Lam Suet to naturszczyk, charakterystyczny aktor drugoplanowy, który stał się żywym symbolem filmów kręconych przez Johnniego To na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Współpraca reżysera z aktorem obejmuje już ponad dwadzieścia wspólnie nakręconych obrazów, tak więc dziś trudno sobie wyobrazić filmy To bez jego udziału, bowiem stał się ich częścią, znakiem rozpoznawczym.
Pamiętany jest przede wszystkim z twarzy niż z nazwiska. Jego otyła, zwalista sylwetka, pucułowata, acz sympatyczna twarz z nieodłącznym wąsikiem nad górną wargą sprawia, że bardziej przypomina niedźwiedzia niż typowego filmowego amanta. I właśnie z uwagi na warunki fizyczne obsadzany jest w rolach drugoplanowych, głównie ciamajd, niedorajdów bądź też ludzi z marginesu, drobnych przestępców, skorumpowanych policjantów, nieudaczników, bezustannie się obżerających i rażących swoją nieporadnością. Jego pojawienie się na kinowym ekranie oznacza na ogół wprowadzenie wątków komediowych, mających na celu złagodzenie napiętej atmosfery.
Jego droga do sławy była nader kręta, przypominała słynną maksymę o amerykańskim śnie - od pucybuta do milionera. Lam Suet pracę w chińskim przemyśle filmowym rozpoczął w połowie lat 80. Na planie filmowym imał się różnych zajęć - zaczynał od współpracy z oświetleniowcami i rekwizytorami, następnie został kierownikiem planu, a także zajmował się budową dekoracji czy też nadzorował zdjęcia oraz montaż filmów. Dopiero później zainteresował się aktorstwem.
Pierwsze role, właściwie drobne rólki, epizody ledwie, dostał tylko dlatego, że reżyserzy mieli dość jego ciągłych próśb i w końcu pod ich naporem ustąpili. Zadebiutował w 1996 roku, od tego czasu pracuje nieprzerwanie, występując w kilku filmach rocznie. Ogółem w dorobku zebrał ponad osiemdziesiąt ról. Zagrał w najważniejszych filmach To z ostatnich lat - "The Mission" "PTU", "Breaking News", "Election", "Election 2", "Exiled", "Mad Detective", "Vengeance", "Drug War".
Myliłby się jednak ten, kto uważałby go za słabego aktora. Mimo braku formalnego wykształcenia wypada bardzo naturalnie, tworzy przekonujące kreacje, za które bywał nominowany do prestiżowych nagród, choćby za rolę płatnego zabójcy w "The Mission" bądź nimi nagradzany. Było tak w 2003 roku, gdy odebrał wyróżnienie od chińskich krytyków w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy za film "PTU", gdzie wcielił się w skorumpowanego, nieporadnego sierżanta policji, starającego się odnaleźć zagubiony rewolwer. To sprawiło, że stał się rozpoznawalnym aktorem o ugruntowanej pozycji, z usług którego coraz chętniej korzystają rozmaici reżyserzy i raczej nie mają powodów do narzekań.
PS. Przyznanie się powodem do hańby nie jest, ale powodu do chluby też nie zawsze przynosi, prawda jest jednak taka, że korzystałem przy tym opracowaniu z tekstu Wikipedii.
PS. Przyznanie się powodem do hańby nie jest, ale powodu do chluby też nie zawsze przynosi, prawda jest jednak taka, że korzystałem przy tym opracowaniu z tekstu Wikipedii.
vindom
Kojarzę kolesia z Drug War, Vengeance i Kung Fu Hustle (zajebisty film). Ja jak mam coś napisać, to pierwsza rzecz jaką robię, to idę na Wikipedie i patrzę czy nie da się stamtąd czegoś zerżnąć :D
OdpowiedzUsuń