poniedziałek, 16 września 2013

Johnnie To - PTU


Bez wątpienia Johnnie To jest mistrzem współczesnego kina kryminalnego rodem z Hong Kongu. Na ogół w swoich filmach zajmował się światem przestępczym, głęboko zakorzenionym w w kulturze azjatyckiej. Dlatego "PTU" (2003) w jego twórczości stanowi film bardzo nietypowy, bowiem tym razem zdecydował się sportretować środowisko policjantów, ukazując złożone relacje występujące pomiędzy poszczególnymi jednostkami oraz stosunki łączące ich z przestępczym półświatkiem.

Stylowa, mroczna podróż nocnymi ulicami Hong Kongu widziana z perspektywy zwyczajnych policjantów wchodzących w skład PTU (skrót Police Tactical Unit). Akcja rozgrywa się w ciągu jednej nocy, gdy dochodzi do serii niefortunnych zdarzeń. Śledzimy wielu bohaterów, a osią opowieści, wpływającą na życie każdego z nich, jest zgubienie broni przez sierżanta z Wydziału do Zwalczania Przestępczości, Lo Sa (Lam Suet). Jako że wkrótce ma on zostać awansowany nie może sobie pozwolić na najmniejszy błąd, a przyznanie się do zagubienia broni równać się będzie przekreśleniu szans na awans, dlatego za wszelką cenę stara się odnaleźć zgubę, na co ma tylko czas do rana. Rozpoczyna się desperacka pogoń za zaginionym rewolwerem. Do poszukiwań włączają się koledzy Lo z PTU z sierżantem Mikem Ho (Simon Yam) na czele. Ho to typ stróża prawa, który wyżej nad kodeks stawia solidarność zawodową, toteż gotów jest na naginanie prawa, czasem wręcz na jego jawne łamanie, zaryzykowanie zarówno swojej kariery jak i kariery podkomendnych, aby tylko pomóc kumplowi w potrzebie. Jego zaprzeczeniem jest dowódczyni drugiego z oddziałów PTU, Kat (Maggie Siu), starająca postępować zgodnie z regulaminem, nie aprobująca działań wymykających się z ram ustalonego porządku. Niechętnie jednak i wyłącznie z uwagi na skrywane do Mike'a uczucie decyduje się im pomóc. Postawy Lo Sa, Mike'a o Kat to świetne studium ludzkich charakterów.

Johnnie To jak pod mikroskopem pokazuje codzienne życie policjantów, ich wzajemne, złożone relacje, opierające się na na rywalizacji pomiędzy poszczególnymi departamentami, z których każdy stara się wykazać sukcesami przed swoimi przełożonymi, mając na uwadze awanse, podwyżki, poprawę własnej pozycji w środowisku, a nawet odsunięcie podejrzeń o korupcję. Sytuację, w jakiej znaleźli się bohaterowie, mocno komplikuje pojawienie się funkcjonariuszy z Biura Spraw Wewnętrznych, którzy śledzą każdy krok sierżanta Lo, gdyż podejrzewają go o zamordowanie jednego z gangsterów. Na domiar złego policjanci oprócz gorączkowych poszukiwań rewolweru, wykonywania rutynowych czynności patrolowych, muszą sobie również radzić z rosnącą falą przemocy spowodowaną wojną gangów na dzielnicy, która oczywiście musiała rozgorzeć feralnej nocy.


Korupcja to bardzo mocno wyeksponowany motyw w "PTU". Korupcja powszechnie panuje w policji, w każdym jej departamencie, przy czym jej źródła wcale nie muszą być zewnętrzne, nie muszą stanowić sutych łapówek przekazywanych przez kryminalistów z półświatka. Równie dobrze mogą pochodzić z wewnątrz, a mistrzami w tej dziedzinie są, rzecz jasna, przedstawiciele Wydziału Wewnętrznego. Policja w policji to zbieranina najbardziej zdegenerowanych osobników gotowych na wszystko, nie ma takiej niegodziwości, której by nie popełnili. Ale korupcja jest faktem, nie przez przypadek sierżant Lo po pomoc udał się również do jednego z bossów Triady i ten za wyświadczenie przysługi wystawił bardzo wysoki rachunek, ponieważ jego zmartwieniem było skuteczne wyeliminowanie konkurencji. Wyłania się bardzo cyniczny obraz policji, zachowującej się niemal identycznie jak gangsterzy. Jedni i drudzy nie przebierają w środkach, żeby dostać to, czego chcą.

"PTU" jest perfekcyjnie zrealizowanym pod względem wizualnym widowiskiem. Panoramiczne ujęcia oświetlanych neonami uliczek pogrążonego nocnym snem Hong Kongu, kreatywne wykorzystanie gry świtała i cienia potęgujących tylko narkotyczny klimat miejsca wydarzeń. Mimo, że "PTU" przez niektórych zostało sklasyfikowane jako thriller kryminalny, nie jest typowym przedstawicielem tego gatunku. Próżno szukać tu zapierających dech pościgów, wielkich strzelanin, poza ostatnią kulminacyjną sceną, zapadających w ucho dialogów, gdzie co druga kwestia może stać się chwytliwym cytatem. Akcja, mimo gorączkowych poszukiwań, toczy się swoim spokojnym tempem, krytycy powiedzą pewnie, że aż za spokojnym, choć trudno mówić o leniwej atmosferze, prędzej o pozbawionej takiej gorączkowej narracji, gdzie kolejne wydarzenia następują po sobie niczym seria z karabinu maszynowego. Niemniej atmosfera filmu jest wciągająca, widz bardzo szybko powinien dać się jej oczarować.

charyzmatyczny sierżant Lo Sa na tropie

Johnnie To pokazuje Hong Kong z dala od jego charakterystycznego zgiełku, pośpiechu życia codziennego. Ulice nocami są puste, ludność na nich nieliczna, jakby przemyka, nie chcąc być zauważona przez patrolujących stróżów prawa, stąd niewiele dialogów pomiędzy bohaterami, okresy absolutnej ciszy, prawie klaustrofobicznej, stanowiących spadki napięcia między scenami akcji posuwającymi fabułę do przodu, kiedy słyszy się tylko nocne odgłosy życia ulicy. Miasto nocą wydaje się być opuszczone, a życie, jeśli gdzieś tętni, to głęboko pod miejską tkanką. Podskórnie czuje się, że to cisza przed burzą, lada moment dojdzie do erupcji, która pochłonie wszystkich uwikłanych w wydarzenia tej jednej nocy, łącząc wszystkie wątki fabularne. Ale zanim do tego dojdzie na powierzchni panuje spokój, policja pod osłoną ciemności czai się na łamiących prawo.

Jednak nie jest to obraz pesymistyczny, piętnujący wszelkie nadużycia i grzechy policji Hong Kongu. Jest tu miejsce na satyrę, ironiczny dystans, wątki humorystyczne, których dostarcza nieoceniony Lam Suet. Gdy na przykład mimo pokaźnej nadwagi zaczyna ścigać podejrzanych bądź z powodu braku własnej broni, kupuje dziecięcą zabawkę, mającą zastąpić mu rewolwer, a przy okazji urządza sobie pogawędkę ze sprzedawcą na temat niewielkiego wyboru plastikowych imitacji. I szkoda tylko, że tak szybko się kończy, trawa niespełna półtora godziny.

6 komentarzy :

  1. Wiele słyszałem dobrego o filmach Johnniego To. Niestety jak na razie nie widziałem żadnego, coś zawsze stawało mi na przeszkodzie, ale wkrótce trzeba się zabrać za te produkcje. Hongkońskie kino sensacyjne potrafi dostarczyć wielu emocji, gdy za kamerą stoi kompetentny i solidny twórca znający reguły rządzące gatunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będzie czas i możliwości to najlepiej się zabrać za jego dorobek. Kilka tytułów to pozycje niemal obowiązkowe. Po Johnniem To można obejrzeć filmy innych autorów jak Dante Lam, bracia Pang, duet A. Mak - F. Chong.

      Usuń
  2. Johnniego To widziałem tylko 'Vengeance' z Hallydayem ( niezły, ale bez jakiejś dzikiej euforii) 'Mad Detectiva' ( interesujący) i zrobionego wespół z Ringo Lamem i Tsui Harkiem 'Triangle'a' ( na prawdę niezły, dosc odjechany ). Pod ręką mam jeszcze ' Futuretime Killera', który czeka na seans. Zachwalano mi ' Exiles'. Polec jakieś , Twoim zdaniem, najciekawsze jego tytuły, żeby nie tracic czasu na checkin' out w ciemno, przy takiej wielgachnej filmografii. Będę wdzięczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w I kolejności: Election I, Election II, Drug War, PTU, Exiled, Running Out of Time

      w dalszej kolejności: Breaking News, Life Without Principle, The Mission

      Usuń
  3. Dzięx. A ten motyw z gliniarzem, co szuka po mieście swojej giwery, to z 'Nora Inu' Kurosawy. Przypomniał mi się jeszcze taki zajebisty film' Running Scared'Wayne'a Kramera 2006. Tu gliniarzowi, który jest kretem w mafii, gówniarz ( kolega jego syna) podiwania z szafki rewolwer, który jest ważnym dowodem w sprawie i idzie w miasto. Gorąco polecam, jak nie widziałeś.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Running Scared" widziałem :)

    OdpowiedzUsuń