piątek, 26 września 2014

The Sweeney


W nieprzebranych ilościach filmów na You Tube można trafić na zapomniane klasyki. Jednym z przykładów jest "The Sweeney", policyjny procedural z lat 70-tych, który zrewolucjonizował gatunek brytyjskich seriali kryminalnych. Jego popularność była tak wielka, że doczekał się czterech sezonów i dwóch spin offów w formie filmów kinowych. Wszyscy, albo większość, kojarzy sztandarowe brytyjskie seriale z lat 60-tych w typie "Świętego" i "Rewolwera i melonika", kilkakrotnie emitowanych przez TVP, najczęściej z okazji ferii bądź wakacji. Tak to przynajmniej zapamiętałem.

Były to seriale, które w swoich czasach wyznaczały pewne trendy, ale miały też poważne wady. Najważniejszą z nich było oderwanie od rzeczywistości, przedstawianie świata wyidealizowanego, w którym sprawiedliwość zawszę zwycięży, a winny zostanie złapany, bez względu na to, jak bardzo nikczemny był czarny charakter. Zgodnie z maksymą: zbrodnia nie popłaca, nie było takiego przestępcy, którego nie dałoby się załapać. Cukierkowy, przerysowany świat idealnie pasował do rozrywkowych lat 60-tych, ale w następnej dekadzie ten format mocno się przejadł. Publiczność chciała czegoś nowego. Czasy bardzo się zmieniły, a w kinie, wtedy wyznaczającym trendy, dominował "Get Carter" i fala amerykańskich "cop movies", czyli "Brudny Harry" i "Francuski Łącznik". Czas rzadko kiedy bywa łaskawy dla produkcji telewizyjnych, dlatego dziś, we współczesnej erze seriali, gdzie właściwie wszystko jest możliwe i nie takie rzeczy się widziało, "The Sweeney" może uchodzić za serial niespecjalnie oryginalny, ale w czasach swojej świetności to było COŚ.

Ponieważ takie produkcje jak "Dixon of Dock Green" i "Z Cars" zaczęły tracić zainteresowanie, producenci postanowili nakręcić coś bardziej adekwatnego do nowych czasów, coś nowoczesnego, a przy okazji trzymającego się realizmu, co przyciągnie widownię na nowo. Takie były podwaliny, pod którymi legł pomysł na "The Sweeney", autorstwa Iana Kennedy Martina, brata Troya Kennedy Martina, autora "Z Cars". Cóż, ironia losu. I rzeczywiście w historii brytyjskiej telewizji był to produkt na wskroś nowatorski i nowoczesny, zrywający z pewną tradycją, wprowadzający powiew świeżości do gatunku seriali policyjnych. Powstał nowy typ bohaterów, "The Sweeney" ukazywał codzienną pracę i życie dwóch policjantów: Inspektora Jacka Regana (John Thaw) i sierżanta Geroge'a Cartera (Dennis Waterman) z tak zwanego Flying Squad, specjalnej jednostki powołanej do zwalczania poważnych przestępstw z użyciem broni. Nie byli to wszechstronnie utalentowani herosi bez skazy. Wręcz przeciwnie, byli to zwyczajni ludzie z krwi i kości. Popełniali błędy, byli omylni, niekiedy musieli zmagać się z biurokracją wewnątrz jednostki, ich życie prywatne, a zwłaszcza Regana, który był rozwodnikiem, rzadko widywał się z córką i wikłał w przelotne znajomości, dalekie było od ideału. Byli takimi samymi ludźmi jak reszta społeczeństwa.


Zupełnie z innej perspektywy pokazano realia pracy policjantów. Nie było w niej nic z romantyzmu, posłannictwa, szlachetnej walki dobra ze złem. Procedury, jakie stosowała policja, nie miały związku z dedukcją Sherlocka Holmesa czy pracą szarych komórek typową dla Herkulesa Poirota. Była to ciężka, mozolna harówka za grosze, narażająca na kontakty z różnymi mętami i nieciekawymi typami, nieustanne zbieranie informacji, przesłuchania, rozmowy z informatorami, użeranie się z marudnymi zwierzchnikami. Praca ponad czas, obarczona licznymi niewygodami i perspektywą rozbicia albo małżeństwa albo kolejnego związku. Chociaż nawet nie to było przełomowe, tylko pokazanie czegoś zupełnie innego. A mianowicie dla Regana, jak i idącego za jego przykładem Cartera, ważny był jedynie cel. Cel uświęcał środki i nic innego się nie liczyło. Jak dotąd obejrzałem tylko pierwszy sezon, więc na jego przykładzie pokrótce streszczę metody, jakie obaj stosowali w walce z przestępczością. Byli to bezkompromisowi gliniarze, którzy gotowi byli łamać albo obchodzić prawo, byle tylko przechytrzyć, a później złapać przestępców. W odcinku ""Queen's Pawn" Regan i Carter fabrykują dowody, bez nakazu przeglądają pocztę podejrzanego i organizują porwanie jednego z przestępców.  W innym epizodzie, "The Placer" Regan podszywa się pod kierowcę, aby dostać się do gangu specjalizującego się w napadach na ciężarówki. A kiedy zostaje do niego przyjęty, tak zaczyna manipulować sytuacją, żeby gangsterzy sami się wykończyli, a jemu zaoszczędzili roboty. Czasem jednak praca odbijała się na nich bądź na osobach im bliskich. W ostatnim odcinku pierwszego sezonu, "Abduction" córka Regana zostaje uprowadzona, co zmusza go do działania nieoficjalnego, z pogwałceniem wszystkich procedur. Z kolei w "Jigsaw" i "Night Out" jest nakreślona subtelna paralela między życiem policjantów, a życiem przestępcy.

