Wytwórnia Hammer oprócz przypomnienia klasycznych motywów, wprowadzonych do szerokiego obiegu kinowego dzięki amerykańskiemu Universalowi, czyli filmów o hrabim Drakuli, baronie Frankensteinie, Mumii, Wilkołaku oraz Upiorze, zasłynęła także dzięki mniej znanym obrazom, w których pojawiały się wszelakiej maści monstra. Z ekranów straszyła Gorgona, dinozaury i inne przedpotopowe zwierzęta, czarownice, a nawet Yeti! Na potrzeby powstałego w 1966 roku obrazu The Reptile, na ekranach brytyjskich kin pojawił się tytułowy gad...
Oto do małego, położonego gdzieś na obrzeżach Kornwalii miasteczka
Clagmoor Heath, przybywa Harry Spalding wraz z narzeczoną, Valerie. Harry
odziedziczył wiejski domek po tajemniczej śmierci brata, Charlesa, rzekomo
spowodowanej zawałem serca. Na miejscu okazuje się, iż miejscowi ukrywają przed
przyjezdnymi jakiś sekret, niechętnie dzielą się z nimi jakimikolwiek informacjami.
Harry’ emu udaje zaprzyjaźnić się z właścicielem karczmy Tomem Baileyem, który
informuje go o epidemii „czarnej śmierci”,
jaka od pewnego czasu pustoszy senne miasteczko. Prócz Toma, Harry poznaje doktora Franklyna, mieszkającego w wielkim domu wraz z córką Anną
oraz służącym indyjskiego pochodzenia. Doktor nie traktuje córki dobrze, nawet
w towarzystwie gości znęca się na nią psychicznie. Po śmierci kolejnej
osoby - szalonego Petera, Harry wraz z Tomem muszą odnaleźć sprawcę zbrodni,
gdyż im również zaczyna grozić śmiertelne niebezpieczeństwo. Sprawa
tajemniczych zgonów zaczyna łączyć się z podróżami Doktora w niezbadane regiony
Azji Środkowej, gdzie prawdopodobnie doszło do tragicznych wydarzeń.
Kameralny, kręcony głównie we wnętrzach obraz to dosyć oryginalne
dzieło, które wyszło spod rąk Johna Gillinga, pracującego równocześnie nad
hammerowskim wkładem w kino zombie – Plague of the Zombies. Jako, że obydwa
filmy powstawały w tych samych dekoracjach, mają one pewne cechy wspólne. Oprócz przepięknie sfotografowanego dworu Oakley Court, są nimi również
nazwiska aktorów- Jacqueline Pierce i Michaela Rippera, którzy wzięli udział w
obu produkcjach. I o ile Plague of the Zombies to zrealizowane z nieco większym
rozmachem dzieło o szalonym naukowcu "hodującym" zombie-niewolników, tak The Reptile to mała, oszczędnie opowiedziana historia
pewnej klątwy. Kornwalijska wioska została wyczarowana w słynnych Bray Studios,
gdzie powstawała większość scenografii filmów wytwórni.
The Reptile w naszym kraju obrósł legendą, dzięki nieodżałowanemu Tomaszowi Beksińskiemu, niestrudzonemu propagatorowi mrocznej tematyki, zarówno w muzyce jak i filmie. Wielokrotnie powtarzał on, że na tym obrazie jako pierwszy i jedyny raz w życiu bał się, podczas seansu w kinie w rodzinnym Sanoku. Spowodowało to swego rodzaju nabożne podejście do owego dzieła w naszym kraju. Z takim nastawieniem po skończonym seansie może nas spotkać przykry zawód - film raczej nie wystraszy widza (co innego kilkuletniego nadwrażliwego chłopaka, jakim podczas seansu był Beksiński), jednak potrafi skutecznie doprowadzić do czegoś zupełnie innego - wciągnąć go bez reszty swoim dziwacznym, odrealnionym klimatem, spotęgowanym orientalną, wysoce oniryczną muzyką.
Powoli rozkręcający się obraz (mimo ataku tytułowego gada już w
prologu!) to pochwała minimalizmu – niewielu aktorów przemieszczających się w
tych samych wnętrzach, powracający motyw muzyczny, niezbyt skomplikowana, choć
ciekawa intryga kryminalna (mimo iż z elementami nadnaturalnymi, to nieco
przypominająca klimat przygód Sherlocka Holmesa) – to wszystko sprawia, że
obraz ogląda się bardzo dobrze, idealnie zatapiając się w jego mroczny, gęsty
klimat. Wspomniałem o niezbyt skomplikowanej intrydze – mimo iż można dosyć
szybko zorientować się kto jest tytułowym morderczym gadem, polski tytuł obrazu
zdradza wszystko – dlatego nie podam go tutaj, radząc wszystkim zainteresowanym
na ile to tylko możliwe, poszukiwać obrazu pod oryginalnym tytułem.
haku
Z opisu fabuły widać, że, mówiąc eufemistycznie, inspiracja czerpana z Psa Baskerville'ów.
OdpowiedzUsuń