Jeśli trzymać się pojęcia ewolucji, a za podstawę przyjąć "Brudnego Harry'ego", "Tightrope" (1984) to kolejny po "The Gauntlet" (1977) film, w którym Clint Eastwood podjął próbę odejścia od wizerunkowego kanonu wyznaczonego przez dzieło Dona Siegela. "Tightrope" w kategorii thrillera miał szansę, aby być filmem powyżej średniej, może nie od razu klasykiem, ale obrazem z czołówki lat 80-tych, jednak na skutek popełnionych błędów i niedociągnięć zmarnował swój potencjał, co po części może wynikać z zamieszania podczas produkcji. Reżyserem formalnie pozostaje Richard Tuggle, ale podobno to Eastwood, rozdrażniony powolnym tempem pracy, nakręcił większość scen.
Oryginalność "Tightrope" miała polegać na eksploatacji stereotypowego dla thrillera motywu seryjnego mordercy, (który wciąga prowadzącego śledztwo policjanta w grę w kotka i myszkę, próbując zrzucić na niego odpowiedzialność za popełnione zbrodnie oraz zagrozić jego bliskim) w połączeniu z nowym typem bohatera. Pomysł sam w sobie nie był zły, problem w tym, że im bliżej finału tym akcja zaczyna tracić swoje atuty, dryfując w stronę banału i rutyny. Efekt zaskoczenia widza zawodzi na całej linii, a zakończenie staje się pretensjonalne i przewidywalne.
Główny bohater to nie jest typ małomównego macho, któremu wydaje się, że wszystkie problemy można załatwić za pomocą pistoletu i który najpierw strzela, a dopiero później pyta, o co chodzi. To postać dużo bardziej skomplikowana, nie mająca w sobie nic z pozbawionego słabości monolitu. Detektyw Wes Block z wydziału zabójstw policji Nowego Orleanu to policjant ze skazą. Ma wiele wad, bywa niekonsekwentny, popełnia błędy, czasem wyjątkowo głupie i posiada dość osobliwy nawyk - będąc rozwiedzionym korzysta z usług prostytutek, a upodobania ma dość perwersyjne. Gdyby jego zwierzchnicy o tym wiedzieli, na pewno nie powierzyliby mu sprawy seryjnego mordercy prostytutek. Z jednej strony musi prowadzić śledztwo, a z drugiej zachować w tajemnicy swoje przybierające formę nałogu nocne eskapady. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że morderca wie o słabości Blocka i zabija prostytutki, z którymi policjant się spotykał, podkładając dowody mające świadczyć o winie detektywa. Zaostrzenie gry między policjantem i psychopatą przybiera na sile do tego stopnia, że morderca zaczyna zagrażać bliskim detektywa.
Block jako gliniarz to zaledwie jedna z prezentowanych twarzy. Blocków jest kilku. Jest Block-ojciec, samotny, rozwiedziony, opiekuje się dwoma małymi córeczkami (rolę starszej zagrała prawdziwa córka Eastwooda, Allison), który próbuje pogodzić czasochłonną pracę z byciem ojcem, sprostać wymogom rodzicielstwa oraz znaleźć odpowiedzi na pytania, które są w stanie zadać tylko dzieci. Stara się jak może, a Eastwood pokazuje przy okazji, co jest novum w porównaniu do Brudnego Harry'ego, swoje ludzkie, bardziej komediowe oblicze. Sceny z dziećmi to bardzo ciepłe igranie z wizerunkiem mocnego faceta. Oblicze ojca mocno kontrastuje z kolejnym wcieleniem Blocka: Block - mężczyzna - za dnia przykładny ojciec, nocami miłośnik prostytutek. Bo oprócz tego, że jest policjantem i ojcem, jest, czego nie sposób ukryć, zwyczajnym facetem i jako taki ma swoje potrzeby. Niemniej postanawia się zmienić kiedy poznaje Beryl Thibodeaux, stereotypową feministkę, pracującą z ofiarami przemocy, która próbuje włączyć się do śledztwa. Początkowe niesnaski, uprzedzenia i niechęć zostają przezwyciężone. Rodzi się przyjaźń, która następnie zmienia się w uczucie. Czy ktoś wyobraża sobie, żeby Brudny Harry próbował dostosowywać się do kobiety?
"Tightrope" wypada dobrze w roli procedurala. Przesłuchania świadków i podejrzanych, oględziny miejsc zbrodni, trochę biurokracji oraz narzekań przełożonych, domagających się szybkich wyników z powodu presji opinii publicznej, mediów i polityków. Od strony intrygi kryminalnej jest poprawnie, ale bez rewelacji, standardowy zestaw błędów i niekonsekwencji. Mocnych, brutalnych scen ukazujących moment popełniania zbrodni właściwie nie ma. Choć film zaliczany jest do nurtu "seks and przemoc" to nawiązania choćby do kina eksploatacji nie występują, prezentowane są na ogół wyniki zbrodni a nie ich przebieg.
Na początku jest klimatycznie, ponuro, mrocznie (zdjęcia kręcone głównie w nocy). Napięcie rośnie. Przypomina to trochę kino noir. Niestety kuleje motyw przewodni - gliniarz i morderca w założeniu mają stanowić dwa przeciwne żywioły Tymczasem Block nigdy nie zdaje sobie najmniejszego trudu, żeby zrozumieć motywację mordercy, ani przewidzieć jego kolejny ruch. Kulminacja wypada - jak pisałem - słabo, brak emocji, elementu zaskoczenia, jakiejś innowacyjności, nie licząc ograniczenia klisz gatunkowych, zaś tempo akcji jest powolne.Słabo wypada promocja Nowego Orleanu, brakuje zaakcentowania unikalnej atmosfery tego miasta. "Tightrope" miał ambicję na coś więcej, ale twórcy nie potrafili tego właściwie wykorzystać i sprzedać. To nie jest zły film, można go obejrzeć, ale tylko z uwagi na Eastwooda, który świadomie podjął próbę eksperymentu, podważenia utrwalonego w świadomości widzów wizerunku. Wes Block to postać pełna sprzeczności, zmagająca się z codziennymi problemami. Jest zwykłym człowiekiem prezentującym różne oblicza człowieczeństwa.
vindom
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz