piątek, 17 stycznia 2014

Matka i Ojciec skandynawskiego kryminału



Ze współczesnych skandynawskich kryminałów ciekawsze wydają się seriale telewizyjne niż lektura książek. "Forbrydelsen" (The Killing), "The Bridge" są stojącymi na wysokim poziomie produkcjami, które doczekały się bardzo pochlebnych recenzji i cieszą się wielką popularnością wśród widzów. Trochę inaczej jest w przypadku cyklu o "Wallanderze", bowiem szwedzki serial, emitowany swego czasu na Polsacie, zupełnie nie umywa się do produkcji BBC z Kennethem Branaghiem. Czytałem gdzieś, że dla fanów gatunku pozycją obowiązkową powinien być "Rejseholdet" ("Unit One"), w którym grał Mads Mikkelsen.

Inaczej sprawa się ma z szeroko chwalonymi książkami. Mnie jakoś zupełnie nie przekonują. Próbowałem przebrnąć przez dzieła Henninga Mankella, ale nie dałem rady. Jeszcze gorzej było z trylogią Stiega Larssona "Millenium". Czas poświęcony na lekturę trzech części perypetii  Mikaela Blomkvista i Lisbeth Salander, uważam za czas absolutnie zmarnowany, a było tego coś około 1200 stron, albo i troszkę więcej. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby to przeczytać. Absolutnie nie rozumiem fenomenu Larssona, dla mnie jego twórczość bardziej przypomina nie kryminał a thriller i jest rodzajem literatury niskich lotów na pograniczu grafomanii.

Od współczesnych pisarzy wolę tych starszych, których dziś z perspektywy czasu określa się mianem klasyków. A skandynawska literatura kryminalna doczekała się dwojga takich osób -  Maji Sjöwall i Pera Wahlöö. Na Wahlöö trafiłem lata temu, przeglądając domowy zbiór książek w poszukiwaniu jakiejś lektury. Zaciekawiło mnie nazwisko autora, równie intrygujący wydał się tytuł - "Ciężarówka". Wahlöö piszący w pojedynkę jest autorem zupełnie pozbawionym ikry. Historia biednego Niemca mieszkającego w Hiszpanii, żywiącego się chlebem maczanym w oliwie i uwikłanego w jakieś zabójstwo nie sprawiła na mnie najlepszego wrażenia, więc nie dałem rady przeczytać do końca, no i nigdy nie dowiedziałem się jaki spotkał go los w finale opowieści.

Niedawno zupełnie przypadkowo wróciłem do tego nazwiska. Podobnie jak wtedy, tak i teraz szukałem jakiejś lektury. Przypomniało mi się, że całkiem udany film kryminalny Stuarta Rosenberga "Śmiejący się policjant" (1973) został nakręcony na motywach powieści Pera Wahlöö oraz Mai Sjöwall. Tym razem efekt był znacznie lepszy. Tenże "Śmiejący się policjant" to jedna z dziesięciu części cyklu kryminalnego, powstałego w latach 1965-1975, w którym głównym bohaterem jest Martin Beck, oficer z wydziału zabójstw.

Sjöwall i Wahlöö to para szwedzkich komunistów, która pisząc swoje książki nie kryła się ze swoimi poglądami, choć ich wprowadzanie było stopniowane. Z początku dawali na wstrzymanie, dopiero później, od siódmego tomu "Człowiek z Säffle", mocniej akcentowali swoje przekonania. Krytykowali model państwa, mechanizmy w nim funkcjonującą, masę instytucji, w tym również policję. Duży nacik kładli na kwestie społeczne, rozwarstwienie występujące między biednymi a bogatymi, czyniąc z tych drugich negatywnych bohaterów bez względu na to, czy byli sprawcami zbrodni czy ich ofiarami. Podział był jasny zamożni obywatele z wyższych sfer byli winni wszelkiemu złu, zaś biedni, poszkodowani czy wykluczeni walczyli ze złym systemem i niesprawiedliwością, więc przynajmniej przesłanki, którymi się kierowali były dobre. Niektóre postacie policjantów występujących w cyklu stanowią odzwierciedlenie przekonań autorów. Na przykład jeden z gliniarzy, Kollberg, opowiada się za rozbrojeniem policji, kolejny gardzi ludźmi majętnymi, uważając ich za próżniaków i wyzyskiwaczy.