Ale o tym, że nie są to bohaterowie idealni, o czym już informowałem, niech świadczy fakt, że im także zdarzały się poważne błędy. Na przykład w pierwszym odcinku serii, "Ringer" Reganowi zostaje ukradziony samochód, kiedy on telefonuje z budki (no cóż, komórek wtedy nie było), co skutkuje tym, że traci ważne materiały z inwigilacji groźnego przestępcy. Podobnych kwiatków było więcej. To jednak nie koniec. "The Sweeney" wyłamywał się z tradycyjnego motywu, że zbrodnia zawsze zostaje ukarana. Regan i Carter nie zawsze potrafili złapać winnego, czasem zostawali z pustymi rękoma. Przestępca umykał sprawiedliwości, a im nie pozostało nic innego jak przełknąć gorycz porażki. A jeśli już łapali winnych to nie obywało się bez poważnych wyrzeczeń, rozczarowań i wyzwań, jakich po drodze napotykali. Byli manipulowani, zdradzani, rozpadały się ich związki - odcinek "Cover Story". Czasem zwycięstwa okazywały się pyrrusowe.  

"The Sweeney" jest proceduralem, ale nie jest proceduralem przegadanym. Producenci zadbali o to, żeby nie był nudny. Dla większego realizmu - i to też wtedy było rewolucyjne - większość zdjęć kręcono w naturalnych plenerach i wnętrzach. Sceny w studio bardzo ograniczono. Większość lokalizacji było ubogimi dzielnicami Londynu, które w żadnym wypadku nie mogły uchodzić za turystyczną atrakcję. Brud, bieda, pełno śmieci, rudery, z wystrojem wnętrz było podobnie. Nie wszystkie mieszkania pokazane w serialu przeszłyby celująco test białej rękawiczki. Szybkie tempo, akcja, ostre dialogi - to wszystko tylko podkreśla atmosferę. Nie zabrakło również tego, bez czego nie może obejść się przyzwoity serial policyjny. Praktycznie w każdym odcinku jest: duże stężenie brutalności, zarówno ze strony przestępców jak i policji, trup pada gęsto, dominują pościgi samochodowe, napady, pobicia. Na porządku dziennym były starcia policjantów z przestępcami. Na ogół przyjmowały formę bójek z użyciem pięści, pałek, albo innych przedmiotów, jakie były w zasięgu bohaterów, ale zdarzały się także strzelaniny - Regan i Carter w przeciwieństwie do większości brytyjskich policjantów, nosili broń i kiedy trzeba robili z niej użytek.

Z uwagi na to, że "The Sweeney" jest nieodrodnym dzieckiem lat 70-tych była to produkcja obarczona realizmem na pograniczu naturalizmu (lokacje, bohaterowie, itd.) dużą dawką cynizmu w ukazaniu walki policjantów i przestępców. Nie mogło też zabraknąć komentarza do spraw społecznych. Serial idealnie odzwierciedla realia, w których powstał. Zaprezentowany został przekrój społeczeństwa od najbogatszych po najbiedniejszych. Pokazano jacy byli ówcześni ludzie, jakie mieli aspiracje, jak odnosili się do otaczającej ich rzeczywistości. Sporo jest też odniesień do kultury i obyczajowości. Kult wzorca macho, którego uosobieniem był Regan, olbrzymie ilości wypijanego alkoholu i wypalanych papierosów, przesiadywanie w pubach. Skłonności do używek postaci serialu właściwie mają wypisane na twarzach, stąd częste wrażenie, że wyglądają na więcej lat niż mają w rzeczywistości. Nie brakowało humoru, czasem dosadnego, czasem sytuacyjnego. Najzabawniejszych epizod to "Thin Ice", gdzie pewien gangster decyduje się wrócić z emigracji, bowiem nie jest w stanie znieść rozłąki z ukochanym psem, który został w schronisku w Anglii.

Zapadający w pamięć motyw muzyczny, znakomita, dynamiczna czołówka - montaż ujęć samochodu mknącego ulicami Londynu - to kolejne zalety, obok brutalnego świata londyńskich gliniarzy. "The Sweeney" nie we wszystkim był taki nowoczesny. Każdy kolejny odcinek był podzielony na trzy akty, rozdzielony kilkunastosekundowym przerywnikiem muzycznym, najczęściej przewodnim motywem muzycznym z czołówki, okazyjnie innym. Każdy akt trwał przeciętnie od kilku do kilkunastu minut, łącznie każdy epizod trwał mniej więcej pięćdziesiąt minut. Regan w przeciwieństwie do Cartera pojawiał się we wszystkich odcinkach. Wygląda to może dziwnie, lecz takie wytyczne mieli scenarzyści.

