piątek, 14 marca 2014

Sonatine


Z dorobku Kitano wybrałem czwarty z kolei film, który wyreżyserował - kameralny dramat kryminalny osadzony w środowisku yakuzy, "Sonatine" (1993). Reżyser jest również autorem scenariusza i występuje w roli głównej. Szczyt popularności filmów o yakuzie przypadł w Japonii na lata 60. i 70. Tematyka była do tego stopnia chodliwa, że zainteresowało się nią Hollywood. Zalew filmów spowodował przesyt, niektórzy reżyserzy dotąd głównie kojarzeni z japońskim kinem gangsterskim, jak chociażby Kinji Fukasaku, zaczęło odczuwać coraz większe znużenie i coraz częściej wybierało tworzenie w innych gatunkach. Takeshi Kitano pracujący dotąd jako aktor,  reżyserem został trochę przez przypadek, debiutując w końcówce lat 80. obrazem "Violent Cop", który odniósł niesamowity sukces, przyczyniając się do przywrócenia wartości artystycznej i komercyjnej kina gangsterskiego w Japonii. Filmy o yakuzie znów stały się modne.

Zmęczony życiem Murakawa, gangster o kamiennej twarzy, który rzadko się odzywa, wyrobił sobie bardzo silną pozycję w środowisku yakuzy, stając się bardzo zaradnym i majętnym przestępcą. Szef zleca mu, by udał się na Okinawę i rozstrzygnął grożący wybuchem krwawej wojny spór, toczący się między dwoma zwaśnionymi klanami. Zadanie wydaje się stratą czasu, zaś Murakawa godzi się niechętnie, pamiętając, że poprzedni taki wyjazd kosztował życie kilku jego ludzi. Po przybyciu na miejsce podejrzenia bohatera szybko znajdują potwierdzenie. Jego obecność wraz z towarzyszącymi mu podkomendnymi prowadzi do eskalacji konfliktu, zamiast do załagodzenia napiętej sytuacji. A gdy gang Murakawy staje się przedmiotem zamachów, w wyniku których śmierć ponosi paru gangsterów, jasnym staje się, że odesłanie bohatera na wyspę to tylko pretekst, żeby usunąć go raz na zawsze i przejąć jego dzielnicę, która zaczęła przynosić kolosalne zyski. Zdając sobie sprawę z niekorzystnego położenia, Murakawa z kilkoma podwładnymi usuwa się w cień, znajdując schronienie na totalnej prowincji w domku na plaży, oczekując na to, co przyniesie przyszłość i jak zareaguje szef z Tokio. Czas płynie leniwie, sprzyjając zarówno beztroskim zabawom, jak i kontemplacji, snuciem refleksji nad życiem i sytuacją, w jakiej się znaleźli.

Jak już zostało powiedziane, "Sonatine" nie jest pierwszym spośród filmów Kitano, nie spotkał się także z najlepszym przyjęciem w Japonii ( doceniony w Europie ), ale dobrze odzwierciedla zasady panujące w japońskim syndykacie zbrodni, pozwalając lepiej zrozumieć funkcjonowanie przestępczego świata. W kontekście filmów kryminalnych stanowi mieszankę oryginalności twórczej, kontynuacji tradycji (wyraźne odniesienia do "Sympathy for the Underdog" Kinji Fukasaku) oraz nawiązania do kina europejskiego i amerykańskiego. Film Takeshi Kitano wnosi unikalny wątek - pokazuje gangsterów poza światem zbrodni, w momentach relaksu, zapomnienia, gdzie można zrzucić maski, przybrane pozy i trochę sobie pofolgować, by wypełnić pustkę w życiu. Kitano udowadnia że, w przeciwieństwie do kina amerykańskiego, brutalny film gangsterski nie musi być nadmiernie efektowny. "Sonatine" pozbawiony jest niekończących się scen akcji, niepotrzebnym rozlewem krwi i rozbudowanych głupich dialogów, z których nic wynika. Rozbija ciągłość, wprowadza okresy absolutnego spokoju, stagnacji, akcja zwalnia tempo, sceny przemocy pojawiają się na krótko, wybuchając nieoczekiwanie z siłą huraganu, są bardzo intensywne i szybko znikają, jak w przypadku finałowego rozrachunku, przybierającego formę krwawego baletu. Niestety, razi ekspozycja brutalności, przybierająca formę teatralną. Oto osoby mające paść trupem w obliczu konfrontacji z przeciwnikiem stoją sztywno, czekając na wyrok. Nie podejmują prób uników, ukrycia się, uratowania, biernie przyjmując wyroki opatrzności. Próba zamanifestowania braku zainteresowania wobec własnego życia odwołuje się nie tylko do tradycji japońskiej, ale i czerpie z ducha kina europejskiego, szczególnie zaś z twórczości Jean-Pierre Melville'a.



Kitano, podobnie jak francuski reżyser, zdaje się wyznawać zasadę "mniej znaczy więcej". Tworzy obraz bardzo oszczędny, właściwie ascetyczny. Na przykładzie głównego bohatera ogranicza ilość dialogów do absolutnego minimum, nadając mu aury tajemniczości, bowiem nie wiele wiadomo o jego przeszłości. Zmęczony monotonnym życiem Murakawa wygląda jak pusta skorupa, wyzbywa się wszelkich złudzeń. Zdaje sobie sprawę, że śmierć stanowi jedyne wyjście z matni, w jakiej się znalazł. Nie ma innej ucieczki, nie ma innego życia, mimo podejmowanych prób. Stanowczo na to za późno. To jedynie złudzenia, próba oszukania samego siebie. Pesymistyczna odmiana filozofii egzystencjalizmu w pełnym wymiarze, przywodzi na myśl bohatera "Samuraja" Melville'a. U Kitano fatalizm losów przybiera formę nihilizmu totalnego. Postać Murakawy doświadcza braku celowości w wypranym z emocji życiu. Jednak w "Sonatine" mimo stylistycznego minimalizmu, surowości oraz brutalności uchodzi za zaskakująco pogodny film. Reżyser miał dobre wyczucie komizmu, idealnie wplątując wątki humorystyczne, łagodząc momentami wymowę filmu, choć większość z nich pojawia się w drugiej części filmu, kiedy mafiosi przebywają w odludnym domku na plaży.

Natomiast pierwsza część filmu, w zdecydowanie większym stopniu niż druga, wykazuje daleko idące podobieństwo do hollywoodzkich produkcji. Podobieństwo wynika z tła historii, podłoża politycznego, gospodarczego i kulturalnego. Przez lata w kinie następowała zmiana wizerunku przestępcy. Mafioso przechodził stopniową ewolucję, przestawał być nieokrzesanym zbirem, a powoli stawał się kimś w rodzaju biznesmena prowadzącego specyficznie pojmowane przedsiębiorstwo. Tak samo w "Sonatine" gangsterzy nie są już świeżo upieczonymi nuworyszami w typie szefów yakuzy z "Pale Flower", którzy co prawda nosili modne garnitury, ale dalej siorbali zupę z talerzy, co dobitnie pokazywało, że mają robotnicze pochodzenie i są ludźmi z awansu społecznego, biznesmenami pełną gębą. Nie spotykają się w obskurnych melinach, tylko w drogich knajpach, w najgorszym razie w salach konferencyjnych, gdzie przy drinku i nieodłącznym papierosku toczą dyskusje o swoich imperiach, a brudną robotę zlecają podwładnym, zajmującym niskie stopnie w hierarchii. Oczywiście japoński mafioso ciągle zachowuje nutkę egzotyki, a funkcjonująca kultura i tradycja kolektywizmu uniemożliwia mu zrobienie kariery w stylu amerykańskim. Bo ciężka praca, pokonywanie trudności, umiejętne radzenie sobie z konkurencją, pełen profesjonalizm, służą umocnieniu pozycji jednostki. Indywidualizm w japońskim systemie zastępowany jest poczuciem kolektywności, a więc prowadzi przede wszystkim do umocnienia pozycji klanu, czyni pojedynczego przedstawiciela Yakuzy cząstką składową, trybikiem większej maszynerii, a przy okazji degraduje go emocjonalnie, wyjaławia do tego stopnia, że czyni jednostkę nie ludzką, a technologiczną.

Dlatego próbę wyeliminowania Murakawy z gry należy rozpatrywać nie jako działania wynikające z osobistych pobudek, ( w sensie biznesowym jako wrogie przejęcie ), zaś w kwestii kulturowej jako przejaw indywidualizmu. Murakawa za bardzo wyrósł i mógł zagrozić pozycji szefa zajmującego wyższą pozycję w klanie. Nie można zapomnieć, że Yakuza, choć ukrywa się pod fasadą pięknych pojęć takich jak honor, tradycja i lojalność, to w rzeczywistości organizacja nihilistyczna, w której liczy się tylko zdobycie pieniędzy i utrzymanie władzy. Świat przestępczy w "Sonatine" stoi zatem w sprzeczności wobec kina samurajskiego, innego gatunku cieszącego się w Japonii popularnością, którego świat zbudowano na kodeksie honorowym, gdzie walczono czysto. Samurajowie pewnych rzeczy po prostu by nie zrobili. Odwrotnie u gangsterów. Nie ma takiej niegodziwości, na którą by się nie zdecydowali, aby tylko zdobyć pieniądze. Wybiórcze stosowanie zasad, zwodzenie, próby oszukania, dominacja kaprysu nad rozsądnym planowaniem, brak rozwagi. Szef Murakawy gra nieczysto, izoluje go, w końcu wysyła za nim płatnego mordercę, co stanowi stały motyw współczesnego kina kryminalnego - zemsta z zimną krwią.

Niepokojący, podobny do snu dramat kryminalny. Esencja minimalizmu. Portret przemocy jako nowoczesnego sposobu życia. "Sonatine" - film stylowy, inteligentny, czasem zabawny, tak różny od tego, co zdominowało współczesne kino gangsterskie. Pozycja do nadrobienia, jeśli ktoś nie widział, podana przez mistrza gatunku.

vindom

1 komentarz :

  1. Bardzo lubię. ,,Sonatina'' jest doskonale asymetryczna, pod prąd narracyjnym , pospolitym,,imprintom''.
    Wraz z ,, Brutalnym Gliną'' tworzą stosownie dopełniające się preludia dla ,,Ognia i Kwiatu''.
    ,,..Samurajowie pewnych rzeczy po prostu by nie zrobili...''
    Kihachi Okamoto i Teruo Ishii parsknęli w tym momencie szyderczym śmiechem...

    OdpowiedzUsuń