sobota, 11 maja 2013

Giuliano Montaldo - Grand Slam


Jeśli naśladownictwo nazwiemy najwyższą formą uznania, to włoski "Grand Slam" (1967) Giuliano Montaldo traktować należy jako hołd złożony Julesowi Dassinowi, klasykowi "heist movie", przy czym nie stanowi on typowego remake'u, ale jest próbą nawiązania do charakterystycznego stylu twórcy m.in. "Rififi" i "Topkapi". Film ten stanowi prostą kontynuację pewnego wzoru właściwego dla tego gatunku kina, równocześnie zachowując dość wysoki poziom, co w przypadkach, kiedy uczeń stara się dorównać mistrzowi, nie często się zdarza.

Konstrukcja fabularna brzmi bardzo znajomo, nie ma w niej nic, czego byśmy nie znali wcześniej. Akcja rozgrywa się w Rio de Janeiro, które nadaje obrazowi pewnego egzotycznego posmaku, podobnie jak rzecz miała się z Turcją w przypadku "Topkapi". W "Grand Slam" najważniejszym obiektem jest sejf, w którym przechowywane jest 10 mln dolarów w postaci diamentów, a który wydaje się nie do zdobycia. A to za sprawą najnowszej generacji alarmu, reagującego na dźwięki powyżej 14 decybelów oraz system wbudowanych w ścianę laserów. Na domiar złego co pół godziny przy sejfie pojawiają się strażnicy. Powstaje więc oczywisty problem - jak wejść do środka, sforsować zamek sejfu i bezpiecznie się wydostać ?

Takiego planu nie może stworzyć byle kto, potrzeba wielkiej klasy przestępczego umysłu, tymczasem w filmie pomysłodawcą całego przedsięwzięcia jest pracujący w Rio amerykański nauczyciel, który opracowuje perfekcyjny plan, bowiem jest znudzony przejściem na emeryturę i jałowością swojej pracy. Z pomocą starego przyjaciela, takiego, co to ma odpowiednie powiązania, organizuje grupę, rzecz jasna, międzynarodowych specjalistów. Obok eksperta od sejfów, jest playboy, który musi uwieść kobietę posiadającą pewien bardzo potrzebny klucz, geniusz elektroniczny oraz eks żołnierz. Znamiennym pozostaje fakt, iż przestępcy nie ufają sobie nawzajem. Nie jest również niespodzianką, że świetnie ułożony plan nie idzie zgodnie z oczekiwaniami, zdarzają się zwroty akcji, który z jednej strony komplikują sytuacją bohaterów, a z drugiej konsekwentnie popychają akcję do przodu, potęgują poziom dramaturgii przybliżając to, co nieuniknione.

Jednakże w filmie takim jak "Grand Slam" nie etap przygotowań jest najważniejszy, lecz wyłącznie sekwencja przeprowadzania napadu, jest to sól tego typu filmów. Najistotniejsza część, której sprawność poprowadzenia przez reżysera rzutuje na ogólną ocenę dzieła. Twórca musi sztywno trzymać się planu, nie może odbiegać od szczegółów, w innym przypadku taka nonszalancja może stać się gwoździem do trumny. Montaldo udało się wyjść z twarzą, cały ten wątek nakręcił wręcz po profesorsku, choć ewidentnie zapożyczył rozwiązania od Dassina, na szczęście na kilku z nich odcisnął własne, oryginalne piętno. I tak na przykład napięcie wzmacnia się, gdy jeden z włamywaczy upuszcza przypadkowo narzędzia w pomieszczeniu, gdzie znajduje się alarm dźwiękowy. Poza tym drobnym incydentem pracowali w absolutnej ciszy tak, jak bohaterowie Dassina w "Rififi", włamując się do jubilera. Innym zapożyczeniem była scena, w której wykorzystano przyssawki i specjalistyczne szelki, dzięki którym włamywacz mógł dostać się do budynku. Bardzo ciekawie zostaje rozwiązania kwestia wspomnianego już systemu wbudowanych laserów , ale nie będę zdradzał jak, to lepiej samemu zobaczyć.

Niestety, film nie jest pozbawiony wad, największą pozostaje słabe zakończenie, które zapewne miało zaskoczyć swoją przewrotnością, tymczasem zepsuło efekt końcowy. Film przez większość czasu zachwyca i bawi, ale trudno, mimo szczerych chęci, umieścić go w panteonie "heist movie". Interesującym zabiegiem, mającym zapewnić sukces kasowy, było zaangażowanie międzynarodowej obsady. Znalazło się miejsce dla przedstawicieli Hollywood: Edwarda G. Robinsona i Janet Leigh, jak i znanych aktorów europejskich: Klausa Kinskiego, Adolfo Ceniego (Largo, przeciwnik Bonda z "Operacji Piorun"), Roberta Hoffmanna, Riccardo Cucciollę oraz popisowo grającego George'a Rigauda.

PS.Film bez polskich napisów można obejrzeć na You Tube.

1 komentarz :

  1. A te lasery - jeśli przyjrzeć się uważnie - to po prostu rozwieszone sznurki ;) Fajny film z zabawnym motywem Morricone na otwarciu.

    OdpowiedzUsuń