poniedziałek, 8 lipca 2013

1973


Rok 1973 był dla kina niezwykle płodny, być może był to jeden z najlepszych okresów w jego historii. Aby się o tym przekonać wystarczy spojrzeć na listę filmów pojawiających się w tym czasie na srebrnym ekranie. Samo tylko Hollywood dostarczyło kilkanaście perełek, które zapisały się w annałach.


I tak na przykład William Friedkin nakręcił "Egzorcystę", w "The Sting" George'a Roya Hilla po raz drugi i zarazem ostatni wystąpili razem Paul Newman i Robert Redford, którzy do tego stopnia oszukali Roberta Shawa, że ten najpierw próbował szczęścia starając się wymusić okup za porwany pociąg metra, a gdy to się nie udało, parał się polowaniem na rekiny u Spielberga. Clint Eastwood nakręcił swój pierwszy Western - High Plains Drifter - w którym sam się obsadził w roli głównej. Z grubsza rzecz biorąc zadanie miał proste, polegało ono na zemście i wystrzelaniu paru czarnych charakterów. Mniej więcej ten sam manewr powtórzył jako Harry Callahan, a jego przeciwnicy mogli się przekonać co znaczy "Siła magnum". Robert Altman wziął na warsztat literacką klasykę spod znaku Raymonda Chandlera - "Długie Pożegnanie" - Philipem Marlowem został Elliott Gould, a z filmu najbardziej zapadają w pamięć seksowne sąsiadki głównego bohatera.

A z kolei w "Strachu na wróble" Al Pacino wałęsał się z Genem Hackmanem po Ameryce, a później sam już jako "Serpico" po ulicach Nowego Jorku tropiąc korupcję w tamtejszej policji, co zakończyło się średnio, czyli imigracją do Szwajcarii, gdzie, jak wiemy od Orsona Wellesa, mógł podziwiać zegary z kukułką, będące wynikiem braterskiej miłości, demokracji i pięciuset lat pokoju. A propos ulic Nowego Jorku to nie każdemu mogą się spodobać, wie coś o tym Martin Scorsese, dla którego były to "Ulice nędzy". Coś w tym jest, jeśli wziąć pod uwagę los jaki spotkał w filmie Roberta De Niro. Więcej szczęścia miał Bruce Lee, gdyż jego "Wejście Smoka" było jednym z najbardziej kasowych filmów roku. Natomiast Brian De Palma pokazał światu "Siostry", zaś Steve McQueen chciał koniecznie uciec z Gujany Francuskiej. Problem w tym, że była to wyspa, a on nie był, niestety "Motylkiem" i musiał się przeprawiać po wodzie. McQueen liczył na pomoc Dustina Hoffmana, ale się przeliczył. Dlaczego ? Wystarczy spojrzeć na posturę Hoffmana i denka od butelek, które nosił na oczach, żeby się przekonać, czemu nic z tego partnerstwa nie wyszło.

"Pat Garrett i Billy the Kid" doszli do wniosku, że Dziki Zachód jest za mały na nich dwóch i tak powstała klasyka anty-westernu. Nie był to jedyny pojedynek, bo i Sam Peckinpah też walczył - alkohol to jeszcze lał w mordę, ale z producentami tak łatwo nie było. Jack Nicholson to przykład kogoś, kogo można określić mianem "badass", w związku z tym nie miał problemów, by wystąpić w postrzeganym jako bluźnierczy "The Last Detail". Tam wraz z Otisem Youngiem eskortowali do wojskowego mamra młodego żołnierza, który miał odsiedzieć osiem lat za kradzież czterdziestu dolarów, ale co sobie poużywali po drodze, to nikt im nie odbierze.

Tak to mniej więcej wyglądało. A piszę o tym, bo potrzebny był jakiś wstęp do zestawiania mniej znanych, a wartych obejrzenia filmów, które powstały w tym roku. Kino klasy B w sześciu odsłonach w najlepszym ujęciu z możliwych.




The Don is Dead, reż. Richard Fleischer

Richard Fleischer ukazuje pogłębiającą się destrukcję życia rodziny mafijnej, która pogrąża się w walkach frakcyjnych po śmierci starego Dona. Przejęciem schedy zainteresowane są trzy strony. Żadna z nich nie przebiera w środkach, aby umocnić swoją pozycję, niestety żadna nie zdaje sobie sprawy, że tak naprawdę prowadzi do degradacji własnego rodu. Solidne mafijne kino klasy B, trochę zapomniane, bowiem pojawiało się między dwoma częściami "Ojca Chrzestnego", lecz dzielące z nimi pewne podobieństwa. Ma też swoje wady, a główną jest to, że reżyser wychował się w epoce "starego Hollywood", pracującego głównie w studiach, nie pasującego do nowego systemu tworzonego między innymi przez Coppolę. Tę anachroniczność Fleischera po prostu bardzo mocno widać.





The Last of Sheila, reż. Herbert Ross

Bardzo silnie obsadzony nastrojowy thriller kryminalny w typie "Whodunit". Producent filmowy, mąż zabitej w wypadku samochodowym, postanawia zaprosić na jacht grupkę znajomych, wśród których znajduje się winny jego małżeńskiej tragedii, lecz zamiast postawić go przed obliczem sprawiedliwości, postanawia zemścić w bardziej wyrafinowany i sadystyczny sposób. Organizuję bardzo skomplikowaną grę towarzyską. której celem będzie poznanie głęboko skrywanych sekretów gości, w tym ma się rozumieć i mordercy. Każdej nocy zaproszeni mają szukać wskazówek. Zabawa bardzo szybko wymyka się spod kontroli, a sam gospodarz nieoczekiwanie ginie już drugiego dnia. Teraz pozostali będą musieli znaleźć mordercę, który nie chce dopuścić do wyjawienia swojej tajemnicy. 





 The Laughing Policeman, reż. Stuart Rosenberg



Film Rosenberga bardzo luźno nawiązuje do książki duetu szwedzkich komunistów - Pera Wahlöö i Maji Sjöwall - zajmujących się pisaniem kryminałów. Niedoceniany policyjny procedural z Walterem Matthau i Brucem Dernem w rolach głównych. Chociaż nie brakuje ani przemocy, ani nagości, to zdecydowanie większy nacisk położony został na przedstawieniu drobiazgowego dochodzenia w poszukiwaniu winnego odpowiedzialnego za masakrę pasażerów autobusu, wśród których znajdował się policjant tropiący podejrzanego w starej sprawie będącej jego obsesją. Dla Matthaua był to drugi z rzędu film kryminalny niemal równie udany co "Charley Varrick" Dona Siegela. 






 The Outfit, reż. John Flynn


Za błędy z przeszłości czasem trzeba słono zapłacić. Bracia Earl i Eddie Macklin mieli tego pecha, że okradli bank należący do chicagowskiej mafii, a ta takich niezwykła darować takich występków. Kiedy Earl (Rober Duvall) wychodzi z więzienia, dowiaduje się, że jego młodszy brat zginął w egzekucji, postanawia wziąć odwet na prześladowcach i dokonać zemsty. Do pomocy dobiera sobie starego kumpla Cody'ego (Joe Don Baker) i swoją dziewczynę Bett (Karen Black). Dużym atutem pozostaje bogactwo detali oraz realistyczne podejście do tematu, szczególnie wyeksponowane przy serii napadów rabunkowych dokonywanych przez Earla i Cody'ego na mafijnych przedsięwzięciach biznesowych. Żadnych sztuczek, żadnych ekstrawaganckich popisów, wszystko zachowuje cechy prawdopodobieństwa. W filmie pojawia się również w jednej ze swoich ostatnich ról w życiu Robert Ryan, który zazwyczaj grywał albo policjantów albo przestępców. Tutaj grał starego szefa mafii.





Shamus, reż. Buzz Kulik

Jeden z najbardziej rozpoznawalnych hollywoodzkich wąsaczy, Burt Reynolds, tym drugim jest Tom Selleck, jako prywatny detektyw Shamus McCoy, zostaje wynajęty do odnalezienia skradzionych diamentów. I jak to bywa w tego typu produkcjach niewinna sprawa to początek poważniejszych problemów, w które wpakował się McCoy. Całkiem niezłe połączenie klimatu lat siedemdziesiątych ze stylistyką czarnych kryminałów lat trzydziestych doprawionych nieco pieprzną atmosferą i uwodzicielską Dyan Cannon, poza tym sporo nawiązań do twórczości Raymonda Chandlera oraz "The Big Sleep" Howarda Hawksa, z takim zastrzeżeniem, że Reynolds to nie Bogart.







Electra Glide in Blue, reż. James William Guercio


Dowód na to, że mianem filmu kultowego może cieszyć się przeważnie obraz zjechany przez krytyków z góry na dół. Jedyne w dorobku dzieło Guercio było pokazywane nawet na Festiwalu w Cannes, gdzie dosłownie zostało zarżnięte przez wysublimowanych intelektualistów europejskich. A swoją kultowość zawdzięcza pojawiającym się w filmie motocyklom, wykorzystywanym przez amerykańską drogówkę. Bo i też właśnie o stróżach prawa patrolujących bezdroża Arizony traktuje "Electra Glide in Blue". Główny bohater, w tej roli Robert Blake, marzy o przeniesieniu do wydziału zabójstw, a gdy się mu to w końcu udaje, szybko się rozczarowuje, bowiem, jak to często bywa, rzeczywistość nie współgra z wyobrażeniami, toteż szybko wraca do patrolowania szos, niemniej nie przeszkadza mu to w kontynuowania śledztwa, od którego został odsunięty.

