piątek, 14 czerwca 2013

Alex De La Iglesia - Accion Mutante (a.k.a. Action Mutant)



W chorym ciele zdrowy duch!

Jest w Hiszpanii reżyser, który od omawianego poniżej debiutu, zaczął specyficzną zabawę z widzami, tworząc w swych obrazach przedziwne mieszanki gatunkowe, łączące slapstickową komedię z science fiction, i innymi gatunkami. W latach 2009-2011 prezydent Hiszpańskiej Akademii Filmowej, zajmującej się promocją hiszpańskiej kinematografii, oraz przyznawaniem nagród Goi. To Alex De La Iglesia, ulubieniec Pedro Almodovara, który stał się producentem jego debiutu, Accion Mutante, dzieła o scenariuszu, który mógł wymyślić tylko szaleniec. 

Rzecz dzieje się w post-apokaliptycznej przyszłości, w Hiszpanii, która jest terroryzowana przez grupę pod nazwą "Operacja Mutant", przedziwną ekipę w skład której wchodzą między innymi: bliźniacy syjamscy Alex i Juan Abadie, ogromny siłacz "o najmniejszym w kraju IQ", Quimicefa, człowiek z zamocowanymi na stałe na ciele 5 kilogramami dynamitu, Manitas, mechanik grupy, José Montero, zwany Chepa, "garbaty karzeł, Żydomason, komunista i prawdopodobnie homoseksualista", czy Ramon Yarritu (Antonio Resines), samozwańczy szef brygady, który właśnie opuścił więzienie. Sami siebie nazywają mutantami, zaś ich celem padają celebryci, piękni i bogaci biznesmeni, rządzącymi krajem; są jednak grupą nieudaczników, którym nie wychodzi żadna akcja. Główny skok planują zrobić na weselu Patricii Orujo(Frederique Feder), córki milionera, który dorobił się na handlu preclami własnej produkcji; porywając ją chcą sobie zapewnić bogate życie. Prowizoryczny plan bierze jednak w łeb i na weselu dochodzi do masakry, podczas której ginie większość gości, ale i dwóch terrorystów. Pozostali wraz z  porwaną Patricią lecą na planetę Axturiax, gdzie ma dojść do wymiany dziewczyny za gotówkę. Między bohaterami dochodzi jednak do kłótni o pieniądze z okupu; Ramon ma wobec całej brygady niecne plany, chce zagarnąć całą gotówkę dla siebie. Terroryści wzajemnie wymordowują się, wskutek czego na Axturiax dociera jedynie ich garstka. Na miejscu okazuje się iż planetę zamieszkują wygłodzeni seksualnie górnicy, który przez długi czas nie mieli styczności z kobietami. Po awaryjnym lądowaniu Patricia popada w syndrom sztokholmski, pałając miłością do swych prześladowców. A naszych bohaterów czeka jeszcze spotkanie z jej ojcem, któremu bardziej niż na córce zależy na zemście za upokorzenie, jakie przeżył. We wszystko wmieszają się jeszcze wszędobylscy dziennikarze z Ziemi, czekający tylko na kolejny sensacyjny artykuł.



Cały film jest jednym wielkim żartem reżysera, międzygatunkowym wygłupem, mieszającym różne konwencje kina w jednym kotle, przyprawionym mnogością cytatów i aluzji. Wygłupem jednak nietuzinkowym, upchanym wspaniałymi, przejaskrawionymi postaciami, z których o każdej można byłoby nakręcić osobny film. Nawet jeżeli pod przykrywką obrazu science-fiction reżyser chce przemycić ważkie treści (współczesny kult piękna, odrzucenie "brzydkich", inwalidów, osób chorych, sprzeciw wobec uprzywilejowanych klas rządzących), to jednak nie udaje mu się to do końca. Po całej serii wymyślnych scen ogólnie pojętej przemocy widz zapomina o podtekstach, rozkoszując się cudownym chaosem fabularnym. 

Mocno rozchwiany obraz, stał się z dnia na dzień filmem kultowym; wydaje się iż wielu scenom z tego obrazu musiał dobrze przypatrzeć się Robert Rodriguez przy kręceniu swojego From Dusk Till Dawn. Lokując się gdzieś między filmami Tarantino/Rodrigueza a obrazami Petera Jacksona z początku jego kariery, jest dziełem, które zapada na długo w pamięć, cudownie złym filmem z mnogością wątków i akcji. Na szczęście niejednorazowym wybrykiem Iglesii, którego następne obrazy pozostały w podobnej stylistyce, mieszając przeróżne gatunki filmowe z czarną komedią. O nich wkrótce.

Kim byliście jak was spotkałem?
Byliśmy śmieciami wyrzuconymi ze szpitala!
Kto was zebrał i uczynił kim jesteście?
Ty, Ramon!
 A kim jesteście?
Mutantami! Mutantami! Mutantami! Jesteśmy żołnierzami armii mutantów i wygramy wojnę.




haku

2 komentarze :

  1. Trzeba obejrzec. Tego pana widziałem ,, Pedritę Durango'' i ,, Dzień Bestii'' - obydwa genialne.

    OdpowiedzUsuń
  2. O nich wkrótce, postaram się opisać wszystko co ten Pan nakręcił na dużym ekranie - już niedługo także pojawi się ciekawy wywiad z De La Iglesia ujawniający nieco kulisy powstawania jego obrazów.

    OdpowiedzUsuń