niedziela, 14 kwietnia 2013

Jean Pierre Melville - Bob le Flambeur




Jean Pierre Melville przeszedł do historii kinematografii jako klasyk francuskiego filmu gangsterskiego. Ten zdeklarowany amerykanofil w swej twórczości inspirował się kinem noir. Nie ograniczał się do zwyczajnego naśladownictwa. Wręcz przeciwnie, adaptował wzorce hollywoodzkie na grunt francuski, nadawał im bardziej europejski charakter, silnie odciskał na nich swoje autorskie piętno. Jego pierwszym tego rodzaju filmem, a czwartym z kolei, był "Bob le Flambeur" (1955).

Obraz ten pewnie by nie powstał, gdyby Melville nie obejrzał "Asfaltowej dżungli" Johna Hustona, filmu, który uznał za arcydzieło, szczytowe osiągnięcie w swoim gatunku. Będąc pod niesamowitym wrażeniem wstrzymywał się jednak z nakręceniem własnej wizji "heist movie" w obawie, że poziomem nie dorówna ideałowi zza oceanu. Dopiero sukcesy "Rififi" Julesa Dassina oraz "Nie dotykać łupu" Jacquesa Beckera ośmieliły go do powrotu do porzuconego pomysłu. "Bob le Flambeur" postrzegany był jako prekursor Nowej Fali, jednakże Melville odżegnywał się od takiego zaszufladkowania, uważając Nową Falę za zjawisko ekonomiczne, które pozwoliło ograniczyć koszty produkcji, nie zaś jako nurt artystyczny.

Najprościej byłoby powiedzieć, że jest to film o skoku na kasyno w Deauville, ale nie jest to klasyczna historia o napadzie, to coś zupełnie innego, bardziej złożonego, skomplikowanego. Taka moralna przypowieść. Maksymalne streszczenie fabuły tylko do kwestii kryminalnej dałoby marne pojęcie o całości, gdzie równie ważne co motyw przewodni, są szeroko rozumiane wątki drugoplanowe. Strona fabularna to także nostalgiczna zaduma nad kondycją człowieka naznaczonego w przeszłości tragicznym wydarzeniem, którego, zarówno życie, jak i świat chylą się ku końcowi. Tytułowy bohater, Bob ( Roger Duchesne ), to żywa legenda paryskiego półświatka z okolic Montmartre i Pigalle, ciesząca się powszechnym szacunkiem, nawet u stróżów prawa. Bob najlepsze lata ma już za sobą, zaś po odsiadce w więzieniu porzucił przestępcze rzemiosło, wypełniając wolny czas  hazardem. Uzależniony od niego, noce spędza przy zielonym stoliku, a dnie na torze wyścigów konnych, mimo nałogu ciągle marząc o ostatnim, wielkim skoku, który zapewniłby mu godne przeżycie nieuchronnie zbliżającej się starości.

Starość Boba zostaje skonfrontowana z młodością pary postaci drugoplanowych - Paola, syna zmarłego przyjaciela głównego bohatera, który traktuje Boba jako swojego idola, starając się na nim wzorować oraz Anny, którą Bob zabrał z ulicy, dając dach nad głową, ratując przed bezdomnością i koniecznością pracy jako prostytutka. Świat zbrodni w kinie kryminalnym z gatunku noir byłby niepełny bez zaakcentowania roli kobiet jako źródła kłopotów, komplikujących poczynania płci brzydkiej. Anna została przedstawiona jako świadoma swych celów lolitka, której nieostrożność sprawia sporo problemów, podobnie rzecz ma się z żoną pracownika kasyna, który bierze udział w napadzie.

Główny bohater to samotnik żyjący według własnych zasad, ale również buntownik, który za sprawą głębokiego uzależnienia nie może oderwać się od hazardu, a jednocześnie, jak na ironię, pozostaje w swym nałogu bardzo metodyczny, narzuca sobie sztywne reguły i rutynę w grze. Kiedy karta mu nie sprzyja i traci wszystkie swoje pieniądze, decyduje się na powrót na przestępczą ścieżkę i udział w wielkim skoku. Żyłka hazardzisty daje o sobie znać, bowiem Bob nie może sobie odmówić podjęcia ryzyka. Celem ma być kasyno w Deauville, przechowujące 800 milionów franków. Opracowuje plan, kompletuje grupę współpracowników - Melville szczegółowo przedstawił kolejne etapy przygotowań, tak samo jak Dassin w "Rififi". W dniu skoku pojawia się w kasynie, ale odstawiony przez wspólników na boczny tor zasiada przy stole. Opętany demonem nałogu nie może się oderwać, gra jak w transie, szybko powiększa swój majątek aż w końcu rozbija bank. W tym samym czasie policja wyłapuje włamywaczy, nie obchodzi się bez tragedii, Bob również zostaje zatrzymany.

Zakończenie filmu stanowi ironiczną wykładnię egzystencjalizmu, motyw powtarzający się w późniejszych dziełach Melville'a w mocniejszej formie: daremności ludzkich wysiłków oraz przewrotności fortuny. Bowiem Bob zainteresowany napadem i pieniędzmi był powierzchownie, przede wszystkim zaś, był owładnięty potrzebą zasadniczego sukcesu, który podsumowałby jego życie, zdjął z niego odium tragizmu. Staranne, czasochłonne przygotowania do skoku okazały się całkowicie zbędne, główny bohater zdołał zdobyć majątek, o którym marzył, w sposób całkowicie legalny w najmniej spodziewanym momencie, w sytuacji zgoła absurdalnej, gdy zmierzał ku klęsce i katastrofie. Jednocześnie uratował się przed pójściem do więzienia na dłuższą odsiadkę, której najpewniej by nie przeżył. Chociaż został zatrzymany przez policję, najgorsze co może mu grozić to krótki areszt, ale nie wykluczone, że przy dobrym adwokacie mógłby go również uniknąć.

"Bob le Flambeur" jest swoistą wprawką w kinie gangsterskim, pierwszym ćwiczeniem na drodze do warsztatowego mistrzostwa, które najwyższy poziom uzyskało niemal dziesięć lat później. Mimo to, daje się zauważyć początki autorskiego stylu Melville'a, charakteryzujące się wykorzystaniem naturalnej scenerii,  kręceniem “kamerą z ręki” pod różnymi kątami, szybkimi cięciami, używaniem kamery przyczepionej do roweru. Sceny krótkie, dialogi ostre, choć w porównaniu do późniejszych filmów jeszcze dość rozbudowane. Każda scena wypełniona treścią ważną dla fabuły, oraz napędzenia narracji. Zamiłowanie do gry detalem, nienachalna ekspozycja funkcjonalności przedmiotów.

To wszystko zjednało mu przychylność młodych krytyków (Chabrola, Truffauta), inspirując ich jako twórców Nowej Fali, stąd właśnie uznawanie "Bob le Flambeur" za prekursora tego nurtu w kinie francuskim. Z dzisiejszej perspektywy widać, że nie jest to najlepsze dzieło Melville'a, co poniekąd wynikało z trudności finansowych. Nie miał wysokiego budżetu, nie mógł pozwolić sobie na zatrudnienie aktorów z najwyższej półki, widać braki techniczne. Niemniej pozostaje filmem więcej niż przyzwoitym, klasykiem w swoim gatunku, ciągle urzekającym trafnym oddaniem realiów, bohaterów, ich zachowań, motywacji oraz relacji, w którym suspens łagodzi się delikatnie dawkowanym humorem. 

vindom



Przy opracowaniu tekstu korzystałem z książki Alicji Helman "Film Gangsterski", Warszawa 1990 oraz artykułu

2 komentarze :

  1. Dobry artykuł, trafny bez zbędnych rozwinięć! Film ma bardzo dobre klasowe dialogii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tą opinią. Bardzo trafna.

    OdpowiedzUsuń