środa, 2 lipca 2014

Czas na Hammer Horrory! Cz.1 - Horror Drakuli


Wytwórnia Hammer jest nierozerwalnie związana z brytyjskim kinem grozy. Rozpoczęła swą działalność w 1937 roku, początkowo zajmując się dystrybucją filmów, wkrótce potem stawiając pierwsze kroki w ich produkcji, inspirację czerpiąc z programów radiowych w rodzaju Dick Barton: Special Agent. Nie trzeba było wiele czasu, by wytwórnia zwróciła się w kierunku adaptacji dzieł telewizyjnych - seria The Quatermass Experiment Nigela Kneale'a stała się dużym sukcesem telewizji BBC, mieszając wątki wampiryczne z tematyką science fiction. Hammer zrealizował ją jako wersję kinową, wygładził nieco fabułę, dodając literkę "X", aby wzmocnić przerażającą zawartość obrazu (po tej zmianie tytuł brzmiał The Quatermass Xperiment - przyp. haku). Obraz okazał się dużym sukcesem, przecierając drogę ku złotej erze studia. Kolejny film, The Curse of Frankenstein (1957) reprezentował dużo więcej przestrzeni i wolności w ukazaniu grozy niż niejeden współczesny horror, na co publiczność zareagowała entuzjastycznie, zaś Christopher Lee i Peter Cushing, odtwórcy głównych ról w obrazie, z dnia na dzień awansowali na gwiazdy wytwórni.

By wzmocnić sukces,  producenci Hammera zaczęło poszukiwać kolejnego klasycznego tekstu grozy, opierając się tym razem na postaci wampira Drakuli. Ponownie, chcąc przyciągnąć do kin większą publiczność, do głównych ról wybrano Cushinga i Lee, nie zdając sobie jednak sprawy, w jakim kierunku pójdzie postać wampira - w interpretacji Lee jako wyzwolonego seksualnie i dominującego Hrabiego. Pełen dynamicznych scen scenariusz Jimmy'ego Sangstera ma u swych podstaw ukazanie wolności jako nadrzędnego czynnika postaci, dominującego nad każdym innym aspektem jej istnienia. W tej wersji Jonathan Harker stał się bibliotekarzem w zamku Drakuli. Jednak, zanim będzie mógł wypełnić swą misję, zostaje zmieniony w wampira, zaś jego kolega, doktor Van Helsing, będzie musiał go zabić, co wykorzysta Drakula, uciekając z zamku. Narzeczona Jonathana, Lucy, dowiaduje się o jego śmierci, lecz chwilę później okazuje się, iż sama jest śmiertelnie chora, co powoduje podejrzenia Van Helsinga o rozszerzaniu się wampirycznej choroby. Od samego początku – zagubionego gdzieś w lesie zamku, dramatycznego entree Lee jako Hrabiego Drakuli, oraz Cushinga w roli trzeźwo myślącego Van Helsinga – Dracula (Horror of Dracula, 1958) zawiera w sobie wszystkie składniki udanego filmu studyjnego. Doprowadzając do skrajności elementy grozy oraz erotyki, Dracula pozostaje zakorzeniony w brytyjskich restrykcjach kinowych lat 50-tych. Jonathan przebijający narzeczoną Drakuli jest ukazany w tej dramatycznej scenie jako cień na ścianie, mało wyraźny, lecz wstrząsający w swej implikacji. Umierająca Lucy, którą opiekuje się szwagierka, to obraz pokory i wszelakiej cnoty. Gdy jednak zostaje sama, jej wyraz twarzy momentalnie zmienia się w rozwiązłą niegodziwość; kobieta otwiera okno wampirowi, zdejmuje krzyż i oczekuje na jego pocałunek. Terence Fisher świetnie tonuje napięcie w finałowym, wysoce energetycznym pojedynku między wampirem a doktorem - ich emocje wypływają z czystej nienawiści, przechodząc w walkę na śmierć i życie. 


Horror of Dracula stał się hitem w box office'ach, na czym oczywiście chciała skorzystać wytwórnia. Lee bojąc się zaszufladkowania, nie chciał brać udziału w ponownym odgrywaniu swej roli, kierując swe aktorskie działania ku nieco innym horrorom, takim jak m.in. (nieco mylnie zatytułowany) Brides of Dracula. W końcu jednak powrócił w Dracula: Prince of Darkness (1965) Fishera, gdzie poznajemy dwie brytyjskie pary, będące na wycieczce w Europie, gdzie chcą zwiedzić malowniczy Carlsbad. Na miejscu okazuje się, iż lokalni mieszkańcy są nieco nerwowi i przesądni, gotowi w każdej chwili do linczu; nawet cyniczny ksiądz Shandor nalega, żeby pary nie odwiedzały zamku. Turyści oczywiście go nie słuchają. Przyjeżdżają więc na zamek, gdzie wita ich lokaj Clove.

- "Czy Twój Pan jest niedysponowany?" - pyta jeden z bohaterów, Charles.
- "Nie, on nie żyje", odpowiada ze spokojem lokaj.

Nie na długo jednak, ponieważ śmierć turysty ożywia Hrabiego Drakulę. Film Fishera rozkręca się stopniowo - główny bohater jest niewidoczny aż do połowy filmu. Mocno brytyjski pokaz ekranowej grozy służy do zilustrowania skutków związków pozamałżeńskich oraz powstrzymywanej seksualności: Helen jest tłamszona w związku przez irytującego męża - pięknie wygląda, gdy w negliżu uwalnia się z okowów małżeństwa, wpadając w objęcia demonicznej kochanki. Diana z nieodłącznym szampanem w ręce, rozmyśla nad romansem z nieumarłym. To Charles powinien być macho, lecz staje się bezsilny, i dopiero ojciec Shandor okazuje się prawdziwym zbawcą, jako jedna z ciekawszych postaci w obrazach wytwórni, krzykliwy duchowny, wyzuty ze społecznych uwarunkowań; to braciszek Tuck na sterydach z wielkim pistoletem w dłoni. Fisher bezbłędnie wykorzystuje panoramy w Technicolorze, płynnie przechodząc z dramatu kostiumowego w komiks.

Dracula Has Risen from the Grave (Freddie Francis, 1968), podobnie jak jego poprzednik, przez dłuższy czas nie ukazuje postaci Hrabiego, który ukazany jest raczej jako dowódca swoich poddanych, niż zwykły krwiopijca, skupiając się na zemście na człowieku, który zniszczył jego zamek. Obraz ten jest mocno metaforyczny, łączy wątki wampiryczne z satanicznymi, przesuwając mocno granice ukazania kontrowersyjnych scen erotycznych w czasach, kiedy cenzura była dla filmowców poważnym problemem. Choć dziś może to wydawać się nieco naciągane, filmy wytwórni Hammer testowały odporność widza na ekranową przemoc i seksualność, nie do końca jednak wychodząc z tego obronną ręką.

W Taste the Blood of Dracula (Peter Sasdy, 1970), sprzedawca Weller (Roy Kinnear) wchodzi w posiadanie urny zawierającej zaschniętą krew Hrabiego Drakuli. Sprzedaje ją Lordowi Courtley, bezczelnemu utracjuszowi spędzającemu czas na orgiach, gdzie spełniane są wszystkie jego żądania - Courtley próbuje krwi, co sprawia, że zmienia się w Drakulę, szukającego krwawej zemsty na obłudnym społeczeństwie. Dobrze pokazana małomiasteczkowa hipokryzja, w której wysoka moralność często przykrywa zepsucie i grzech - jedna z bohaterek jest represjonowana przez ojca, który boi się, że podczas jej wieczornych wyjść może stracić dziewictwo, co nie przeszkadza mu jednak spotykać się z całą masą prostytutek. Spotka go jednak kara, bowiem córka zostanie uwiedziona i zmieniona w wampira przez Drakulę. Taste the Blood of Dracula odniósł sukces dzięki świetnej obsadzie - groteskowej pantomimie z Ralphem Batesem, który w szczególności daje świetny pokaz gry aktorskiej, sprawiającej, że nawet znana z telewizji reszta obsady daje radę. Wizualnie film jest po prostu skąpany w czerwieni, w jej wszelkich możliwych odcieniach. Lepki jak cholera, nierealistyczny, kiczowaty gotyk z krwawymi momentami. 

W kolejnym obrazie serii, Scars of Dracula (RoyWard Baker, 1970) mamy uwierzyć, że Drakulę mogą ożywić kukiełkowe nietoperze, wymiotujące wprost na jego prochy. Jeden z mieszkańców wioski, Matthew popada w tarapaty z powodu flirtowania z lokalnymi kobietami, ale udaje mu się uniknąć kłopotów, dzięki uciecze karetą we mgle prosto na zamek Drakuli. Wkrótce będzie musiał bronić się przed wampirzycą Tanyą, która chce sprowadzić na niego przedwczesny koniec. Jego brat Simon i przyjaciółka Sarah rozpoczynają poszukiwania, trafiając wiadomo gdzie... Na przełomie lat 60-tych i 70-tych skończył się okres świetności wytwórni. Nie konkurując z coraz bardziej folgującą reżyserom cenzurą, tworząc tylko niewspółczesne historie grozy, trafiła ona w ślepy zaułek. Scars of Dracula ukazuje nowy kierunek, w jakim poszło studio, pełen przemocy, z otwierającą obraz krwawą masakrą w kościele, niejako zapowiadającym lata 70-te. Jednak efekty są mocno przesadzone, zaś aktorstwo jest na granicy parodii. Christopher Lee i jego szkła kontaktowe sprawiają  wrażenie, jakby aktor właśnie skończył popijawę, choć mimo to, nadal sprawia władcze wrażenie. Nie wszystko jest tutaj złe; scena, w której Dennis Waterman musi uciec z zamku przez okno, oferuje wspaniałe ujęcia, nawet mimo tego, iż są podkradzione z Black Narcissus.


W daremnej próbie uwspółcześnienia dekoracji, Hammer sprowadził Drakulę do współczesnego Londynu w Dracula AD 1972 (Alan Gibson, 1972). Johnny Alucard i jego gang w opuszczonym opactwie nieopatrznie przywracają hrabiego do życia. Gdy okazuje się, że jedną ze swingujących młodych osób jest Jessica Van Helsing, Hrabia chce z niej uczynić na swoją narzeczoną. Ta mocno chybiona próba stworzenia nowoczesnego wizerunku wampira, odpowiedniego dla hippisowskiej generacji cierpi z powodu bezbarwnej reżyserii, tragicznego scenariusza i słabych kostiumów. 

Nieco lepiej prezentuje się finał serii, zwariowany The Satanic Rites of Dracula (Alan Gibson, 1974). Nieporadny agent ucieka z Pelham House, rozpowiadając o satanistycznych rytuałach, w jakich biorą najpotężniejsi ludzie w kraju. Co gorsza, jest tu też cała brygada hipisów-snajperów uciszających każdego, kto stanie im na drodze. Van Helsing wraz z wnuczką Jessicą prowadzi tajne śledztwo, odkrywające spisek mający na celu uwolnienie potężnego szczepu dżumy. Za tak diabolicznym planem może stać tylko jedna osoba – Hrabia Drakula – lecz czyż nie został uśmiercony dwa lata wcześniej? Drakula umarł i ma się dobrze, żyjąc w Londynie (jak głosił alternatywny tytuł obrazu). Niestety, choć The Satanic Rites of Dracula zawiera kilka ciekawych pomysłów i dziwne sekwencje, brakuje mu jednak wewnętrznej mocy, przez co tonie w oparach absurdu.

Powyższy tekst to opracowanie i tłumaczenie tekstu Michelle Le Blanc/Colin Odell "It's Hammer Time - Horror of Dracula" w "Vampire Films" tychże autorów - haku

koniec części I



5 komentarzy :

  1. Widziałem tylko pierwszą część, czyli "Horror of Dracula" z 1958. Bardzo dobry film, zrobiony w kolorze po to, aby krew miała odpowiedni czerwony kolor. Film nastrojowy i brutalny. Duet Lee/Cushing znakomity. Jeden gra w sposób ekspresyjny, drugi udaje wytwornego dżentelmena. Znacznie bardziej mi się podoba ten film niż inne hammerowskie straszaki o potworach, takie jak "Klątwa Frankensteina" (1957) i "Mumia" (1959) - szczególnie ten ostatni jest do bólu kiczowaty, wolę wersję Sommersa, bo w niej jest przynajmniej dobra akcja, fajny humor i pomysłowe efekty.
    Najlepszy film Hammera jaki miałem okazję oglądać to "Krzyk strachu" (1961). Jego reżyserem jest Seth Holt, zaś autorem - stały scenarzysta wytwórni, Jimmy Sangster.

    OdpowiedzUsuń
  2. ,, Scars of Dracula'' jest całkiem przyzwoity , nie licząc paru fabularnych niekonsekwencji i momentami sztukowanego na kolanie scenariusza ( że o braku Cushinga nie wspomnę ). Akcja goni ostro do przodu, dawka przemocy poszybowała w górę, Lee jest grożny i nieludzki , gazopyrze na sznurkach rozrywkowe w ciul, scena z trupiarnią w kościele rewelacyjna ( na prawdę porządny make up ) - podejrzewam, że stąd właśnie podprowadził ją Robert Enrico do ,, Startej Strzelby''. Faworyt wielkiego miłośnika Hammerów, nieodżałowanego Tomasza Beksińskiego.
    ,, Satanic Rites of Dracula'' to dośc pocieszny kundel powstały z krzyżówki Draculi, Jamesa Bonda, kina satanicznego, political fiction i horroru medycznego ( pewnie jeszcze coś by się znalazło ). Mimo, że posklejano to wszystko trochę na chama, paradoksalnie trzyma się jakoś kupy - poza niepotrzebnie przegadanymi paroma scenami ogląda się całkiem, całkiem , a wszelkie absurdy działają tu tylko na korzyśc , podkręcając fun factora. Momentami jest krwawo, jak na połowę 70' przystało, pojawiają się ciekawe nowalijki ( wampira mozna załatwic bieżącą wodą - bo to symbol życia ) , a z patentu na unicestwienie hrabiego Draculi miałem konkretną bekę , ale na wszelki wypadek nie zdradzę. Akcja w Londynie, a akcentem transylwańskim są żółte kamizelki z wywróconej na drugą stronę skóry baraniej , jako unifirmy dla killerskiego ,,commando'' w służbie covenu podległego hrabiemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej mi te Hammery podchodzą . Wczoraj w nocy obejrzałem coś tak nieprawdopodobnego , że do tej pory mam wątpliwości, czy aby nie był to sen : ,, Quatermass and the Pit'' Roya Warda Bakera 67'.
    Skrypt Nigela Kneale jest ujarany po dziurki w nosie , aktorzy prowadzeni nieobliczalną ręką Warda Bakera bez trudu odbierają sens życia Rowanowi Atkinsonowi , a wszystko podane jest z grobową , scjentystyczną miną . Do tego dizajn ,,obcych'' wprost spod dekla obłąkanego entomologa.
    O tym filmie zwykło się pisac, że jest na swoje lata archaiczny . Gówno prawda, on jest ponadczasowy. Poza tym udziela odpowiedzi na fundamentalne ontologiczne kwestie : skąd przychodzimy ? kim jesteśmy? dokąd zmierzamy? lecz na tym nie poprzestaje ; dowiadujemy się też, kim na prawdę jest Diabeł i dla czego jego popularny , ludowy wizerunek nie mija się z prawdą.
    Od tego momentu cale kino SF ( z Kubrickiem na czele ) odrzuciwszy zdobycze wyspiarskiego pure nonsensu, wchodzi na drogę regresu, który trwa do dziś :D
    Z całego serca polecam .

    OdpowiedzUsuń
  4. Roy Ward Baker ma ciekawe tytuły w swojej filmografii. Nie tylko w gatunku horroru. Warto by było się rozejrzeć, bo mogą się tam znaleźć prawdziwe perełki. Ja oglądałem jeden film tego twórcy, "Proszę nie pukać" z 1952, jeden z najlepszych w mojej opinii filmów z Marilyn Monroe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żebyś wiedział , np. western z Dirkiem Bogarde w roli meksykańskiego bandyty i Mylene Demongeot - ,,Singer, Not a Song'' 61'.

    OdpowiedzUsuń