niedziela, 28 lipca 2013

Być jak "Dziesięciu Murzynków"


Motyw grupy ludzi znajdujących się w odciętym od świata miejscu i zmagających się z prześladującym ich seryjnym mordercą zapoczątkowany przez Agathę Christie w "Dziesięciu Murzynkach" stał się bardzo popularnym i często wykorzystywanym w przemyśle filmowym, przeważnie w horrorach i thrillerach. Niektóre z tych produkcji były dobrymi filmami, inne z kolei bardzo szybko przemykały przez kinowe ekrany, jakby w poczuciu wstydu powodowanym bardzo słabym poziomem.


Identity (2003), reż. James Mangold


Burza, obskurny motel gdzieś na odludziu, dziesięcioro przypadkowych osób - szeroki przekrój społeczny - które z konieczności musi w nim pozostać, zaczyna kolejno ginąć w makabrycznych okolicznościach. Gwiazdorska obsada - Ray Liotta, John Cusack, Alfred Molina. Za kamerą James Mangold w przededniu chwały jaka spłynęła na niego dwa lata później po nakręceniu "Spaceru po linie".


D-Tox (2002), reż. Jim Gillespie


Sly na tropie seryjnego mordercy. Kilkunastu policjantów, a właściwie stróżów prawa z problemami zgromadzonych w ośrodku leczenia uzależnień, mieszczącym się w bunkrze byłej bazy wojskowej w śnieżnej scenerii Wyoming, prowadzonym przez byłego alkoholika. Zło czai się wszędzie nawet tam, choć może brzmi to cokolwiek niedorzecznie. Mocny i właściwie jedyny jasny punkt to nazwiska występujące w tym filmie - między innymi Sylvester Stallone, Tom Berenger, Kris Kristofferson, Charles Dutton. Cała reszta to kiepsko opowiedziana bajeczka.


Nine Guests for a Crime (1977), reż. Ferdinando Baldi


Włoska interpretacja "Dziesięciu Murzynków" Pierwszej Damy Kryminału w ujęciu charakterystycznym dla gatunku giallo. Tytułowych dziewięciu gości to członkowie pewnej zamożnej rodziny, którzy postanowili spędzić weekend na słonecznej, odludnej wyspie. I w tak pięknych okolicznościach przyrody zaczyna dochodzić do eliminacji kolejnych urlopowiczów. Ich śmierć ma związek z powracającym w ramach retrospekcji pewnym wydarzeniem z przeszłości. Ktoś bierze odwet. Pytanie tylko: Kto ?


Mindhunters (2004), reż. Renny Harlin



Ten film to właśnie dowód na to, jak bardzo nierównym reżyserem jest Harlin, który z jednej strony ma na koncie całkiem udane filmy w typie: "Szklanej Pułapki 2" (1990) lub "Na krawędzi" (1993), a z drugiej "Cleanera" (2007) i "Wyścig" (2001). "Mindhunters" zalicza się do tej drugiej grupy, filmów nieporozumień. Tytułowi "Łowcy umysłów" (polskie tłumaczenie dystrybutora) to grupa studentów FBI kształcących się na profilerów i zesłanych na opuszczoną wyspę w ramach treningu pod nadzorem opiekuna, w tej roli Val Kilmer. W pozostałych można zobaczyć również LL Cool J, Jonny Lee Millera oraz Christiana Slatera. Gdyby wykastrować "Dziesięciu Murzynków, z treści literackiej i własnej oryginalności ma się rozumieć, to to co by zostało, byłoby właśnie tym, co nakręcił Renny Harlin.

 
Five Dolls for an August Moon (1970), reż. Mario Bava


Kolejne giallo nawiązujące do literackiej klasyki, tym razem w reżyserii mistrza gatunku. Na samotnej wyspie grupa ludzi zebrała się dla relaksu i w sprawach biznesowych, bowiem jedną z osób jest profesor, który opracował rewolucyjną formułę, zaś pozostałe osoby tam przebywające to biznesmeni starający się przekonać upartego naukowca do sprzedania swojego odkrycia. I może wszystko poszłoby dobrze, bo nie dość, że oferowali duże pieniądze, to w przypływie desperacji zgodziliby się podsunąć mu swe piękne żony, gdyby nie fakt, że ktoś zaczął kolejno zabijać gości. Pieniądze i chciwość jako główny motywator działalności. Wizualnie wspaniały styl Bavy zachęca do obejrzenia, choć jednocześnie trudno uznać ten film za jego najlepsze dzieło w karierze.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz