wtorek, 4 marca 2014

Seijun Suzuki - Youth of the Beast


Przestępczość zorganizowana występuje na całym świecie i praktycznie w każdym kraju filmy poświęcone tej tematyce cieszą się wielką popularnością. Nie inaczej jest w Japonii, gdzie filmy o yakuzie (japońskiej mafii) na stałe wpisały się do krajobrazu tamtejszego kina, tworząc osobny gatunek, w którym czołowe miejsce zajmował tak oryginalny reżyser jak Seijun Suzuki. "Youth of the Beast" (1963) nie jest jego najbardziej znanym filmem, nie jest też najlepszym, wyraźnie ustępuje takim dziełom jak "Tokyo Drifter" (1966) czy "Branded to Kill" (1967), niemniej pozostaje ważną pozycją, stanowiącą punkt zwrotny w jego twórczości.

Dzięki swoim filmom o yakuzie, stanowiących mieszaninę czarnych kryminałów z surrealistycznym stylem, ostrymi wizualizacjami, nihilizmem oraz specyficznym, lekceważącym humorem, Suzuki w świecie kina od lat cieszy się renomą kultowej postaci. Przez pierwsze lata jako reżyser pracował w japońskim systemie produkcji tłumiącym przejawy twórczego indywidualizmu. Na pewnym etapie kariery Suzuki zaczął się buntować przeciwko narzucanym ograniczeniom, był wyraźnie znudzony banalnością kolejnych identycznych tematycznie filmów. "Youth of the Beast" to przełomowy film znamionujący początki ekscentrycznego autorskiego stylu. Film, który wprowadził Suzukiego na drogę ku artystycznej wolności okupionej konfliktami z zarządem wytwórni Nikkatsu. Ich drogi coraz bardziej zaczęły się rozchodzić, decydenci nie okazywali zrozumienia wobec kolejnych filmów, uznając je za dziwne i niezrozumiałe, zbyt daleko odchodzące od przyjętych wzorców. Spór po zrealizowaniu "Branded to Kill" zakończył się zwolnieniem reżysera, mimo wygranego procesu potwierdzającego bezprawność tej decyzji, co poskutkowało tym, że przez dziesięć lat pracował jako twórca niezależny. Na osłodę Suzukiemu pozostała satysfakcja, że jego filmy cieszyły się powodzeniem zarówno wśród publiczności jak i krytyków, zdobywając sporo nagród.


Na pełnych życia ulicach Tokio nagle pojawia się tajemniczy mężczyzna, o którym wiadomo jedynie, że nazywa się Jo (Joe Shishido), wdając się w bójkę z kilkoma opryszkami, wyrabia sobie opinię twardego i skutecznego gangstera. W siedzibie Nomoto Enterprises, organizacji powiązanej z Yakuzą, ponownie daje popis swoich możliwości, czym zyskuje sobie podziw jej szefa. Boss Nomoto liczy, że pozyskanie kogoś, kto jest tak silny, odważny i wytrzymały, przyniesie wymierne korzyści w wojnie z konkurencją. Jo przyjmuję ofertę, ale za swoje usługi każe sobie słono płacić. Szybko okazuje się nieocenioną pomocą, w pełni zasługując na wysokie apanaże. Jako człowiek do wynajęcia zgłasza się równolegle do konkurencji, której proponuje, że będzie bacznie śledził i informował o posunięciach planowanych przez rywali, oczywiście za sowitą zapłatą. Inkasując duże sumy, rozpoczyna grę na dwie strony, starając się doprowadzić do zaognienia sytuacji tak, aby między konkurentami wybuchł krwawy konflikt. Motywy działań Jo nie są tym, czym na pierwszy rzut oka mogły się wydawać. Deklarowany nihilizm bohatera sprowadzający się do osiągnięcia maksymalnego zysku jest tylko parawanem, za którym skryte są prawdziwe przyczyny jego dwulicowego zachowania. Jo w rzeczywistości nie jest żadnym gangsterem, a byłym policjantem próbującym odnaleźć winnych śmierci swojego przyjaciela i byłego partnera, bowiem nie wierzy w jego samobójstwo, uznawane przez policję za oficjalną przyczynę zgonu. Tutaj pojawia się pytanie: Czy Yakuza będzie w stanie odkryć jego prawdziwą tożsamość nim zdąży odnaleźć morderców przyjaciela? Wnikając głęboko w swoją rolę podstępnego szpiega, jego intencje stają się niejasne, a reakcje nieprzewidywalne, nie wiadomo jakim potoczą się torem, podobnie jak cała intryga.

"Youth of the Beast" łączy elementy czarnego kryminału z filmem o zemście, opierającym się na motywie samotnej jednostki pracującej dla dwóch zwaśnionych grup. Jo swoją małomównością, inteligencją połączoną z cynizmem, ukrywaniem tajemnicy i niejasną przeszłością przypomina postać Bezimiennego, kreowaną przez Clinta Eastwooda w "Za garść dolarów" Sergia Leone. Grający główną rolę Joe Shishido wypadł na tyle dobrze, że później jeszcze trzykrotnie współpracował z Seijunem Suzukim. W konstrukcji fabularnej dostrzegalne są wpływy "Yojimbo" Akiry Kurosway oraz inspiracje powieścią kryminalną "Red Harvest" Dashiella Hammetta. Sugestywny, charakteryzujący się bezwzględnością świat Yakuzy, podkreślony scenami przepełnionymi brutalnością i przemocą - aerozol używany jako miotacz płomieni, zadawanie bólu poprzez wkładanie ostrza pod paznokcie - wykorzystywane jako metoda tortur i wydobycia informacji, wjeżdżający do domu samochód wypchany materiałami wybuchowymi , odstrzeliwanie palców, bicie i seksualne napastowanie kobiet, wieszanie na żyrandolu za nogi. A wszystko to przy szybkim tempie akcji, która poza otwierającą, bardzo spokojną sceną, utrzymuje się aż do końca "Youth of the Beast". Fabułę zapełnia masa ekscentrycznych, zapadających w pamięć postaci. Szef gangu Nomoto jest sadystą z lubością znęcającym się nad swoją uzależnioną od narkotyków dziewczyną, jego brat to homoseksualista sprawnie posługujący się nożem, który na wspomnienie o niemoralnym prowadzeniu się matki staje się furiatem kaleczącym swe ofiary. Inny członek gangu to intelektualnie ograniczony młody człowiek zafascynowany nowoczesną bronią.


Jednak to nie strona fabularna a strona koncepcyjna, stylistyczna, zyskuje miano największego atutu filmu. Zastosowanie ówcześnie innowacyjnych technik ustawienia kamery, wprowadzenie kalejdoskopu ekspresjonistycznych kolorów i dźwięków, korzystanie z ożywiającej, głośnej muzyki jazzowej, szybkie tempo, zastosowanie ( wtedy jeszcze oszczędne ) scen surrealistycznych na przykładzie halucynacji narkomanki, świadczą o oryginalności i bogactwie stylu Suzukiego oraz urozmaicają ponurą historię zemsty. Świetne przejścia między scenami. Otwierająca film sekwencja nakręcona na czarno-białej taśmie, pokazująca znalezienie dwóch ciał w mieszkaniu jest bardzo stonowana, z ograniczonym właściwie do dialogów dźwiękiem; następnie kamera wychodzi na zewnątrz, a film eksploduje kolorami, przenosząc się na zatłoczoną tokijską ulicę, pełną życia, gwaru, muzyki. Sekwencja nakręcona w nocnym klubie, w której zostało pokazane przejście od gwaru do martwej ciszy widzianej jednie z innej perspektywy znakomicie podkreśla kreatywność reżysera. Lustro pozwala oglądać wszystko, co dzieje się na parkiecie klubu, by za chwilę powolnym ruchem przenieść się do znajdującego się po drugiej stronie lustra pokoju, do którego nie dochodzą żadne hałasy. Wykorzystanie dźwięku i montażu jest mistrzowskie, bliskie perfekcji, idealnie pokazuje rosnące napięcie towarzyszące akcji. Skumulowany efekt z wykorzystaniem innowacyjnych rozwiązań cięć montażowych i wizualnych nadaje scenom niemal lekceważącej swobody, podważa tym samym skostniały porządek i strukturę wykorzystywaną dotychczas w kinie gatunkowym.

W porównaniu do szczytowych osiągnięć Suzukiego "Youth of the Beast" jawi się jako film bardzo konserwatywny, wręcz staromodny. Eksperymenty stylistyczne twórcy były dopiero w powijakach, toteż w tym wypadku trudno mówić o przeładowaniu czy nadmiernej ich krzykliwości, zacierającej różnicę między surrealizmem a rzeczywistością. "Youth of the Beast" jest interesującą opowieścią o zemście, przemocy i szalonym klimacie lat 60. w japońskim półświatku kryminalnym, utrzymaną w klimacie czarnego kryminału, tyle że w wersji kolorowej.

vindom

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz