chabrola. W latach 60 ' , przez krótki czas modne stały się imitacje Bonda - Włosi trochę tego natłukli, m.in. Sergio Sollima. Chabrol powołał do życia francuskiego superagenta Louisa Rapiere, zwanego Tygrysem, którego zagrał Roger Hanin ( ,,Tony Arzenta'' ). Zrobił z nim dwa filmy ; ,, Tygrys Lubi Świeże Mięso '' 64' i ,, Tygrys Perfumuje się Dynamitem'' 65'.
UsuńNa imdb nie szczędzą temu kąśliwości, ale chętnie bym to obadał. Może byc niezła pop artowska jazda.
Chabrol, podobnie jak Clouzot lubił obsadzac w dużych rolach swoją żonę, Stephane Audran - świetna aktorka i piękna kobieta - prawdziwa esencja francuskości, podobnie, jak jego kolejna muza, Isabelle Huppert.
"Alicja ucieka po raz ostatni" - obejrzałem ostatnio ten film (na youtubie, napisy ściągnięte z "chomika"). Niesamowicie intrygujący film, mamy tu surrealizm, nurtującą zagadkę, mnóstwo pytań bez odpowiedzi, a nawet elementy fantasy (bo film nawiązuje do "Alicji w Krainie Czarów"). No i na dokładkę odrobina erotyzmu, gdyż w roli głównej Sylvia "Emmanuelle" Kristel.
UsuńPiękna rzecz, bardzo lubię ten film. Sylvia objawia się w stroju Ewy w jednej scenie. Nawet , jak dobrze pamiętam, Charles Vanel tu się pojawia. Klasyka kina onirycznego nieśmiertelnych lat 70'.
UsuńZrecenzuj.
Chętnie. Charles Vanel wpisany jest już na drugim miejscu w czołówce i jest to ważna rola. Ja nie jestem pewien czy go poznałem, ale domyślam się, że to ten stary dziadek - właściciel rezydencji, do której trafia bohaterka.
UsuńTak to on. Zresztą Vanel się nie zmienia - zawsze był stary.
UsuńZ agentów bondo-podobnych to mi się przypomina cykl o Harrym Palmerze z Michaelem Caine. Trzy filmy z lat 60. bardzo przyjemny zimnowojenny klimat, a w jednej z ważnych ról drugoplanowych Oscar Homolka w roli przebiegłego radzieckiego generała co to miał brwi jak Stalin wąsy.
UsuńZupełnie bym zapomniał - Simply coś słabo się starasz, twój faworyt z Chabrolów spokojnie do namierzenia w sieci.
Usuńjeszcze taki drobiazg : śródtytuły oraz tytuł właściwy to polskie tłumaczenia tytułów utworów zespołu King Crimson w większości z płyty In The Wake of Poseidon.
OdpowiedzUsuń