17 komentarzy :

  1. Genialny jest ten wstęp ;) Faktycznie wynika z niego, że rok 1973 to bardzo dobry rok dla kinematografii amerykańskiej. Wprawdzie powstały jeszcze takie klasyki jak "Nie oglądaj się teraz", "Dzień Szakala", "Człowiek Mackintosha" i najzabawniejsza wersja "Trzech muszkieterów", ale to już raczej reprezentanci Brytyjczyków, a nie USA.
    Ja najbardziej lubię z tego roku "Papillona" z fenomenalnym McQueenem w roli głównej (moim zdaniem to jego najlepsza rola). Ale "Żądło" to też dla mnie film ważny, który oglądałem wielokrotnie i za każdym razem bawiłem się tak samo dobrze. Natomiast "Ulice nędzy" to niestety jedna z moich największych zaległości, które w najbliższym czasie muszę nadrobić.
    Jeśli zaś chodzi o Twój zestaw mniej znanych filmów to widziałem tylko "The Outfit" (polski tytuł "Porachunki") - pamiętam że mi się podobał, ale muszę go sobie przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Celowo ograniczyłem się tylko do filmów z USA, z europejskich to oprócz "Dnia Szakala", "Człowieka Mackintosha" to listę można by wydłużyć m.in. o: "Day for Night" Truffauta, "Dwóch ludzi w mieście", "Wielkie żarcie", nawet o "Żyj i pozwól umrzeć", gdzie Walthera PPK-a Moore przejął od Connery'ego i bohatersko acz z dostojeństwiem angielskiego gentlemana walczył z krokodylami w Luizjanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz by się taki rok przydał... z wymienionych nie widziałem ,,Sheili'' i ,, Shamusa'', a ,,Dona'' potwornie dawno, mało co z niego pamiętam. Ale Fleischer się wtedy z filmu na film coraz bardziej wyrabiał: o rok póżniejsze ,,Mr. Majestyk'' i ,,Spike's Gang'' były całkiem spoko i wcale nie trąciły starzyzną,a ,,Mandingo'' to już solidnie pozamiatał. ,, Roześmianego Gliniarza'' chętnie bym sobie odświeżył.
    Z amerykańskich filmów crime/action, to bym tu widział jeszcze : ,, Badlands'' ,, Walking Tall'' ,, Seven Ups'' i ,, Dillingera''.
    A z europejskich ( ogólnie ), to oprócz oczywiście ,, Don't Look Now'' - ,, Wicker Mana'' ,, O' Lucky Mana'' ,,Il Bossa'' ,,Turks Fruit'' i ,, Revolver'' .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Il Bossa" jak tylko uda się go namierzyć, to się skuszę, bo widzę, że w obsadzie i Silva i Conte.

      Usuń
  4. Najlepiej od razu całą trylogię Di Leo, jak nie widziałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie zachowałem rewolucyjnej czujności i umknął mi fakt, że to część trylogii, tym bardziej trzeba obejrzeć.

      Usuń
  5. Te filmy nie łączą się w całośc, można oglądac osobno. Ze wszech miar warto : ,, Milano Calibro 9'' ,, La Mala Ordina'' ,, Il Boss''.

    OdpowiedzUsuń
  6. Potwierdzam, że trylogia Di Leo to prawdziwa perła wśród licznych akcyjniaków lat 70.
    A z roku 1973 to oprócz "Mean Streets" koniecznie muszę jeszcze obejrzeć "Revolver" Sergia Sollimy.
    Ten "Don Is Dead" też może być ciekawy. Filmy Fleischera zwykle przypadały mi do gustu, jestem szczególnie wielbicielem jego starego klasyka "Wikingowie". A wspomniany przez Simply'ego "Mr Majestyk" jest naprawdę bardzo dobry, dopasowany do swoich czasów, wcale nie widać aby nakręcił go reżyser ze "starego Hollywood".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że godnym polecenia filmem Fleishera jest thriller "Nie widząc zła" (1971) z Mią Farrow w roli niewidomej kobiety.

      Usuń
    2. To już druga "krucha" w sensie budowy aktorka występująca jako niewidoma, wcześniej Audrey Hepburn w "Wait until dark" (1967)

      Usuń
  7. W sensie budowy, to jeszcze Uma Thurman w " Jennifer 8" i Leszek Długosz w "Trzeciej Części Nocy" ; Zatoichi z AK :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze kilka takich przykładów i materiał na tekst "Nietypowe kreacje znanych aktorek" gotowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Można też się pokusić o ranking niewidomych postaci ;)
    Audrey była znakomita w "Wait Until Dark", to jedna z jej najlepszych ról. Ale Mia Farrow też okay.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niby tak. Rutger Hauer w "Ślepej furii" rywalizowałby o podium z Zatoichim ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Alec Guinness w ,, Zabitym na śmierc'' go kasuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. racja, całkiem zapomniałem o nim - Jamesir Bensonmum

    swoją drogą wyborna komedia

    OdpowiedzUsuń
  13. ... gdzie nie zabrakło też PRAWDZIWEGO jednookiego :D

    OdpowiedzUsuń