Ale kwestie polityczne, choć zajmują ważne miejsce, nie były jednak najważniejsze. Istotniejszą rolę odgrywało szeroko zakreślone tło społeczne i obyczajowe Szwecji lat 60. i 70. Cała panorama problemów charakterystycznych dla epoki - rewolucja obyczajowa doprowadziła do narkomanii wśród młodzieży, wzrostu alkoholizmu i bezrobocia, odejście od tradycyjnego modelu rodziny, ropad więzi łączących rodziców z dziećmi, czy rodzeństwa względem siebie. U Becka następuje rozkład pożycia małżeńskiego, zaczyna nocować na kanapie, później wyprowadza się z domu, a jego związek znajduje się w separacji. Inny z bohaterów, Larsson, traktowany jako czarna owca w rodzinie, bowiem zdecydował się na karierę w policji, nie potrafi nawiązać normalnych relacji z rodziną, unika z nimi kontaktu.

Natomiast Mansson z żoną mieszkają oddzielnie, widują się jedynie w weekendy, choć nie brali formalnego rozwodu. Następująca wymiana pokoleń również negatywnie rzutuje nie tylko na całość społeczeństwo, ale przede wszystkim na policję. Młodzi policjanci są nie przygotowani ani do samodzielnego życia ani do pracy w policji, gdzie właśnie zachowując się jak dzieci, rażą swoim infantylnym zachowaniem, brakiem doświadczenia, nieudolnością czy niepotrzebną brawurą, wywołując tym samym irytację wśród starych wyg, które zjadły zęby na tej robocie. Życie osobiste policjantów nie jest pozbawione problemów, zwyczajnych trosk, kłopotów, rozterek. To w jakimś stopniu wpływa na ich charakter oraz pracę. Nie są ludźmi bez skazy.

Sjöwall i Wahlöö zerwali z wieloma schematami wcześniejszych powieści detektywistycznych. Nominalnie głównym bohaterem jest Martin Beck, ale nie działa on sam, nie jest typem genialnego detektywa pracującego w pojedynkę. Otóż Beck pracuje kolektywnie, z zespołem ludzi, w którym każdy zajmuje się czymś innym, zaś całość ich poczynań stanowi realistyczny obraz wykorzystywanych, niekiedy żmudnych, procedur policyjnych. W takich warunkach jednostka skazana jest na niepowodzenie, nie dałby rady samodzielnie rozwiązać spraw. Prędzej czy później utknęłaby w martwym punkcie przytłoczona nawałem biurokratycznych wymogów. Policjanci, z którymi pracuje Beck, mają zróżnicowane charaktery, nie wszyscy za sobą przepadają, prywatnie raczej od siebie stronią, ale gdy wymaga tego konieczność potrafią wzbić się ponad podziały i zbiorowym wysiłkiem pchnąć śledztwo naprzód ku drodze do rozwiązania. Choć też warto nadmienić, ze nie są geniuszami, czasem o ich sukcesie decyduje mrówcza praca, czasem zaś zwyczajny przypadek (np. Morderstwo w Savoyu). Bohaterowie nieschematyczni, mający zróżnicowane osobowości, wady i zalety, jednak tworzący dobrze funkcjonujący mechanizm. Wzajemne relacje skrzą się humorem, ironią, sarkazmem. Wspólna praca nie tylko prowadzi do złapania winnych, rozwiązania masy skomplikowanych zagadek, odwołujących się niekiedy do zamierzchłych czasów - na rozwiązanie pewnej tajemniczej zbrodni czekali aż szesnaście lat - ale do odsłonięcia ciemnej strony na pozór spokojnego społeczeństwa. 

Seria powieści Sjöwall i Wahlöö odniosła międzynarodowy sukces, doczekała się przekładów na różne języki, a liczba sprzedanych egzemplarzy poszła podobno w miliony. Autorzy wprowadzając powiew świeżości do gatunku literatury kryminalnej i zmian schematów stali się inspiracją dla kolejnej generacji pisarzy kryminałów, stąd zasłużenie noszą miano "matki i ojca skandynawskiego kryminału".

2 komentarze :

  1. Już parę razy słyszałem o Martinie Becku. Mi też się ciężko przekonać do skandynawskiego kryminału, ale każdy mówi, że te książki NAPRAWDĘ dają radę i już od jakiegoś czasu mam je w planach.

    A tak w ogóle to dlaczego ci się Mankell nie podobał? Bo jego książki też były mi polecana jako coś, co może zmienić moje nastawienie do tego "podgatunku" literatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mankell to straszny nudziarz, co czyni jego prozę nie do przebrnięcia. Szybko męczyłem się przy czytaniu, odrywałem się co kilka stron, nie mogłem skupić, w końcu zrezygnowałem. Ostatecznie lektura powinna sprawiać radość, a w tym wypadku tak nie było.

      Nie chcę jednak zniechęcać, najlepiej jak sam zapoznasz się z jego twórczością i wyrobisz zdanie.

      Usuń