niedziela, 26 października 2014

3x Slash&Gore


Dziś w formie minirecenzji o trzech nieco zapomnianych obrazach, nakręconych i wyprodukowanych w trzech różnych krajach, które w tej chwili są już klasykami kina slasher i gore. Dzieła kultowe, zdecydowanie warte odkurzenia. 



Tourist Trap 
David Schmoeller, 1979

W prologu poznajemy pięcioro nastolatków podróżujących po amerykańskich bezdrożach. Podczas jednego z postojów natrafiają oni na muzeum Dzikiego Zachodu, którego główną atrakcją są manekiny. Jeden z bohaterów szybko dostaje się w ich moce, zostając z nimi na zawsze. Reszta wycieczkowiczów poznaje pana Slausena (świetny Chuck Connors), który opiekuje się opuszczonym muzeum po śmierci ukochanej żony oraz wyjeździe brata z którym prowadził interes. Gdzieś wokół czai się także bezlitosny morderca, mający telepatyczną władzę nad manekinami... Znakomity horror z wytwórni Charlesa Banda, jeden z niewielu w których główną rolę "odgrywają" manekiny, mocno klimatyczny, dobrze oświetlony, ze świetnie wykonanymi dekoracjami. Fabularnie znów kłania się Texas Chainsaw Massacre, ale za sprawą głównych odtwórców ról (czyli manekinów...) jest dosyć oryginalnie. Absolutny mus dla fanów horrorów o opętanych lalkach, czy strachach na wróble ze znakomitym, dosadnym zakończeniem. Świetna muzyka Pino Donaggio, dobrze punktująca nastrój grozy już od samego prologu obrazu. David Schmoeller w 1989 roku powróci fabularnie do tego dzieła,  rozpoczynając obrazem Puppet Master jedną z najbardziej znanych serii wytwórni Full Moon Entertainment. Mus dla fanów slasherów i klimatycznych horrorów. Taka Annabelle nie dorasta nawet do pięt Pułapce na Turystów (znanej też w Polsce pod tytułem Turystyczna Pułapka :D)

Pieces 
Juan Piquer Simon, 1982

W prologu obrazu widzimy zwykły dom na przedmieściach Bostonu, w którym mieszka matka z synem. Dziecko właśnie układa puzzle, podśpiewując sobie pod noskiem (Humpty Dumpty sat on the wall...). Do pokoju wchodzi matula dzieciaka, patrząc co właśnie tworzy jej ukochany synuś. Tu kończy się słodka idylla - puzzle przedstawiają nagą kobietę, małemu zostało jeszcze tylko kilka głównych elementów. Reakcja rodzicielki jest natychmiastowa - fizycznie karze chłopaka, sugerując, że jego ojciec nie był również świętą osobą. Dzieciak nie myśląc wiele sięga po siekierę, wbijając ją w głowę matki; następnie, z sadystycznym uśmiechem odkrawa jej głowę ręczną piłą. Gdy na miejsce zbrodni przybywa policja, chłopak udaje przerażoną ofiarę napadu. Od tych wydarzeń mija 40 lat, wchodzimy na teren kampusu, gdzie zaczynają ginąć urodziwe studentki... Slasher zmieszany z poetyką gialli, dużą ilością krwi, świetnie wykonanymi efektami specjalnymi, oraz śmiałą golizną. Morderca z kawałków ofiar tworzy jedno ciało, przy okazji składając na nowo w całość erotyczne puzzle, na których układaniu przyłapała go w dzieciństwie matka, płacąc za to życiem. Pod względem ilości i jakości efektów specjalnych jeden z najlepszych slasherów lat 80-tych. Nie do końca poważny, krwawy hołd dla giallo, podbudowany muzyką Ciprianiego, która mocno nawiązuje do włoskich ścieżek dźwiękowych do horrorów (szczególnie obecne basowe dudnienia made by Frizzi). Scenariusz autorstwa aż trzech osób (reżyser, Joe D'Amato oraz Dick Randall) to kalka opowieści o seryjnych mordercach, fabularnie nawiązująca m.in. do Deep Red Dario Argento. W roli porucznika Brackena Christopher George, znany z City of the Living Dead, ukrywający się za tym samym cynicznym uśmieszkiem jak w dziele Fulciego. Morderstwa ukazane z całą dosłownością, dokonywane wpierw za pomocą siekiery, a następnie "teksańskiej" piły mechanicznej. Dużo gore i niekłamanej radochy dla widza lubującego się w tym temacie. Teraz to już klasyk.

Burning Moon
Olaf Ittenbach, 1992

Burning Moon to zestaw dwóch opowieści grozy, choć właściwszym terminem byłoby tutaj dwie opowieści gore. Łączy je opowieść narratora, młodego wyrzutka, który właśnie opuścił dom poprawczy (w tej roli wystylizowany na punka sam reżyser), opowiadając je na dobranoc swojej młodszej siostrze. Pierwsza z nich, zatytułowana Julia's Love, opowiada o seryjnym mordercy, który uciekł ze szpitala psychiatrycznego, celem kontynuowania krwawych łowów. Przepełniona dobrze wykonanymi, "oldskulowymi" efektami gore fabuła to oczywista zrzynka schematu znanego choćby z Halloween Carpentera, by wymienić tylko najbardziej oczywiste nawiązanie. Ilość efektów gore może każdego fana tej estetyki przyprawić o sadystyczny uśmiech; świetne wykonane przez reżysera - samouka wspaniale tuszują pretekstową fabułę opowiadającą banalną historię randki z seryjnym mordercą. Pełna gatunkowych klisz "wprawka reżyserska". Druga część, zatytułowana Purity to już oryginalniejsza, reżyserska wizja, opowiadająca historię księdza - wyznawcy satanizmu, który pragnie przekroczyć bramy piekła. Rzecz dzieje się w 1957 roku, we wsi, w której dochodzi do gwałtów i morderstw. Mimo popełnienia przez księdza samobójstwa, mającego przybliżyć go do upragnionego zła, podejrzenia padają (jak zwykle) na miejscowego głupka, który zostaje zamordowany przez jednego z żądnych linczu mieszkańców wioski. Po jego śmierci i krwawym zmartwychwstaniu, otwierają się bramy piekieł - Ittenbach prezentuje nam autorską, psychodeliczno - halucynacyjną wizję piekła; kilkuminutowy vulgar display of power reżysera, prezentującego na ekranie wszelkie wynaturzenia przy akompaniamencie znakomitych efektów specjalnych oraz chóralnej muzyki. Oglądamy skąpane we krwi, niesamowicie okaleczone, poćwiartowane ludzkie zwłoki, kanibali, wszędobylską śmierć i rozkład ciała. Ta wizja piekła, mocno przypominająca obrazy Hieronimusa Boscha, to jedne z najodważniejszych scen nie tylko niemieckiego horroru; niesamowicie sugestywna, momentami mocno kiczowata, nawiązująca do podobnej wizji w Hellraiser Clive'a Barkera przerasta ją jednak ilością i wyrafinowaniem tortur. Dla każdego fana gore rzecz obowiązkowa, niemożliwa do opisania; finał obrazu wynoszący go na najwyższy poziom makabry i przemocy ukazanej dotąd w kinie.

haku


2 komentarze :

  1. Już jak zobaczyłem etykietę "Niemieckie gore" to wiedziałem, że będą tu nieznane mi obrazy. I faktycznie, pierwszy raz w życiu o tych filmach słyszę, chociaż w tym zestawie jest bodajże jeden film niemiecki, jeden hiszpańsko-włoski i jeden amerykański. Już od kilku miesięcy nie widziałem dobrego gore, więc może skorzystam z Twoich propozycji. Najbardziej mnie zachęciłeś do obejrzenia tego drugiego - o układaniu puzzli.
    PS. Według imdb "Burning Moon" Ittenbacha powstał w latach 90. (a konkretnie w 1997).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Burning Moon powstał1992 roku, 1997 to pewnie rok wydanie tego na DVD.
      Nie wiem czemu omylnie wstawiłem tam 1987 rok.
      Pieces dostarczy Ci dużo radości :D

      Usuń