16 komentarzy :

  1. Parę odcinków ,, Sweeney'' wyemitowała TVP pod koniec 70' , jak dobrze pamiętam, pt. ,, Inspektor Regan''.
    Serial doczekał się 3 kinowych spin-offów . Pierwszy ( ,, Sweeney ! '' reż. David Wickes ) powstał ,na gorąco' w 77' , drugi rok póżniej i podpisał go reżyser kilkunastu odcinków serialu , Tom Clegg - rzetelny telewizyjny majster ( ,,Kapitan Sharpe'' ) , znany też z interesującego dramatu więziennego ,, McVicar'' 80' z wokalistą the Who, Rogerem Daltreyem. w roli tytułowej .
    Trzeci , to produkcja całkiem świeżej daty , pt. ,, Sweeney'' 2012 , reż. Nick Love ( ,, Football Factory'' ).
    Regana zagrał w właściwym sobie pałerem i nieokrzesaniem ,Ray Winstone - bardzo solidne kino.

    OdpowiedzUsuń
  2. Daltery to sobie trochę pograł, nawet na CSI się załapał. Do tego nowego "Sweeneya" robiłem przymiarki, ale jakoś nie mogę się przekonać, żeby w końcu obejrzeć. Ale Winstone'a lubię, pamiętam z serialu o Robin Hoodzie i z bardzo solidnego kryminału "Sexy Beast" - taki z gatunku gangster na emeryturze.

    Jakiś czas temu wszystkie odcinki "The Sweeney" były na You Tube, ale teraz już poza pierwszym sezonem to pousuwali. Był też "Thriller", ale też go już nie ma, taki serial antologia. Coś co można by nazwać "serial z dreszczykiem", bo to tematyka wzorująca się trochę na Clouzocie i Hitchcocku plus odniesienia do świata duchów itd. Kompozycją mocno przypominała nasze Teatry TV, bo większość scen realizowana w studio i klimat też bardzo teatralny.

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Sexy Beast'' - czad ! Co tu Ghandi odpierdala, to ludzkie pojęcie przechodzi . Z kolei Winstone szalenie sympatyczną postać wykreował, do tego jeszcze Ian McShane i jego wzrok świdrujący na wylot ; super story , więcej takich filmów!
    Nowego ,, Sweeneya'' polecam, dobrze skrojona intryga, full ciętych tekstów, trochę ulicznej rozwałki, no i Winstone hardy i bezczelny , jak Sid Vicious.
    Ze starszych , zapomnianych produkcji made in GB, mi się przypomniał ,, Squeeze'' Michaela Apteda z 77' , też w londyńsko - syfiasto-sweeneyowych klimatach , ze Stacy'm Keachem w roli gliniarza - menela, któremu towarzyszą Stephen Boyd, David Hemmings i Edward Fox . Bardzo esencjonalna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  4. A tego Thames Thrillera, to na przełomie 70/80 było w TVP od cholery , niektóre historyjki całkiem niczego sobie, choć ogólnie raczej taki queen size superlight.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przebrnąłem, dosłownie, przez pierwszy sezon "Thrillera", kolejnych już nie widziałem. Strasznie nierówny, kilka odcinków było wartościowych, ale reszta to takie nudne, ciągnące się w nieskończoność kluchy. Także niekiedy musiałem przyśpieszać oglądanie pomijając niektóre sceny. Taka ciekawostka, że w jednym z odcinków "Thrillera" wystąpił Dennis Waterman.

    Simply zepsułeś niespodziankę o "The Squeeze", bo właśnie niedługo ten film pojawi się na blogu, wraz z innym kryminałem brytyjskim z lat 70-tych, też zapomnianym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś z Burtonem, jak się nie mylę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tajemnica spowiedzi, czy gangsta-kryptopedalstwo z McShane'em ? :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo tego pierwszego nie widziałem .

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałem wcześniej o "Sweeneyu", telewizja już o nim zapomniała. Ale skoro jest na youtubie to może przynajmniej parę odcinków obadam, żeby się zorientować w temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozsądna decyzja :-) I lepiej się pośpieszyć, bo jeszcze zniknie to, co zostało po większym wietrzeniu.

      Usuń
  10. A propos zapomnianych seriali to kojarzycie może produkcję z lat 80. "The Equalizer"? Ja dowiedziałem się o niej dopiero teraz, gdy na ekrany wchodzi jej kinowa wersja z Denzelem Washingtonem. Tytuł polski "Bez litości". Reżyseria Antoine Fuqua ("Dzień próby").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kojarzę, dowiedziałem się o nim od Ciebie :-)

      Usuń
  11. A ta psycho-grzywka Watermana na zdjęciu to jest totalny warning, że on zaraz wystrzeli, ale tyłem, niczym Zorg .

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta jego grzywka to jeden z najgorszych fryzów w tym serialu. Nieudolne maskowanie łysienia czy coś. Taka niewyskrobana meduza.

    OdpowiedzUsuń